Poszukując dla siebie lektury pośród lubianych przeze mnie pod względem gatunkowym powieści kryminalnych, stosunkowo nieczęsto sięgam po te, których akcja rozgrywa się w dawno minionych czasach – może dlatego iż na naszym rynku wydawniczym kryminały współczesne chyba jednak dominują ilościowo nad tymi w stylu retro. Z tym większym więc zainteresowaniem rozpoczęłam lekturę powieści Żona złotnika.

Warto wiedzieć, że jej autorka, Sophia Tobin, przez sześć lat pracowała w londyńskim sklepie z antykami, specjalizującym się w srebrach i biżuterii. Zapewne to zawodowe doświadczenie, a także jej własne badania historyczne dotyczące życia pewnego XVIII-wiecznego złotnika, zainspirowały ją do napisania książki.

Jest listopadowa noc 1792 roku. Nocny stróż, Edward Digby, patrolując ulice Londynu, niespodziewanie natrafia na zwłoki znanego złotnika, Pierre’a Renarda, z poderżniętym gardłem. Początkowo wydaje się, iż było to morderstwo na tle rabunkowym – znika bowiem kosztowny zegarek, z którym złotnik nigdy się nie rozstawał. Jednak już wkrótce staje się jasne, że Renard miał niejedno na sumieniu, stąd też mógł mieć wielu wrogów. Kto go zamordował? Oto zagadka, jaką serwuje swoim czytelnikom Sophia Tobin.

A jest to zagadka nie byle jaka. Czytelnikom pragnącym wysnuć samodzielnie jakieś wnioski, które przybliżyłyby ich do odkrycia tajemnicy śmierci Renarda, autorka niczego nie ułatwia. Przeciwnie – tak kieruje akcją, że trudno jest się czegokolwiek domyślić. Fabuła została tu skonstruowana w ciekawy i oryginalny sposób. Pierre’a Renarda poznajemy bowiem z różnych stron: z prowadzonego przez niego od kwietnia 1792 roku dziennika, zawierającego jego wspomnienia i bieżące zapiski, a także poprzez powiązania złotnika z różnymi osobami – żoną, szwagierką, współpracownikami, klientami – i ich wspólne relacje. Te dwie płaszczyzny czasowe wzajemnie przeplatają się w powieści, by w pewnym znaczącym momencie przeciąć się ze sobą.  Czytelnik natomiast podczas lektury ma okazję poznać prawdziwe oblicze złotnika Renarda – uchodzącego powszechnie za szanowanego obywatela, w rzeczywistości zaś człowieka wzbudzającego niechęć i odrazę.

W samym środku intrygi autorka umieściła tytułową żonę złotnika – Mary Renard. Już wkrótce staje się jasne, że to ona jest główną bohaterką powieści. To wokół jej losów osnuta została opowiedziana w książce historia. I jak można się przekonać, choć Renardowie stanowili pozornie dobraną parę, ich małżeństwo było dalekie od doskonałości.

W trakcie lektury snułam różne przypuszczenia co do losów Pierre’a Renarda, przyczyny jego śmierci i osoby zabójcy – nieraz nawet dość nieprawdopodobne. Jednak szczerze wyznam, że żadna z moich hipotez nie okazała się właściwa, a autorka po prostu wywiodła mnie w pole. Zagadka śmierci złotnika pozostała zagadką do ostatnich stron powieści, a jej rozwiązanie całkowicie mnie zaskoczyło, takiej bowiem opcji zupełnie nie brałam pod uwagę i zresztą nie przyszła mi ona nawet na myśl.

Dużym plusem tej książki są bardzo dobrze i barwnie odmalowane XVIII-wieczne realia historyczne, dzięki czemu łatwo jest się wczuć w klimat epoki, a także wiarygodne, pogłębione psychologicznie postaci. Dzięki tym zabiegom mroczna atmosfera gęstnieje ze strony na stronę, wzbudzając u czytelnika prawdziwy dreszcz emocji.

Warto również zaznaczyć, że poza kryminalną intrygą, niejako w jej tle, poruszony został problem ówczesnej niewesołej sytuacji wielu kobiet – osób bezwolnych, całkowicie zależnych najpierw od rodziny, a później od mężczyzn, za których wydawane są często bez możliwości wyrażenia własnego zdania i zadecydowania o swoim losie, przyjmujących na siebie obowiązek „bycia dobrą żoną”.

Ta gorzka prawda historyczna ukazana została przede wszystkim na przykładzie dziejów Mary, choć nie tylko. Temu schematowi poddaje się też postać Harriet Chichester, młodziutkiej żony jednego z klientów Renarda. Współczucie budzi również nieco odmienna, ale też smutna dola służącej państwa Chichester – Joanny. Jak ułożą się dalsze losy tych kobiet? Czy Mary odnajdzie jeszcze w życiu szczęście? Tego dowie się ten, kto przeczyta Żonę złotnika.

Moje spotkanie z tą powieścią kryminalną w stylu retro uważam za bardzo udane. Ciekawie poprowadzona akcja, kryminalna zagadka, stopniowo wychodzące na jaw sekrety, mroczna atmosfera, wątek miłosny i niespodziewane zakończenie sprawiły, iż książkę tę przeczytałam ze sporym zainteresowaniem i wielką przyjemnością. Sądzę, że czas spędzony przy tej lekturze dla nikogo nie będzie czasem straconym, toteż polecam ją wszystkim tym, którzy preferują takie czytelnicze klimaty. Warto przekonać się, jakie tajemnice kryje w sobie Żona złotnika.

Autor: Sophia Tobin
Tytuł: Żona złotnika
Tytuł oryginalny: The Silversmith’s Wife
Przekład: Julita Mastalerz
Data wydania: 13 października 2014
Wymiary: 143×205 mm
Liczba stron: 432
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
ISBN: 978-83-7705-594-6
Gatunek: powieść historyczna, kryminał, thriller

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *