
„Gamedec” (gra planszowa) – recenzja

To słynne zdanie otwiera jedną z najważniejszych powieści fantasy Hobbit, czyli tam i z powrotem J.R.R. Tolkiena; otwiera także instrukcję gry planszowej zatytułowanej, a jakże, Hobbit wydanej przez Egmont. Przy okazji niedawnej premiery kinowej adaptacji Hobbita, gra cieszy się drugą falą popularności – czy zachwyci fanki i fanów gier planszowych oraz Tolkiena?
Należy od razu powiedzieć, że studio Cyanide, które przy Grze o tron: Początek poległo, teraz stworzyło produkt przewyższający poprzednika pod względem jakości, ale… nadal nie spełniający wysokich oczekiwań.
Baldur’s Gate jest niczym innym jak próbą przeniesienia „kartkowego” systemu RPG Dungeons and Dragons na komputery, gdzie sterujemy całą drużyną, a nie tylko jedną postacią, gdzie rzuty kostki (dosłownie przy każdej naszej akcji) wykonuje za nas komputer, mierząc wszystkie modyfikatory, nasze, naszego wroga, naszego ekwipunku, rasy i wszystkiego, dosłownie wszystkiego co może mieć wpływ… (na szczęście pogody w to nie mieszali, ale taki to właśnie ma urok D&D.)