Spotkałam się kiedyś z opinią, że literaturę kryminalną cechuje duże zdeterminowanie regionalne. Mówimy o klasycznym kryminale brytyjskim, o – modnym ostatnio – kryminale skandynawskim, a nawet o charakterystycznym kryminale hiszpańskim, który reprezentuje między innymi Arturo Perez Reverte. A co powiecie, Drodzy Czytelnicy, na kryminał włoski? I to w dodatku taki, którego akcja dzieje się nad malowniczym jeziorem Como? Zapewniam Was, że mimo iż Italia być może nie jest ojczyzną kryminału, warto sięgnąć po Cienie na jeziorze i wraz z uroczą komisarz Stefanią Valenti spróbować odkryć mroczny sekret rodziny Cappellettich – właścicieli pięknej i tajemniczej willi Regina

W ruinach górskiego domku nad jeziorem Como, przy okazji prac budowlanych, znaleziono ludzkie szczątki. Szkielet znajdował się w małej, podziemnej piwniczce, o której istnieniu nikt nie miał pojęcia. Po przeprowadzeniu odpowiedniej ekspertyzy okazuje się, że kości należały do młodego mężczyzny, zabitego strzałem w tył głowy, wcześniej zaś kilkakrotnie postrzelonego w okolicy płuc. Ustalenie tożsamości człowieka, a tym bardziej znalezienie sprawców tej – najprawdopodobniej – egzekucji, okazuje się trudne, bowiem szkielet pochodzi z… czasów drugiej wojny światowej. Sprawa trafia w ręce komisarz Stefanii Valenti – czterdziestopięcioletniej rozwódki i samotnej matki, która w swoją pracę angażuje się zawsze w stu procentach, pali za dużo papierosów Muratti Light, spożywa za dużo kruchych ciastek z jabłkiem i pije zdecydowanie za dużo kawy. Stefania dość szybko trafia na trop prowadzący do tajemniczej willi „Regina” i jej zamożnych właścicieli – zaangażowanej w lokalną politykę rodziny Cappellettich. Sprawa nie jest jednak prosta. Stefania nie ma pojęcia, jak nazywał się zamordowany człowiek, wie jedynie, że ubrany był w wojskowy mundur, nosił okulary, miał przy sobie srebrną papierośnicę z inicjałami K.D. oraz coś, co przypomina pamiątkowy medalion. Mimo to pani komisarz zaczyna drążyć temat. Czyta archiwa prasowe, szuka informacji na temat okolicy, w której znaleziono szczątki, dociera nawet do najstarszej przedstawicielki rodu Cappellettich – wiekowej Germaine – która choć pamięta jeszcze wydarzenia z czasu wojny, niechętnie do nich wraca… Wkrótce trop prowadzi komisarz Valenti coraz dalej i dalej, aż wreszcie kobieta zaczyna gubić się w zagadkach z przeszłości i mrokach historii. Kim był zamordowany K.D. i dlaczego w tak krwawych czasach ktoś zadał sobie tyle trudu, by ukryć jego zgon? Co łączyło mężczyznę z rodziną Cappellettich? Czym podczas wojny trudniła się ta rodzina? I co tak naprawdę stało się ze zmarłą w latach czterdziestych Margheritą, bratową Germaine? Z piękną dziewczyną, której obecność wciąż czuje się w willi „Regina”? Czy Stefania Valenti połączy ze sobą wszystkie puzzle, odkryje tożsamość nieszczęsnego K.D. i odda mu sprawiedliwość?

I jak, Drogi Czytelniku? Na co to wszystko wygląda? Tajemnicze kości, zagadka z czasów wojny, morderstwo sprzed lat, wpływowa rodzina, która zadziera nosa i z pewnością ma w szafie więcej szkieletów niż tylko ten jeden biedak, K.D.? Komisarz Stefania Valenti – rozwódka i samotna matka, pracoholiczka i nałogowa palaczka? Oddana policjantka, w której wersję wydarzeń nikt nie wierzy? No? Na co to wygląda? Schemat? Sztampa? Klisza za kliszą i kliszą pogania?Z pewnością, nie da się ukryć. Ale czy nie jest trochę tak, że cała literatura, o ile w ogóle nie mówimy tutaj o wszystkich bez wyjątku tekstach kultury, nie bazuje na schematach? Czy nie jest tak, że pisarz czerpie z tego, co przeczytał, zobaczył, czego doświadczył i posmakował? A później przetwarza to w sobie charakterystyczny sposób, bawiąc się motywami i kliszami? Wykorzystując je do swoich celów? Nie wiem, jak Wy, ale ja dość lubię tę świadomą grę schematem. I wydaje mi się, że każdy z nas podświadomie czeka na indywidualne wykorzystanie znanych już i utartych wątków. Autorzy Cieni nad jeziorem nie są może bardzo nowatorscy jeśli chodzi o konstruowanie fabuły, mimo to książkę czyta się znakomicie! Początek odrobinę się wlecze, za to później historia wciąga na amen. I dodam tylko, że kryminał Giovanniego Cocco i Amneris Magelli nie jest do końca w moim stylu – a i tak od książki naprawdę nie mogłam się oderwać.

Wszystko w Cieniach na jeziorze jest bardzo spokojne i wyważone. Emocje kryją się gdzieś w tle, tętnią podskórną energią, ale nigdy nie targają bohaterami, nigdy nie dyktują im, co mają robić. Nie kuszą. Każdy każdego szanuje. Nikt nie przeklina. Komisarz Valenti to dama w stu procentach, nawet kartony papierosów wypala z gracją. Stawia pracownikom kawę, kłamie w żywe oczy z wyjątkowym wdziękiem, a pytania podejrzanym zadaje z wielką elegancją. Żadne tam „motherfucker” i walenie pięścią o stół. Nie, nie! Komisarz Valenti ma nerwy ze stali i nawet jeśli podejrzewa kogoś o jakieś paskudztwo, zawsze chętnie wypije z nim kawkę i zje ciasteczko… A swoje i tak wyciągnie. Przy tym Stefania nie cierpi na alkoholizm, nie szuka ekstremalnych przygód erotycznych, nie jest dziwakiem z czymś na kształt syndromu Aspergera, nie cierpi na natręctwa myślowe, nie jest ekscentryczką i nie miewa depresji. Stefania to… dobra policjantka i dobra matka. Zapracowana, ale dobra. I stabilna emocjonalnie. Stara się. I co? Gdzie tu schemat? Gdzie podobieństwo do Wallanderów, Poirotów, Sherlocków czy innego detektywa Marlowe? Zaraz pewnie posypią się pytania o to, czy aby od tej całej Stefanii nie wieje nudą? No tak. W porównaniu z Sherlockiem Stefania jest rzeczywiście nudna. Ale przy tym o wiele bardziej prawdziwa. I taka… uroczo włoska. Cappuccino i makaron muszą być, choćby całe Como roiło się od tajemniczych trupów w piwnicach! A przy tym nasza Stefania czuje wyraźną miętę do młodszego od niej o mniej więcej dekadę lokalnego działacza pro-eko… Można więc uznać, że w głębi duszy ma zadatki na niegrzeczną dziewczynkę. Co do samej fabuły zaś, to przy całej swojej wtórności (czytelnicy z pewnością znajdą dziesiątki podobnych historii) jest ona niebywale smaczna i pięknie opisana. Do tego przeuroczy nastrój i malownicze jezioro Como w tle.

Cienie na jeziorze to niezwykle urokliwy kryminał nie tylko dla koneserów i koneserek gatunku. Wyjątkowy nastrój powieści, malownicza sceneria i soczyste wątki obyczajowo-historyczne wynoszą ją do rangi pozycji uniwersalnych, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Zwłaszcza teraz, latem, warto sięgnąć po książkę Giovanniego Cocco i Amneris Magelli, zapoznać się ze Stefanią Valenti i razem z nią zgłębiać zagadki przeszłości nad zapierającym dech w piersiach jeziorem Como. Warto wyobrazić sobie zapach prawdziwej włoskiej kawy i poczuć na policzkach ciepłą, prawdziwie śródziemnomorską bryzę. Czego chcieć więcej?

Autorzy: Giovanni Cocco, Amneris Magella
Tytuł: Cienie na jeziorze
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Przekład: Stanisław Kasprzysiak
Oryginalny tytuł: Ombre sul lago
Data premiery: czerwiec 2014
Format: 120 x180 mm
Okładka: miękka
Liczba stron: 448
ISBN: 978-83-7392-476-5

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *