„Star Wars: The Old Republic”, gra MMORPG już od jakiegoś czasu jest dostępna na rynku. Po kilku tygodniach grania i wgryzieniu się w rozgrywkę, przyszedł czas na dogłębną analizę tytułu, który pozwala graczom przeżyć własną przygodę w świecie „Gwiezdnych Wojen”.
Nie jest to pierwsza próba stworzenia gry z gatunku MMORPG w świecie „Gwiezdnych Wojen”. Mieliśmy już „Star Wars: Galaxies”, które przez złe decyzje Sony ostatecznie upadło i dla fanów uniwersum nie było alternatywy. Oczywiście są inne tytuły MMORPG, które przyciągają przed ekrany – sam miałem styczność z „Age of Conan”, „Lineage II”, „Guild Wars” czy oczywiście najpopularniejszym „World of Warcraft”. Patrząc ogólnie na „Star Wars: The Old Republic” twórcy zaczerpnęli z tych tytułów to, co najlepsze, dodając od siebie jeszcze więcej, a wszystko wymieszano z odczuwalnym klimatem gry „Knights of the Old Republic”.
Wiedźmin to marka sama w sobie. Są książki, film (to akurat pomińmy milczeniem), gry – wydane przez CD Projekt – na PC, oraz jest wreszcie wydana przez Kuźnię Gier –gra karciana.
Trzynasta odsłona serii Final Fantasy przez niektórych została przyjęta ciepło, jednak większość graczy miała jej sporo do zarzucenia. Najpoważniejszymi wadami były liniowość gry i mało rozbudowany świat, niedający graczowi żadnej swobody. Czy panowie ze Square-Enix poszli po rozum do głowy i tym razem wyszli naprzeciw oczekiwaniom odbiorców?
Władca Pierścieni Tolkiena nie miał szczęścia do adaptacji w formie gier komputerowych. Poza niezłą serią RTS-ów Bitwa o Śródziemie pozycje sygnowane marką Władca Pierścieni były nudnawe, boleśnie wtórne w stosunku do filmu i pełniły bardziej role cyfrowego odpowiednika kubeczka z Legolasem niż rzeczywistych gier. Szansę, by odmienić sytuację, ma studio Snowblind ze swoim tytułem Władca Pierścieni: Wojna na Północy, reklamowanym jako brutalna, bardziej wymagająca gra dla starszych odbiorców. Niestety, wciąż nie jest to RPG z prawdziwego zdarzenia (dlaczego nikt jeszcze nie odważył się takiego zrobić?), a naszpikowany walką action RPG. Co zatem tym razem oddano w ręce graczy?
Trochę przyszło nam poczekać na trzecią część Apostołów. Inny producent, nowe technologie, sporo zmian — czy to wszystko wyszło serii i grze na dobre?
W dniach 25-28 listopada 2011 roku odbyły się ostatnie beta testy oczekiwanej gry osadzonej w świecie Gwiezdnych Wojen pt. Star Wars: The Old Republic. Uczestniczyłem w testach i z tej okazji pragnę podzielić się ogólnymi wrażeniami i przemyśleniami.
Ostatniej nocy odbyła się gala Video Game Awards, na której poza nagrodzonymi tytułami za 2011 rok, reklamowano również nowe produkcje. Wśród nich było oczywiście Diablo III z trwającym prawie 3 minuty intro.
Wielu z was kojarzy zapewne olbrzymich rozmiarów żółwia A’Tuina płynącego przez wszechświat i niosącego na swojej skorupie cztery słonie dźwigające na grzbietach świat o kształcie dysku. Terry Pratchett wydał już kilkadziesiąt książek osadzonych w tym fascynującym uniwersum, które podbiły serca wielu czytelników. W oparciu o Świat Dysku powstało wiele filmów, gier komputerowych, a nawet RPG. Jednakże dopiero teraz na rynek wkroczyła gra planszowa.
Zawsze ceniłem sobie serię The Elder Scrolls ; oferowała coś wyjątkowego w porównaniu do innych gier z gatunku RPG. Oczekiwania wobec kolejnej części serii, zatytułowanej Skyrim, były przeogromne. Wiele godzin spędzonych nad Morrowindem, trochę mniej przy Oblivionie, sprawiały, że moje oczekiwania wobec Skyrima były ogromne. Czy gra ja spełniła?
Klisza w krainie fantasy