Wierzcie mi lub nie, ale niejednokrotnie zetknęłam się z taką filozofią. „Oni” byli inni – nie żyli tak jak My, potrafili walczyć, wiedzieli, co się robi z bronią, jak się zabija. Ich świat był uboższy, nie mieli tego wszystkiego, co dzisiaj sprawia, że nasze życie jest ciekawsze. A zresztą Unia Europejska… prawa człowieka… cywilizacja… Ich świat został zburzony przez wojnę, ale przecież to był inny świat…
Współczesnemu człowiekowi czasami trudno pojąć, że jego dziadkowie i pradziadkowie mieli dokładnie takie samo życie jak my, że ludzie, którzy wówczas stanęli u wrót piekła, którym do domów zapukała śmierć i rozpacz, którym odbierano wszystko co mieli i co kochali, mieli żywe ciało, serca pełne marzeń i nadziei oraz głowy, w których nie mieściła się myśl o nadchodzących potwornościach. Ich świat był taki sam jak ten za naszymi oknami, ich domy były identyczne jak te, w których mieszkamy, problemy – kropka w kropkę jak nasze. Zapominamy o nich, machamy ręką na przeszłość, nie chcemy się oglądać. Oni walczyli z bronią w ręku, bo musieli. My nie musimy – po co więc mamy o nich pamiętać?
Moja wyobraźnia serwuje mi czasami trudne obrazy: siedzę przed komputerem i piszę, gdy nagle drzwi z hukiem wypadają z zawiasów, a do mieszkania wpada ktoś, kto uzurpuje sobie prawo do niszczenia i zabijania; jestem na spacerze w parku, oddycham świeżym powietrzem i bawię się z synem, nieświadoma, że za moment w to miejsce spadnie bomba… Nie odsuwam od siebie tych wizji, nie macham na nie ręką, nie uśmiecham się lekceważąco z przekonaniem, że to przecież dzisiaj nie jest już możliwe. W takich chwilach usiłuję zrozumieć, co mogli czuć ludzie, którzy przeżyli to naprawdę i którzy tak samo jak ja nie spodziewali się, że hekatomba jest jeszcze możliwa. I stają mi się przez to jeszcze bardziej bliscy, a ich ból i przerażenie nie są abstrakcją z podręcznika do historii, ale uczuciami kogoś takiego jak ja. Chcę o nich pamiętać, by ich życie nie ginęło w mrokach, by tragedie, których byli uczestnikami, nie stały się nieważne, nieistotne.
Nie chcę zapomnieć, że ludzie pełni życia, pragnący realizować swoje pasje i cele, kochający i mający takie samo jak ja prawo do wolności i spokoju, zostali postawieni przed koniecznością wzięcia do ręki broni i wyjścia na ulicę, by zabijać wroga. Tym trudniej było mi przejść do porządku dziennego nad podtytułem książki Remigiusza Piotrowskiego Rozkaz: Trzaskać!, który brzmi: Zapomniane akcje polskiego podziemia. Smutne to i przykre, że już się o tej historii nie pamięta. Dla mnie większość wydarzeń opisanych w książce to opowieści o ludziach, z którymi zaprzyjaźniłam się wiele lat temu – dzięki mojej fascynacji wspomnieniami z okresu wojny. Tym bardziej mi żal, że ich losy są dzisiaj niemal nieznane.
Czego w książce Piotrowskiego nie ma? Suchych faktów, wyliczania nazw, podnazw i podpodnazw 😉 najróżniejszych organizacji składających się na polskie wojsko podziemne oraz natłoku dat potykających się o siebie nawzajem. Mimo to Rozkaz: Trzaskać! jest pozycją niezwykle wiarygodną historycznie, znakomicie udokumentowaną, prawdziwą. Miło jest od czasu do czasu wziąć do ręki książkę opartą na faktach i poczytać o przeszłości bez poczucia, że każdą informację należy sprawdzić i zweryfikować. Czasami ma się ochotę odpocząć od reaserchu i po prostu zaufać autorowi. Bibliografia umieszczona na końcu książki, a do tego moja własna wiedza i pamieć o całej pochłoniętej niegdyś literaturze faktu, wspomnieniach oraz dziennikach, pozwoliły mi w spokoju zatracić się w lekturze – wiedziałam, że tutaj błędów raczej nie będzie.
