Niemożność posiadania dziecka, trudności z zajściem w ciążę – to problemy, z którymi boryka się wiele osób i nierzadko tematyka ta podejmowana jest w literaturze bądź w filmach. Jednak chyba nieczęsto zdarza się, by w powieści napisanej przez kobietę do głosu w tej sprawie został dopuszczony mężczyzna. Z taką właśnie sytuacją spotykamy się w książce Barbary Sęk Miłość na szkle, gdzie narratorem jest właśnie on.

38-letni Wojtek Raczyński wraz z 35-letnią żoną Anetą mają ustabilizowaną pozycję zawodową. Oboje pracują, osiągnęli zadowalający ich status materialny. Pieniądze wystarczają im na zaspokojenie podstawowych życiowych potrzeb. Ich związek opiera się na mocnym uczuciu. Czy może im czegoś brakować do szczęścia? Okazuje się, że tak – dziecka. Po roku bezowocnych starań o potomka małżonkowie podejmują decyzję o szukaniu pomocy w klinice leczenia niepłodności. Tym samym wkraczają na drogę, która całkowicie odmieni ich życie, wywracając je do góry nogami.

Historia – wydawałoby się – banalna. Jednak w rzeczywistości wcale taka nie jest. Już od razu muszę powiedzieć, że powieść Barbary Sęk naprawdę mnie zaskoczyła – pozytywnie.

Początkowo wydawało mi się, że będzie to lekka, zabawna historia o małżeńskich perypetiach dwojga ludzi, którzy starając się o dziecko, staną w obliczu wielu nieprzewidzianych, absurdalnych sytuacji. I rzeczywiście – na początku opisane w książce wydarzenia, działania podejmowane przez bohaterów, a właściwie sposób przedstawienia ich przez Wojtka, jego sposób myślenia, poglądy, komentarze do zaistniałych sytuacji, bawiły mnie, wywoływały uśmiech na mojej twarzy, a nawet głośny śmiech. Zresztą i sami Raczyńscy, choć lekarskie zalecenia bywają dla nich trudne czy po prostu krępujące, pierwotnie podchodzą do tego wszystkiego jeszcze na luzie, mocno wierząc w to, że już wkrótce zostaną rodzicami. Jednak po jakimś czasie przestaje już być zabawnie, a robi się coraz bardziej poważnie. Bardzo szybko codziennością Anety i Wojtka stają się kolejne wizyty w klinice, badania, zabiegi, terapie, stosowanie się co do joty do zaleceń lekarskich, poszukiwanie informacji na rozmaitych forach internetowych, presja otoczenia, w tym rodziny, kolejne próby i rosnące, a później zawiedzione nadzieje, smutek, frustracje, rozczarowania, złość, ból, rozpacz, bezradność, a jednocześnie coraz bardziej gorączkowe dążenie do celu, do tego stopnia, że to, czego przecież owocem powinno być dziecko w małżeństwie – miłość – coraz mniej ma wspólnego z prawdziwą miłością, a coraz bardziej z mechanicznie wykonywanymi zaleceniami lekarskimi. Do tego dochodzą jeszcze inne kłopoty rodzinne oraz pogarszająca się sytuacja finansowa, a także trudne wybory, które wymagają szybkich, natychmiastowych decyzji. To wszystko coraz bardziej ich wyniszcza – zarówno ich małżeństwo, jak i każdego z nich z osobna. Wkrótce oboje stają się istnymi kłębkami nerwów, strzępami człowieka, nie mającymi sił na znoszenie kolejnych porażek.

Autorka świetnie ukazała tu związek dwojga znakomicie – wydawałoby się – dobranych ludzi, doskonale się rozumiejących, znających oczekiwania i potrzeby partnera; związek, którego solidne podstawy zaczynają się jednak chwiać; związek, w którym w pewnym momencie pojawiają się pierwsze rysy i pęknięcia, w którym, jak się okazuje, zaczyna czegoś brakować – porozumienia, zrozumienia dla tej drugiej strony, umiejętności pójścia na kompromis? Może czegoś jeszcze?

Podczas lektury mocno zaangażowałam się emocjonalnie w opisaną w książce historię. Wyzwoliła ona we mnie całe pokłady empatii, zaczęłam współodczuwać to, co musieli czuć bohaterowie powieści, i to oboje, nawet wówczas, kiedy ich zapatrywania na zaistniałą sytuację zaczęły się rozmijać ze sobą. Rozumiałam, co każde z nich czuje, rozumiałam racje każdego z nich, a co ciekawe, nie potrafiłam stanąć po żadnej ze stron, wiedząc, w jakiej matni znaleźli się oboje. Te współodczuwane przeze mnie emocje to zasługa autorki książki. Barbara Sęk potrafiła doskonale – dokładnie, wręcz drobiazgowo – odmalować przed czytelnikiem wszystkie etapy drogi, jaką musieli przejść bohaterowie powieści, drogi, która w założeniu ma ich doprowadzić do upragnionego celu, drogi pełnej burz i wybojów. Stworzyła przy tym bardzo wiarygodnych bohaterów, którzy nie są jedynie papierowymi postaciami, lecz po prostu żyją. Pokazała nam ich życie od podszewki, nie szczędząc intymnych szczegółów, otworzyła przed nami ich serca, pokazała uczucia, odsłoniła psychikę, ukazała emocjonalne i fizyczne, jakże boleśnie ludzkie reakcje. W tych postaciach odnaleźć by się mógł z pewnością niejeden z nas. Szczególnie że poruszony w książce problem ukazany został z różnych stron, z różnych punktów widzenia.

