Epickie opowieści filmowe, jeśli można tak to nazwać, to rodzaj filmów, które Russell Crowe upodobał sobie szczególnie. Może niekoniecznie z premedytacją, jakiś czas temu jednak coś w jego karierze zaskoczyło i od tej pory bardzo dobrze się realizuje w filmach opowiadających swe historie z rozmachem godnym starego Hollywood.

Był już Gladiator, był Pan i władca: Na krańcu świata, oglądaliśmy go w Les Miserables, Robin Hoodzie i Noe: Wybrany przez Boga. Wszystkie te filmy mnie osobiście kojarzą się z rozmachem, być może dlatego, że mniejszy kaliber historii mógłby nie pomieścić talentu tak Crowe’a, jak i partnerujących mu aktorów. W filmie Źródło nadziei, który od 13 marca można oglądać na ekranach naszych kin jest rozmach, jest epicka historia, a Russell Crowe nie dość, że reżyseruje całość, to jeszcze gra tu głównego bohatera.

Jest rok 1919. Australijczyk Connor (wspomniany już Russell Crowe) zajmuje się poszukiwaniem wody i kopaniem studni. W pracy próbuje zagłuszyć żal po śmierci synów, którzy zginęli w czasie pierwszej wojny światowej gdzieś w dalekiej Europie, w bitwie o Gallipoli. Kiedy jego pogrążona w rozpaczy żona popełnia samobójstwo, Connor rusza do Turcji, by odnaleźć ciała synów i przywieźć je do domu. Jest przekonany, że to jego ostatni obowiązek jako ojca. Już na miejscu, w Stambule, poznaje Ayshe (w tej roli Olga Kurylenko) i jej małego synka, którzy zajmują się prowadzeniem hotelu. Początkowo wrogo nastawiona Ayshe zmienia swoje podejście obserwując determinację, z jaką Connor stara się o możliwość dotarcia pod Gallipoli.

zrodlo-nadziei

Choć niekoniecznie legalną drogą, Connor dociera w końcu pod Gallipoli, gdzie trwają właśnie prace nad masowymi grobami obu walczących tam wcześniej armii. Brytyjczykom pomaga major Hasan (Yilmaz Erdogan), wcześniej wróg, dziś sojusznik. Nieprzekonanemu dowódcy brytyjskiego oddziału mówi on, że Connor jest jedynym ojcem, który wrócił, by szukać swoich dzieci, czym ostatecznie przekonuje dowódcę. To pierwsza i nie ostatnia przysługa, jaką major odda Connorowi, gdy okaże się, że trzeci z jego synów, Arthur (Ryan Corr), być może wciąż żyje. Connor wróci do Stambułu, gdzie znów spotka Ayshe, by następnie ruszyć z majorem i jego ludźmi przez kraj, któremu grozi kolejna wojna, na poszukiwanie syna, którego uznano za zmarłego.

zrodlo-nadziei 8

Zwykle, gdy aktor postanawia jednocześnie grać i reżyserować, jakaś część filmu na tym traci. Zwykle, choć nie zawsze, czego dowodem są przecież filmy takich aktorów jak Clint Eastwood czy Robert Redford. Dla Russella Crowe’a był to reżyserski debiut i trudno powiedzieć, czy było bardzo źle, czy bardzo dobrze. Jego wizja reżyserska i interpretacja scenariusza jest przyjemna dla oka. Na plus są zdecydowanie zdjęcia i montaż całości obrazu. Sam Russell Crowe zagrał bardzo dobrze, a do toporności jego urody, mimiki czy gestykulacji fani jego aktorstwa zdążyli się już przyzwyczaić. O wiele więcej zastrzeżeń można mieć do scenariusza, którego twórcy, Andrew Knight i Andrew Anastasios, niektóre wprowadzone wątki potraktowali bardzo po macoszemu, a ich zakończenie pozostawia wiele do życzenia. Muzyka Davida Hirschfeldera dopełnia obraz, który jest wzruszającym peanem na cześć ojcowskiej miłości.

zrodlo-nadziei 3

Jeśli chodzi o partnerujących Russelowi Crowe’owi aktorów, to na pierwszy plan wybija się odtwórca roli majora Hasana. Erdogan pasuje do tej roli idealnie, posiada własną chyba dumę, która tej postaci dodaje autorytetu, mimo że zgodnie z opowiadaną historią, mimo zwycięstwa pod Gallipoli, jest stroną pokonaną. Co do Olgi Kurylenko w roli Ayshe pojawiało się wiele zastrzeżeń, niektóre niesłuszne, jej uroda bowiem idealnie pasuje do Stambułu lat 20. XX wieku, ciężko jednak pogodzić się ze słusznością pomysłu, by rodowitą Turczynkę grała aktorka ukraińska. Nie chodzi tu o uprzedzenia narodowościowe, lecz o efekt, obcy akcent wydaje się aż nazbyt słyszalny, tak w angielskim, jak i tureckim Ayshe.

zrodlo-nadziei 11

Ten film ma jeszcze jeden aspekt. Historyczny. O bitwie pod Galipoli na lekcjach historii mówi się mało, jeśli nie wcale. O udziale w tej bitwie i w ogóle w całej Wielkiej Wojnie (czyli I wojnie światowej) Australijczyków i Nowozelandczyków nie mówi się wcale, lub bardzo mało. A przecież w pierwszej wojnie światowej brało ich udział całkiem sporo, jako poddani króla brytyjskiego czuli się zobligowani do walki. W Źródle nadziei pada na ten temat ważne zdanie. Gdy przyboczny majora Hasana zaskoczony faktem, że Australii nie przypadły w udziale żadne terytorialne łupy, pyta, dlaczego właściwie walczyli, Connor odpowiada: Dla zasady. Warto jednak pamiętać, że po tej wojnie zasady uległy jednak zmianie i jak zaznaczają historycy to pod Gallipoli rodziła się świadomość Australijczyków jako odrębnego narodu. Podkreśla się również, że to tu narodził się ANZAC, braterstwo między Australią i Nową Zelandią.

Pod Gallipoli zginęło prawie dwanaście tysięcy obywateli australijskich i nowozelandzkich. Dla ich upamiętnienia obchodzi się w tych krajach Anzac Day, zaś film Źródło nadziei ma przypominać tych, którzy tam zginęli w bitwie, która miała miejsce sto lat temu.

{youtube}a7p0exroFVI{/youtube}

 

Tytuł polski: Źródło nadziei
Tytuł oryginału: The Water Diviner
Reżyseria: Russell Crowe
Scenariusz: Andrew Knight, Andrew Anastasios
Premiera kinowa: 13 marca 2015r.
Gatunek: dramat
Kraj produkcji: Australia, Turcja, USA
Czas trwania: 111 min.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *