Literatura młodzieżowa ma w moim sercu szczególne miejsce. To przecież dzięki niej jestem teraz nienormalnie w książkach zakochana. Gromadzę na półkach tomy pełne światów, przygód i tajemnic. „Zawieszam się” czasami, gdy na nie spoglądam i kontempluję je z głupawym uśmiechem na ustach (powiadacie, że to się leczy?). Czytam wszędzie, gdzie się da – czytam w wannie, w ogrodzie, czytam gotując i sprzątając, czytam w autobusie i w przychodni… I to wszystko dzięki temu, że w dzieciństwie miałam kogoś, kto podsuwał mi perełki, kto wiedział, co mi się spodoba, kto cudownie ukształtował mój gust czytelniczy.
Graham Masterton znany jest czytelnikom przede wszystkim jako autor horrorów i powieści grozy. Ma on jednak na swoim koncie również utwory należące do innych gatunków literackich, m.in. powieści historyczne. Jedną z nich jest książka, która niedawno ukazała się na polskim rynku wydawniczym – Imperium.
Mika Waltari to bez dwóch zdań najpopularniejszy pisarz fiński; światową sławę przyniosły mu powieści historyczne, które do dziś znajdują rzesze wiernych czytelników, wystarczy wspomnieć chociażby legendarnego już Egipcjanina Sinuhe czy genialną Trylogię rzymską. Ja jednak chciałabym dziś Wam opowiedzieć nie o monumentalnym dziele formatu wyżej wymienionych, ale o niepozornej, niespełna trzystu stronicowej powieści, która podobnie jak pozostałe prozatorskie perełki Fina, czaruje specyficznym stylem okraszonym nutą smutku i melancholii oraz zachwyca psychologiczną głębią postaci bohaterów.
Kiedy zobaczyłam tytuł najnowszej książki Mii March, pomyślałam sobie, że Colin Firth ma naprawdę, mówiąc brzydko, przerąbane. Firth jest bowiem nie tylko wybitnym brytyjskim aktorem, laureatem Oscara za genialną rolę w filmie Jak zostać królem, lecz także swoistą literacką ikoną. A wszystko przez serial BBC Duma i uprzedzenie sprzed prawie dwudziestu lat, w którym wcielił się w postać pana Darcy’ego. Był to występ tak sugestywny, że od tej pory Firth do Darcy’ego na stałe przyrósł. Swoją fascynację Darcym-Firthem wyraziła w sposób koncertowy Helen Fielding w Dzienniku Bridget Jones, później uczyniła to również Shannon Hale w zabawnym Austenland, a całkiem niedawno – właśnie Mia March w powieści Colin Firth pilnie poszukiwany. Firth z pewnością nie będzie autorce wdzięczny za tę książkę, w której po raz kolejny przeczytamy o jego przemoczonej białej koszuli i zamglonym spojrzeniu, aczkolwiek przyznać muszę, że lektura to całkiem, całkiem przyjemna…
Technika idzie do przodu, populacja rośnie w zastraszającym tempie, robi się coraz ciaśniej. W pełni samowystarczalne osiedla rosną w głąb ziemi, bo zdegenerowana powierzchnia pęka w szwach. ONZ apeluje o emigrację na Marsa. Tam żyje się prościej…
Za każdym razem, kiedy wchodzimy do pacjentów, choćby tylko po to, by poprawić prześcieradło lub spytać, czy chcą pić, przestrzegamy naszej rutyny, starannie myjemy ręce, wkładamy rękawiczki, maseczkę i żółty fartuch. Nie ma wyjątków. Procedury szpitalne są zawsze, w każdej chwili, ważniejsze od ludzkich odruchów. Zrozumiano? (…) Teraz już wiesz. Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek!
Kolej Transsyberyjska to najsłynniejsza i najdłuższa linia kolejowa na świecie, obejmująca kilka tras (w tym transmandżurską, transmongolską oraz bajkalsko-amurską). Tradycyjny szlak prowadzi z Dworca Jarosławskiego w Moskwie do Władywostoku. Podczas podróży trzeba pokonać 9288 km, przekraczając 8 stref czasowych, drogę można przebyć w ciągu 6 dni. Można ją także rozciągnąć w czasie, wysiadając na dowolnym postoju, by podziwiać malownicze krajobrazy i najbardziej reprezentatywne miasta Rosji. Kolej powstała z potrzeby połączenia ośrodków bogatych w surowce mineralne, rozrzuconych po krańcach kraju, a przy okazji miała podnieść prestiż imperium. Dziś stanowi najwygodniejszy sposób pokonywania bezkresnych przestrzeni dla Rosjan, coraz częściej staje się modnym i egzotycznym sposobem spędzenia urlopu dla cudzoziemców.
Koniec sierpnia 1939 roku. Stary angielski węglowiec prawie zderza się na środku oceanu z olbrzymim, nieoświetlonym, dryfującym w gęstej mgle niemieckim statkiem wycieczkowym o nazwie Valkirie. Trzej angielscy marynarze wchodzą na jego pokład. Uderza ich przerażająca cisza. Spostrzegają ślady świadczące o niedawnej obecności wielu pasażerów. Teraz jednak nie znajdują tu nikogo. Wygląd statku sugeruje, jakby wszyscy nagle opuścili pokład, choć szalupy znajdują się na miejscu. W celu zbadania tego tajemniczego statku-widma marynarze zapuszczają się dalej, mając nerwy napięte do granic możliwości… Podobnie jak ja, gdy zaczęłam czytać powieść Manela Loureiro Ostatni pasażer.
Czas, w którym kto żyw (i kto nie żyw, co wyjaśnię poniżej) bił się o tron moskiewski, został w Rosji nazwany Wielką Smutą. Polskie interwencje, czyli knucie, spiskowanie, podbijanie, zdobywanie, mieszanie się w wewnętrzne sprawy innego kraju i próby podporządkowania go sobie (a nie zdarzało nam się to przesadnie często – trzeba to było wówczas doprowadzić do zwycięskiego końca, a uniknęlibyśmy w przyszłości całej masy „problemów”), nazwano Dymitriadami. Ten trudny i pod bardzo wieloma względami tragiczny okres zawsze wydawał mi się pełen potencjału, pociągający i pobudzający wyobraźnię. Niestety, trafiałam nieustannie na opisy nudne i politycznie przegadane: kto, skąd i dlaczego wyruszył; kto, gdzie i po co dotarł; kto, z kim i z jakim skutkiem się bił; kto, kogo i w jaki sposób zamordował, itd.
Czasami los stawia na jednej drodze dwoje ludzi, których więcej dzieli, niż łączy. Czy miłość zrodzona w takich warunkach ma szansę na przetrwanie? Taka sytuację przedstawiła Penny Vincenzi w książce Decyzja, której akcja rozgrywa się w Londynie lat 60-tych XX wieku.