Przy okazji autorka dotyka w książce również innych dylematów. Bardzo wiernie ukazując współczesną nam rzeczywistość, prezentuje niektóre jej bolączki, takie jak zanik prawdziwych więzi międzyludzkich, brak wrażliwości, taktu i wyczucia u wielu ludzi, zależność ludzkich decyzji od sytuacji finansowej, od presji otoczenia, od internetowych opinii anonimowych komentatorów.

W tym kontekście w pełni zrozumiały staje się tytuł powieści – nieco symboliczny, niejednoznaczny, dający się zinterpretować na różnych płaszczyznach. Także i grafikę na okładce książki – z jednej strony oszczędną, z drugiej zaś tak wiele mówiącą – uważam za bardzo trafną i pasującą zarówno do tytułu, jak i podjętej w książce tematyki.

Właśnie taki, a nie inny sposób pisania, ujęcia problematyki, przedstawienia przez pisarkę zdarzeń i sytuacji, skonstruowania fabuły i postaci bohaterów, sprawił, iż Miłość na szkle w moim odczuciu nie jest banalną historią. To mocna, prawdziwa do głębi opowieść, która aż kipi od emocji, sięgających w pewnym monecie zenitu; opowieść, która porusza czytelnika, nie pozwala mu o sobie szybko zapomnieć. Z pewnością nie jest też historią przewidywalną. Trzyma w niepewności do końca, a jej zakończenie zaskakuje.

Jak dowiedziałam się, Barbara Sęk, jako pisarka, wyznaje dewizę: SĘK w tym, by pisać tak, żeby odbiorca czytał trzy dni, a myślał o lekturze trzy lata.

Uważam, że Miłość na szkle jest znakomitą ilustracją tej dewizy, zaś autorka książki udowodniła, że tak właśnie potrafi pisać, że ma świetne pióro i rzetelny warsztat literacki, a przy tym posiada ważną umiejętność oddziaływania na odbiorców. Powieść ta naprawdę skłania, a nawet zmusza do przemyśleń. Nie podczas samej lektury, gdyż wtedy nie ma na to zbyt wiele czasu – tak bardzo chce się czytać dalej, by dowiedzieć się, jak potoczą się wydarzenia, co się stanie się z głównymi bohaterami, czy spełni się ich pragnienie, jak zakończy się ich rozpaczliwa walka – walka o dziecko, walka z sobą. Owszem, już i w trakcie czytania zalążki ważnych myśli rodzą się w głowie. Ale dopiero po przeczytaniu całości w pełni formułują się dojrzałe refleksje, przemyślenia, pytania, które warto zadać samemu sobie, próbując postawić się w sytuacji nie tylko Wojtka czy Anety, ale ich przyjaciół, znajomych, członków rodziny.

Szukamy w Internecie wyznań innych mężczyzn. Ciężko. Cholernie ciężko. Tak jakby to kobiety miały w tej kwestii monopol na rozpacz. A przecież facetów to też boli. Do tego stopnia, że aż nie może im przejść przez gardło.

To spostrzeżenie bohatera powieści Miłość na szkle zapewne odzwierciedla rzeczywistość. Przyzwyczailiśmy się patrzeć na ukazany w książce problem przez pryzmat kobiety i jej uczuć. Dlatego, jak wspomniałam na początku, pokazanie go z punktu widzenia mężczyzny, a w dodatku przez kobietę-pisarkę, było chyba trochę nowatorskim i w pewnym sensie ryzykownym eksperymentem. Nie wystarczy przecież tylko uczynić narratorem powieści mężczyznę. Trzeba jeszcze umieć przedstawić go wiarygodnie i prawdziwie. Sądzę, że Barbara Sęk znakomicie wywiązała się z tego zadania i udało jej się osiągnąć zamierzony cel. Oczywiście warto, by i mężczyźni sięgnęli po tę książkę i to sprawdzili, do czego zachęcam. Według mnie powieść ta nie jest bowiem skierowana do jakiejś określonej, wąskiej grupy odbiorców. Tu odnaleźć może się w którejś z ról każdy, bez względu na płeć czy własne doświadczenia w tym zakresie – kobiety i mężczyźni, osoby, które borykały się z podobnymi problemami czy też te, które nigdy na sobie ich nie odczuły.

Warto, naprawdę warto przeczytać tę książkę, która otwiera oczy czytelnika na pewne sprawy, po części obnaża rzeczywistość, w jakiej żyjemy, weryfikuje nasze spojrzenie na świat, uczy empatii, wrażliwości, zrozumienia drugiego człowieka, partnerstwa, wyrzeczenia się egoizmu. Miłość na szkle to powieść zasługująca na jak najbardziej pozytywną rekomendację, toteż szczerze ją polecam.

Autor: Barbara Sęk
Tytuł: Miłość na szkle
Data wydania: 18 lutego 2015
Wymiary: 135×215 mm
Liczba stron: 328
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-7943-603-3
Gatunek: literatura obyczajowa, powieść psychologiczna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *