Jay Gatsby, choć otoczony nimbem splendoru, jest jedną z najtragiczniejszych postaci współczesnej literatury. Nic dziwnego, że Francis Scott Fitzgerald w tak sugestywny sposób oddał dramat odegrany w rytmie charlestona. On i jego żona, Zelda, znali go jak nikt inny. Niezależnie od tego, jak odrealnione życie zdają się wieść bohaterowie książek Scotta, ukazują one rzeczywistość Fitzgeraldów w całym jej tragizmie. I to właśnie tragizm przenika na wskroś biograficzną powieść R. Cliftona Cargo „Piękni głupcy”.
Kategoria: Proza zagraniczna
„Mansfield Park”, Jane Austen – recenzja
W powszechnej opinii panuje zdanie, że największym literackim osiągnięciem Jane Austen są znane i kochane na całym świecie Rozważna i romantyczna oraz Duma i uprzedzenie. Jednak w dorobku tej wybitnej pisarki znajdują się także inne powieści i chociaż nie cieszą się tak ogromną popularnością jak perypetie Elżbiety Bennet i Pana Darcy’ego warto dać im szansę.
„Jaśnie pan”, Jaume Cabré – recenzja
Kiedy czytamy książki, wydaje się nam, że mamy do czynienia z nieskończoną liczbą fabuł. Teoretycy literatury twierdzą, że tak nie jest. Ich zdaniem istnieje ograniczona liczba klasycznych wzorców, sztuka polega zaś na ułożeniu i wykorzystaniu elementów (bohater, miejsce akcji, czas akcji, cel bohatera) w oryginalny sposób, a także na opowiedzeniu historii w nieszablonowy sposób. W efekcie powstaje kolejna (mniej lub bardziej oryginalna) wariacja klasycznej fabuły. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ podczas lektury powieści Jaśnie pan przez cały czas towarzyszy czytelnikowi uczucie, że pisarz zręcznie żongluje znanymi motywami, dodaje kilka własnych przypraw i w efekcie powstała zmyślna, wyrafinowana i wyszukana historia.
„Taniec w słońcu”, Modris Eksteins – recenzja
Do tej pory nie przyszło mi do głowy, by doszukiwać się zbieżności pomiędzy życiem i twórczością Vincenta van Gogha a zatrważającą historią nazistowskich Niemiec. Okładka książki Taniec w słońcu czyni to w sposób dość wymowny. I okazuje się, że przytłaczająca energia Gwiaździstej nocy w doskonały sposób dopełnia fotografię maszerującego wojska. Tu obraz mówi sam za siebie.
„Księga gramatyki intymnej”, Dawid Grosman – recenzja
Czytałam powieść Grosmana z rosnącym zaciekawieniem, ale także z kiełkującym lękiem, zagnieżdżonym gdzieś w dole brzucha. Już wtedy mierzyłam się w myślach z napisaniem recenzji Księgi gramatyki intymnej. Odczucia po powieści Grosmana, choć tak silnie osadzonej w słowie i jego znaczeniu, nadal są dla mnie niezmiernie trudne do opisania, nadania im właściwej treści.
„Kłopoty to męska specjalność” Charles Bukowski – recenzja
Do niektórych pisarzy podchodzimy z pewną dozą sentymentu, innych po prostu cenimy – dla mnie Bukowski jest trzecią opcją: pisarzem, którego uwielbiam, choć trochę się go boję. Jego utwory są nieprzewidywalne, choć traktują o tym samym, jego styl jest brutalny, szorstki jak nieogolony policzek, przyziemny jak niewielu dotąd, a przez to tak bardzo prawdziwy. Tak prawdziwy, że aż krzywdzący. Dlatego tym bardziej boli mnie, gdy czytam coś, czego wcale się po tym pisarzu nie spodziewałam. A może inaczej – spodziewałam się, choć w dużo, dużo lepszym wydaniu.
„Papugi z Placu d’Arezzo”, Eric-Emmanuel Schmitt – recenzja
Tak grubej książki jaką są Papugi z placu d’Arezzo w karierze Erica-Emmanuela Schmitta nie pamiętam. A szkoda, bo jeśli miałyby one tak wyglądać, to francuski pisarz nie opędziłby się od fanów!
„Czerwone i czarne”, Stendhal – recenzja
To właśnie Stendhal jest autorem słynnych słów, które powinien pamiętać dobrze każdy miłośnik czy miłośniczka beletrystyki: Powieść to jest zwierciadło przechadzające się po gościńcu. Zdanie to bardzo dobrze pasuje do najsłynniejszej powieści tego autora, którą jest właśnie Czerwone i czarne. Jej wznowienie ukazało się niedawno nakładem Wydawnictwa MG.
„Cienie w czasie”, Jordi Sierra i Fabra – recenzja
Z czym kojarzy się nam Hiszpania? Oczywiście ze słońcem, słodkimi pomarańczami, kolorową fiestą, flamenco oraz pełnymi radości i entuzjazmu ludźmi. Aż trudno uwierzyć, że zupełnie niedawno ten fascynujący kulturowo kraj wcale nie zachęcał do odwiedzin, a wszystko to z powodu bolesnej i tragicznej w skutkach wojny domowej oraz dyktatury generała Franco, która była jej wynikiem. Książka, o której chcę Wam dziś opowiedzieć, jest podróżą przez czasy smutku, walki i poświęceń.
„Zwierzenia jeżozwierza”, Alain Mabanckou – recenzja
Alain Mabanckou to autor, którego ostatnio coraz częściej wymienia się w kontekście literackiej nagrody Nobla. Mabanckou jest powieściopisarzem, eseistą, poetą i wykładowcą uniwersyteckim. Na swoim koncie ma między innymi nagrodę Akademii Francuskiej za całokształt twórczości. Urodził się w Republice Konga, pisze po francusku. Czy zależy mu na literackiej nagrodzie Nobla? Trudno powiedzieć. Twórczość Mabanckou wymyka się schematom i konwencjom, jest wyrazem skrajnego indywidualizmu pod względem treści i formy. Zwierzenia jeżozwierza, podobnie jak Kielonek, to powieść (?), w której pełno jest karykatur, bluźnierstw, ironii (w tym autoironii), parodii, kryptocytatów i komentarzy o charakterze metatekstowym. To również utwór znakomicie ukazujący przewrotne poczucie humoru autora.