Ci z Was, którzy nigdy nie mieli obsesji na punkcie czytania o wojnie, którzy nie przeżyli fascynacji biografiami młodych żołnierzy polskiego podziemia i nie kochali się w Bronku „Locie” Pietraszewiczu i Jurku „Słoniu” Gawinie (lub – w przypadku męskiej części moich Czytelników – w Krysi Krahelskiej), mają świetną okazję do tego, by nadrobić zaległości. Może dzięki temu określenie „zapomniane akcje” przestanie mieć rację bytu.
Poczytajcie o Janku Kryście, jedynym okupacyjnym kamikadze, o akcji „Góral”, dzięki której podziemne wojsko zyskało olbrzymią sumę pieniędzy (przeznaczoną potem m.in. na szkolenia, wykupywanie więźniów Pawiaka i pomoc najbardziej prześladowanym), o akcjach szybkich i brawurowych, ale także o takich, które latami narażały ich uczestników na śmierć – jak akcja „N”, mająca na celu podkopywanie w Niemcach wiary w sens wojny i zaufania do dowódców. Rozkaz: Trzaskać! jest książką, w której znalazło swoje miejsce kilkanaście akcji ważnych, ciekawych i różnorodnych, dobranych tak, by nie nudzić i oddać w nasze ręce obraz okupacji w pigułce.
Autor pełnymi garściami czerpał ze znakomitych źródeł, przytoczył wiele wypowiedzi kombatantów zamieszczonych swego czasu we wspomnieniach wojennych. W wielu miejscach znalazły się z lekka przerobione fragmenty pozycji wydanych lata temu i w sumie miał to być zarzut, ale ostatecznie machnęłam ręką – dzięki temu ton narracji całej książki przypomina dawne, najciekawsze, pochłaniane przeze mnie z zapartym tchem, opowieści z takich książek jak Cichy front Aleksandra Kunickiego czy Zaczęło się pod Arsenałem Stanisława Jastrzębskiego. Remigiusz Piotrowski nie ograniczył się do siedzenia w książkach i przytaczania źródeł. Przeprowadzał wywiady, własne „śledztwa”, dotarł do nigdy niewydanych wspomnień. Dokonał rzeczy wspaniałej – ożywił historię.
Warto zwrócić uwagę na uczciwość autora, który docenia bohaterstwo i szanuje pamięć każdego uczestnika akcji, ukazuje niezwykłą inteligencję, z jaką operacje były planowane, wymienia ich zalety, pozytywne skutki, a mimo to nie mówi jednoznacznie i dobitnie, że były jedynym rozwiązaniem, nie ocenia dowódców i ich rozkazów. Dowiadujemy się także o tragicznych skutkach działań polskiego podziemia – rozstrzelania, aresztowania… Piotrowski trafnie zauważa, że Niemcy nie potrzebowali pretekstu. Egzekucje, łapanki, wywózki, tortury – to wszystko było na porządku dziennym i odbywałoby się tak samo, nawet bez naszych akcji. Powyższe fakty dostajemy do samodzielnej oceny – czy było warto? Tylko czy nasze dzisiejsze osądzanie ma jakikolwiek sens?
Wielką zaletą książki jest brak bezbrzeżnej gloryfikacji. Armia Krajowa nie składała się z samych nieomylnych świętych. Piotrowski opowiada nam o zdrajcach i ich działalności, o tragicznych pomyłkach. Akcje w pełni udane zajmują tyle samo miejsca, ile działania zakończone fiaskiem.
Autor od nowa przywołał pamieć o tych ludziach, którzy nie byli Spartanami, od maleńkości szkolonymi w zabijaniu i wymachiwaniu bronią, lecz żyjąc w spokoju i marząc o przyszłości zostali brutalnie wrzuceni w surrealistyczną rzeczywistość. Ich twarze znów nabierają kolorów. Nie walczyli dla sławy, ale na nią zasługują. I może – może… – uda się zachować dzieje tych ludzi w pamięci.
Autor: Remigiusz Piotrowski
Tytuł: Rozkaz: Trzaskać! Zapomniane akcje polskiego podziemia
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 396
Oprawa: twarda
ISBN: 9788377058572
Kategoria: literatura faktu, historia
Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie