Po krótkiej przerwie Theorin wraca na Olandię, by zakończyć swój cykl o Gerlofie Davidssonie, starym rybaku wprost uwielbiającym tajemnice, których niemało na tej niewielkiej wyspie.

Wielkimi krokami zbliża się Midsommar – święto odbywające się w weekend najbliższy nocy świętojańskiej. Wszyscy na Olandii przygotowują się do tego wielkiego wydarzenia, które co roku gromadzi masy letników. Dla rodziny Klossów to rozpoczęcie sezonu letniego, który ma przynieść im ogromne zyski. Do pracy w kurorcie wypoczynkowym potrzeba każdej pary rąk, dlatego Niklas – czarna owca rodziny – przybywa na Olandię wraz z dwójką swoich synów. Młodszy z nich, Jonas, ignorowany przez brata i kuzynów, szuka rozrywek na własną rękę. Pewnej nocy, podczas jednej z wielu samotnych zabaw, chłopiec widzi coś, czego nie jest w stanie pojąć. Widmo.

W prozie Theorina zakochałam się już podczas czytania jego pierwszej powieści z cyklu Olandzkiego i od tamtej pory z zainteresowaniem śledzę karierę tego pisarza. W Duchu na wyspie czytelnicy z łatwością odnajdą wszystkie elementy, za które świat pokochał tego szwedzkiego pisarza. Jest oczywiście tajemnica, a z nią powiązana mroczna przeszłość, która ściśle łączy się z teraźniejszością. Autor nie szczędzi nam również opisów Olandzkiego piękna i zakamarków znanych tylko tym, którzy dogłębnie poznali tę wyspę. Czegoś jednak zabrakło mi w tym pożegnaniu z Gerlofem. Czegoś, co nieodmiennie zachwycało i paraliżowało – historii.

Ale zacznijmy od plusów, których możemy znaleźć całą masę w najnowszym kryminale Theorina. Autor pozwolił nam spoglądać na bieżące (a także dawne) wydarzenia z punktu widzenia różnych postaci. Oczywiście głównym bohaterem jest Gerlof, który po raz kolejny próbuje pogodzić przeszłość z teraźniejszością. Poznajemy także Lisę i jej nocne alter ego Lady Summertime, która przybywa na wyspę w celach czysto zarobkowych, a przez nieuwagę i kaprys losu nagle znajduje się w samym środku dziwnych wydarzeń. Prócz Jonasa, dziecka zaplątanego w niezrozumiałe przez niego intrygi rodzinne i Repatrianta – tajemniczego mężczyzny, który wrócił do kraju tylko w jednym celu – Theorin pokazuje nam historię Arona, chłopca, który wraz z ojczymem wyruszył do Nowego Kraju, by odnaleźć szczęście i dostatek. To właśnie owe retrospekcje są najlepszą i najbardziej przerażającą częścią książki. Zwłaszcza, że losy Arona zainspirowane były historiami, które nie zostały wyssane z palca (w posłowiu znajdziecie książki, z których Theorin korzystał podczas tworzenia rozdziałów o Nowym Kraju). Każda z tych postaci stworzona została z typowym dla tego autora wyczuciem. Theorin potrafi bowiem nie tylko wykreować bohaterów prawdopodobnych, ale przede wszystkim niepozbawionych psychologicznej głębi. Każdy z nich kieruje się swoimi zasadami i próbuje żyć z nimi w zgodzie. Co oczywiste, nie wszyscy są krystalicznie dobrzy. Autor wskazuje również na korzenie zła, które mieszczą się głęboko w każdym z nas. U niektórych jednak podlewane są dużo częściej niż u reszty.

Duch na wyspie, jako nieodrodne dzieło swojego twórcy, musi być oczywiście pełne urokliwego i tajemniczego klimatu. Gdyby tego zabrakło w prozie Theorina, moja wiara w magię literatury zostałaby porządnie zachwiana. Całe szczęście Szwed nie zawodzi, po raz kolejny (i ostatni!) oprowadzając nas po Olandii, na której żywi i martwi nauczyli się żyć w harmonii. Oczywiście nie zapominajmy, że jest to kryminał, nie zaś horror, dlatego nie spodziewajcie się zjaw i upiorów straszących po nocach. To, co straszy na wyspie jest dużo bardziej przerażające.

Jak jednak wspomniałam, czegoś tym razem mi zabrakło. Po genialnym Zmierzchu i wcale nie odstępujących mu Nocnej zamieci i Smudze krwi odniosłam wrażenie, że baza pomysłów pana Theorina odrobinę się wyczerpała. Intryga przedstawiona w Duchu na wyspie dalece odbiega od standardów, do których autor nas przyzwyczaił. Mniej w niej było magii niż w Smudze krwi i mniej tajemnicy z przeszłości niż w Zmierzchu. I choć powieść tę czyta się sprawnie jak każdą poprzednią, nie trudno będzie nam domyślić się, o co tak naprawdę chodzi.

Choć Duch na wyspie nie jest najlepszym z kryminałów Theorina, autor nie zawiódł swoich fanów. Po raz kolejny dał nam to, za co tak bardzo go pokochaliśmy. I jestem pewna, że jeszcze nie raz, z rozrzewnieniem, wspominać będę przygody Gerlofa Davidssona.

Autor: Johan Theorin
Tytuł: Duch na wyspie
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 22 września 2014
Liczba stron: 400
Gatunek: kryminał, thriller