Do niedawna ze zgrozą spoglądałam na księgarniane okna wystawowe. Ogarnął mnie nieznany dotąd wstręt do nowości zasilających książkowy rynek, którego przyczyną była niepowstrzymana fala ”wampirzej” literatury. Jako jednostka pojmująca krwiopijcę w ramach „klasycznych” definicji, nie mogłam wprost zdzierżyć wszelkich możliwych mutacji wizerunku nieumarłego. Na próżno oczekiwałam powrotu romantycznych kochanków, od wieków zmagających się z nieustającym weltschmerzem. Nic więc dziwnego, że na widok powieści autorstwa Chelsea Quinn Yarbro zareagowałam niczym wampir na krew rynsztokowego gryzonia. Błądzić, ludzka rzecz, dlatego z tego miejsca zwracam honor Bogu ducha winnej pisarce, której książki wznowiono w najmniej odpowiednim momencie.„Pisane krwią”, Chelsea Quinn Yarbro – recenzja
Do niedawna ze zgrozą spoglądałam na księgarniane okna wystawowe. Ogarnął mnie nieznany dotąd wstręt do nowości zasilających książkowy rynek, którego przyczyną była niepowstrzymana fala ”wampirzej” literatury. Jako jednostka pojmująca krwiopijcę w ramach „klasycznych” definicji, nie mogłam wprost zdzierżyć wszelkich możliwych mutacji wizerunku nieumarłego. Na próżno oczekiwałam powrotu romantycznych kochanków, od wieków zmagających się z nieustającym weltschmerzem. Nic więc dziwnego, że na widok powieści autorstwa Chelsea Quinn Yarbro zareagowałam niczym wampir na krew rynsztokowego gryzonia. Błądzić, ludzka rzecz, dlatego z tego miejsca zwracam honor Bogu ducha winnej pisarce, której książki wznowiono w najmniej odpowiednim momencie.
Gdyby Bóg chciał się nam tutaj objawić, zrobiłby to pod postacią puszki spreju reklamowanej w telewizji.*
Polska fantastyka ma się dobrze. Piekara, Ćwiek, Sapkowski, Pilipiuk to nazwiska znane i poważane w świecie naszej rodzimej literatury fantasy. Do tego zacnego grona można też śmiało włączyć Jarosława Grzędowicza. Co prawda od premiery Pana Lodowego Ogrodu minęło już siedem lat, ale pretekstem do przypomnienia o tym tytule jest nowe, tegoroczne wydanie serii.
Zwyczajne miasto jakich wiele, tyle że w niedalekiej przyszłości. Przeciętni ludzie mający swoje plany, marzenia, tęsknoty i porażki. Długie rozmowy, często na banalne tematy, w pozornie nudnych, choć obecnie zanikających miejscach. Znane nam wszystkim problemy. Te bliskie każdemu, dotykające do żywego. Oto krajobraz stworzony przez Ingę Iwasiów w najnowszej książce Na krótko.
Książki młodzieżowe nasycone są pewną naiwnością i prostotą. Nieskomplikowani bohaterowie i ich przygody fascynują, pozwalając nam – dorosłym na oderwanie od codzienności. Klątwa tygrysa osadzona jest w kulturze i wierzeniach Indii, dodatkowo przenoszących nas w inną rzeczywistość. Książka, która wdarła się na rynek wydawniczy przebojem, wywołuje wiele sprzecznych opinii. Czy warto więc po nią sięgnąć?
Macierzyństwo to temat rzeka, o którym wiele napisano i wciąż się pisze. Nie tylko poważnych prac naukowych, ale także innych, mniej doniosłych, podanych w bardziej przystępnej formie – kolorowych gazet, lukrowanych blogów czy popularnych stron internetowych dla rodziców. Zazwyczaj pisze się o nim jako cudzie (którym niewątpliwie jest), zamiatając trudne sprawy „bycia matką” pod dywan. O tych dowiadujemy się po fakcie, czując rozczarowanie, gniew czy zdziwienie. Joanna Woźniczko-Czeczott zapragnęła zmienić ten stan rzeczy. I dobrze, bo Macierzyństwo non-fiction. Relacja z przewrotu domowego pokazuje prawdziwą twarz matki – często bardzo zmęczoną, zatroskaną, zapominającą o swoich potrzebach, ale jednak szczęśliwą…
Czy można napisać o Solaris coś nowego? Nawet jeśli to możliwe, to na pewno bardzo trudne – nie mam więc takich ambicji. To w końcu najbardziej znana powieść Stanisława Lema, wybitnego polskiego pisarza, filozofa i futurologa, która, być może, jest najbardziej znanym na świecie polskim utworem literackim. Przetłumaczona na wiele języków, trzykrotnie ekranizowana, otworzyła Lemowi drogę do międzynarodowej popularności – także za oceanem. Nie chcę więc na nowo odkrywać Ameryki, ale jestem zdania, że o książkach takich jak Solaris stale trzeba przypominać – przede wszystkim młodym czytelnikom i czytelniczkom, dla których Stanisław Lem jest już postacią historyczną, a nie doświadczanym na własnej skórze elementem kultury. Chętnie przypomnę o niej także tym, którzy lata temu ją przeczytali i odłożyli na półkę – to jedna z tych (stosunkowo nielicznych) książek, o których sądzę, że warto do nich wracać.
Kobieta w czerni jest już klasykiem brytyjskiego horroru. Książka doczekała się wielokrotnych wznowień, dwóch ekranizacji, słuchowiska radiowego, a także sztuki teatralnej. Czytelnikom w nadwiślańskim kraju długo przyszło czekać na polskie wydanie powieści Susan Hill. Czy było warto? W czym tkwi fenomen tej opowieści?
Kontrakt Paganiniego to już druga książka pisarskiego duetu Alexandra Ahndorila i Alexandry Coelho Ahndoril, znanych bardziej jako Lars Kepler. Ich pierwsza powieść –
Saga rodzinna ze Skandynawii. Realistyczna, surowa, zmuszająca do przemyśleń, naznaczona szwedzkimi krajobrazami i realiami. Niczym kolaż złożona z wielu historii tworzących prawdziwie ambitną, ciekawą i intrygującą prozę. Córki gór szwedzkiej pisarki, publicystki i redaktorki, Anny Jörgensdotter zaskoczyły mnie swoim uniwersalizmem i aktualnością, doskonałym portretem psychologicznym bohaterów i prostym językiem, który porusza do głębi, bo opowiada o rzeczach bliskich każdemu człowiekowi niezależnie od tego, pod jaką szerokością geograficzną żyje. Książkę wydano w Szwecji w 2009 roku i wyróżniono prestiżową nagrodą literacką im. Ivara-Lo Johannssona, lecz dopiero w marcu 2012 ukazała się w naszym kraju.