Niewiele jest osób, które czytają i kupują poezję – to fakt. Ja, pomimo że studia usilnie próbują zaszczepić we mnie miłość do niej, poezję wyłącznie znoszę. Kocham tylko trzech poetów: Różewicza, Poświatowską i Dickinson. Wielu lubię, wielu doceniam, choć liryka nie jest w stanie wzbudzić we mnie tak szaleńczych pasji jak proza. Poezję szanuję, bo jako sztuka na szacunek zasługuje.

Czytaj dalej

Michał Kmiecik ma 20 lat i już spory dorobek artystyczny. Dziedzina: teatr. Przyczyna zainteresowania jego twórczością: nieszablonowe wprowadzenie do teatru tematyki paląco aktualnej i jednocześnie – dotąd w teatrze nieobecnej.

Mówią o nim „Głos polskich Oburzonych”, a on pisze kolejne sztuki: o bezrobociu, eksmisjach na bruk, okupowaniu zamykanego baru mlecznego, wykluczeniu społecznym. Reprezentuje pokolenie prekariatu, umów śmieciowych i bierze się za boleśnie dotyczące go tematy.

Czytaj dalej

rozewiczRóżewicz wielkim poetą jest – to fakt, chociaż niektórzy mu zaprzeczali, starając się umniejszyć rolę jaką odegrał twórca dla poezji polskiej. Jednak ten znany nam (niestety) głównie z podręczników poeta, jest również dramaturgiem i prozaikiem. Niniejszy artykuł będzie bazować na dwóch dramatach, a mianowicie Kartotece i Białym małżeństwie oraz na jednoaktówce o tytule Rajski ogródek. Nie planuję ukazywać cech charakterystycznych dla teatru Różewicza, nie chcę pisać o jego historii – byłoby to zbyt długie, a przez to nieatrakcyjne dla czytelnika. Mam jednak nadzieję, że uda mi się choć trochę przybliżyć twórczość tego niesamowitego artysty, który ma nam do zaproponowania dużo więcej, niż kilka wierszy w podręczniku do języka polskiego.

Czytaj dalej

Bookcrossing, uwalnianie książek, krążenie książek, książkokrążenie to coraz bardziej popularna w Polsce i na świecie idea nieodpłatnego przekazywania książek innym, chętnym do ich przeczytania osobom. Najczęściej książki zostawia się po prostu w specjalnie oznaczonych miejscach, by ktoś mógł je zabrać, przeczytać i znów zostawić dla kogoś innego w tym samym lub innym wyznaczonym do tego miejscu.

Książki mogą być też zostawiane w przypadkowych miejscach, takich jak tramwaj, ławka, uczelnia itd. Wówczas książki opatruje się często stosowną informacją, takiej na przykład treści: Cześć, jestem uwolnioną książką, jeśli chcesz, weź mnie ze sobą, jestem za darmo oraz krótką informacją o idei bookcrossingu. Bywają także opakowane w specjalną plastikową torebkę zabezpieczającą przed wilgocią.

Czytaj dalej

Są takie książki, które się nie starzeją. Ponadczasowe, uniwersalne w przekazie, wiecznie aktualne. Żywię dla nich wielki szacunek i kiedy tylko mogę, wyrażam uznanie dla ich autorów – bo oto właśnie udało im się zapisać w historii literatury i będą tam do dnia, gdy bomby uciszą WOŚP. A może nawet dłużej…

Jak mówię, szanuję… ale nie lubię. Czy też raczej, by nie pogrążyć się skrótem myślowym, lubię zdecydowanie mniej niż urocze, pomarszczone ramotki. Teksty, które kiedyś królowały w rynsztokach, sprzedawały się za grosze, a dziś… no cóż, wszyscyśmy z nich właśnie. Z Chandlera, z Howarda. Z Burroughsa. Na tych filarach wznieśliśmy całą naszą współczesną popkulturę.

Czytaj dalej

Dowiedziałem się, że jednym z pierwszych zapisanych zdań w naszym ojczystym języku – oprócz słynnego, cytowanego z dumą wszędzie „Daj, at ja pobruszu, a ty pocziwaj”, co oddaje wspaniale pełną galanterii opiekuńczą naturę Polaka (…) – również drugie, mniej cytowane przez podręczniki „Dum bibo piwo, stabat mihi kolano krzywo”, co po części tłumaczy, dlaczego mamy dzisiaj jeden z najwyższych wskaźników spożycia alkoholu w Europie. Dla drogiego Inżyniera tłumaczę oba zdania ze staropolskiego na nasze: Zdanie pierwsze (do żony?!): „Daj, teraz ja pomielę (na żarnach – przyp. autora), a ty sobie odpocznij”. Zdanie drugie (do kumpla?!): „Kiedy się przysmaruje piwem, to mom, kurwa (z łac. – krzywa), miękko w nogach.”
Jerzy Stuhr, Sercowa choroba, czyli moje życie w sztuce

Sztur jednakżeniestety – jest tu w blędzie, gdyż pierwsze zdanie zanotowane jako polskie (zapisane ok. roku 1270 w Księdze henrykowskiej) w istocie skierował do swojej żony niejaki Boguchwał – rycerz z… Czech. Fakt ten ma jednak głównie znaczenie anegtotyczne, wszak wiemy przecież doskonale, iż Polacy nie gęsi, iż swój język mają (Mikołaj Rej, Do tego, co czytał, 1562 r.)

Czytaj dalej

Oto klub jednocześnie bardzo elitarny i nieco makabryczny; zapewniający sławę przez długie lata, ale i wymagający sprostania ponuremu rytuałowi przejścia. Rytuałowi, który zaliczyć można tylko raz, a i tak nie ma się żadnej gwarancji otrzymania przepustki.

Mowa, oczywiście, o słynnym Klubie 27*, wytworze umysłów dziennikarzy, biografów oraz fanów, zrzeszającym kilkoro (lub czasem więcej) wpływowych, wybitnych lub kultowych – nazwijcie to jak chcecie – twórców (i twórczyń) muzyki z gatunku rocka, bluesa i R&B, którzy zmarli w wieku 27 lat, niektórzy w niewyjaśnionych okolicznościach.

Czytaj dalej