Czy prawdą jest, że niektórzy ludzie przypominają modliszki? Że pożerają drugiego człowieka żywcem, kiedy ten odda już wszystko, co miał do zaoferowania? W jaki sposób ludzka modliszka namierza swoją ofiarę? Czy zwraca szczególną uwagę na to, co jest w stanie odebrać, i wyczekuje momentu słabości, zanim uderzy? A może modliszka tkwi w każdym z nas i tylko bodźca trzeba, by się uaktywniła? O tym, a także o innych życiowych rozterkach dojrzałej i mądrej, choć nieco naiwnej kobiety opowiada najnowsza książka Ireny Matuszkiewicz, Modliszka.

Milena Płoszyńska, lat czterdzieści cztery, z zawodu protetyczka, wydaje się mieć poukładane życie, dobrego męża i udanego syna. Pewnego dnia jednak okazuje się, że stabilizacja i świat, który dobrze znała, są tylko i wyłącznie ułudą. Wszystko z dnia na dzień zaczyna się zmieniać, a Milena doświadcza emocji całkiem nowych, dotąd zupełnie jej nieznanych. Mąż, Lucjan, człowiek wydawałoby się spokojny i nieulegający gwałtownym namiętnościom, prowadzi w rzeczywistości podwójne życie. Ma młodszą od siebie o dziesięć lat kochankę, która spodziewa się jego dziecka. Co więc robi Milena, kiedy poznaje prawdę? Wystawia wiarołomnemu mężowi walizki za drzwi. Czy jest z tego powodu szczęśliwa? Nie. Czy będzie, gdy opadną emocje? Szybko okaże się, iż to wcale nie takie proste, zwłaszcza, że być może sama nie jest w tej sytuacji bez winy. Niewierność męża nie stanowi jednak jedynego problemu, z którym Milenie przyjdzie się zmierzyć. Jej syn, Radek, musi się ustatkować szybciej niż planował, ma bowiem również zostać ojcem. Ponadto sprowadza do domu swoją przyszłą, ciężarną, żonę. Czy Milena dogada się z synową? Czy będzie jej odpowiadało życie w pojedynkę? Jaką rolę w życiu bohaterki odegra nowa sąsiadka, Laura Widacka, do złudzenia przypominająca Julię Roberts? I wreszcie, kiedy Milena przekona się, że niektórzy ludzie są niczym modliszki? Że wykorzystują drugiego człowieka i niemal pożerają go żywcem? I co z tym fantem zrobi?

Przy okazji omawiania książki Ireny Matuszkiewicz trzeba najpierw troszkę ponarzekać, ponieważ wiele tu wad i niedociągnięć. Przede wszystkim największą słabością tej powieści jest sama główna bohaterka. Wykreowana wprawdzie w sposób spójny i dość wiarygodnie, jednak obdarzona iście ‚babciną’ mentalnością i dojrzałością, co byłoby bardziej charakterystyczne dla pani po sześćdziesiątce. A Milena Płoszyńska w chwili, gdy poznajmy jej losy, ma lat czterdzieści cztery, możemy więc śmiało powiedzieć, że to młoda kobieta. Powtarzane przez nią w kółko stwierdzenia, iż jest osobą w średnim wieku, a na starość nie będzie robiła tego i owego lub też to i owo zrobi, są irytujące. To wielka sztuka umieć wykreować bohatera tak, by jego sposób myślenia i emocjonalna dojrzałość przystawały do przypisanego mu wieku, nie zaś rzeczywistego wieku samego autora. Irena Matuszkiewicz tej sztuki najwyraźniej nie opanowała. Kolejny minus – dialogi. Rozmowy, które toczą między sobą postaci, wydają się dość płaskie i pozbawione nerwu cechującego żywą mowę. Dopóki jednak dotyczą spraw traktowanych na serio, nie rażą aż tak bardzo. Gorzej rzecz się ma, jeśli chodzi o ‚humor’. Celowo użyłam tutaj cudzysłowu, bowiem humoru jako takiego w powieści właściwie nie ma. Choć wydaje mi się, że miał być lub też jest, a ja po prostu zapatruję się na tę kwestię inaczej niż autorka. Bohaterki rozmawiają, jedna do drugiej rzuca uwagę, a potem śmieją się do rozpuku, tylko nie bardzo wiadomo, z czego. To tyle jednak w kwestii zrzędzenia. Poza wyżej wymienionymi mankamentami Modliszkę czyta się dobrze za sprawą ciekawie poprowadzonej narracji – w partiach opisowych autorka rzeczywiście udowadnia, że potrafi posługiwać się piórem – bogatej galerii postaci drugoplanowych, znakomicie wykreowanego nastroju (fragment dotyczący święta Pieczonego Kartofla sprawił, że ja, urodzony mieszczuch, przez chwilę zamarzyłam nawet o domku z ogródkiem), a przede wszystkim za sprawą podejścia do tematu zdrady małżeńskiej. Podejścia dojrzałego, pozbawionego ckliwości i zbędnego wycia w poduszkę. Lubię silne bohaterki, których nie definiuje jedynie miłość do mężczyzny i przynależność do niego. A taką bohaterką, mimo pewnych psychologicznych niedoróbek, Milena Płoszyńska niewątpliwie jest.

Modliszka Ireny Matuszkiewicz nie jest raczej powieścią dla młodzieży. Zagustują w niej natomiast ludzie dojrzali – nie mylić ze „starzy” – którym nieobce są życiowe zakręty i niespodzianki, jakimi co rusz raczy nas los. Wydarzenia tutaj ukazane mogłyby bowiem stać się udziałem każdego człowieka. Książka Matuszkiewicz jest kolejnym dowodem na to, że najciekawsze scenariusze pisze życie. Pozycja godna polecenia, choć gdyby napisano ją z większym nerwem i wyczuciem dialogu, miałaby szansę stać się powieścią znakomitą.

Autorka: Irena Matuszkiewicz
Tytuł: Modliszka
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data wydania: 8 stycznia 2013
Liczba stron: 488
Oprawa: miękka
Format: 125mm x 195mm
ISBN: 978-83-7839-406-8
Kategoria: proza obyczajowa

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *