Quousque tandem abutere, Catilina, patientia nostra?”
(Jak długo jeszcze będziesz nadużywał, Katylino, naszej cierpliwości?)

– początek pierwszej mowy przeciwko Katylinie wygłoszonej przez konsula Marka Tulliusza Cycerona na posiedzeniu senatu w 63 r p.n.e. do dziś zachwyca pięknem stylu, mistrzostwem języka i porywa siłą przekazu. Nic więc dziwnego, że oskarżenie Lucjusza Sergiusza Katyliny i udaremnienie jego spisku w tak spektakularnych okolicznościach wciąż inspiruje twórców literackich. Tym razem motyw ów wykorzystał John Maddox Roberts w swojej drugiej powieści z cyklu książek o imperialnym Rzymie (pierwsza to Śledztwo Decjusza) zatytułowanej Sprzysiężenie Katyliny.

Główny bohater, Decjusz Cecyliusz Metellus Młodszy, wspomina dawne dzieje, cofając się do czasów swej młodości, a konkretnie – do ostatniego roku republiki, kiedy to piastował funkcję kwestora, najniższy z obieralnych urzędów, odpowiadając za skarbiec umieszczony w świątyni Saturna.

W Rzymie, po triumfie Lukullusa, który odniósł zwycięstwo nad Mitrydatesem i Tigranesem, nadszedł czas spokoju i względnego dobrobytu. Wojny domowe z czasów Mariusza i Sulli odeszły w zapomnienie, niezwyciężone legiony ostatecznie rozprawiły się z wrogami imperium – któż więc pozostał, by zagrażać Rzymowi? Chyba tylko sami Rzymianie…

Decjusz, który nade wszystko ceni sobie proste życiowe rozkosze i przyjemności ciała, poznaje na uczcie wieńczącej triumf Lukullusa Lucjusza Sergiusza Katylinę – człowieka, który przegrał nominację na urząd konsula z Cyceronem. Kilka dni później dochodzi do tajemniczego morderstwa – ofiarą jest lichwiarz i ekwita, niejaki Oppius. W tym samym czasie Decjusz przypadkowo odkrywa nielegalny skład broni w podziemiach świątyni Saturna. Kierując się swoją nadzwyczajną intuicją, łączy ze sobą te fakty, podejrzewając istnienie w Rzymie spisku mającego na celu zamach stanu.

Powoli zbliża się do kręgu spiskowców; działając jako podwójny agent próbuje przejrzeć ich zamiary i poznać mocodawcę Katyliny. Czy i tym razem magiczna mieszanka sprytu, inteligencji i odrobiny szczęścia ocali go przed niebezpieczeństwem, a Rzym – przed wewnętrznym zagrożeniem?

Sprzysiężenie Katyliny to – podobnie jak jak pierwsza część serii – kryminał historyczny, jednak tym razem akcent przenosi się z rzeczownika na jego określenie. Zabójstwa inicjujące wątek kryminalny pojawiają się bowiem niejako na peryferiach fabuły, której osią jest śledztwo prowadzone przez bohatera w celu wykrycia zdrady. Nie czyni to jednak powieści mniej atrakcyjną, wręcz przeciwnie. Mamy szansę spojrzeć na fragment starożytnej historii ironicznym okiem cynicznego i bystrego obserwatora, jakim jest Decjusz Metellus, a z radością i ulgą muszę stwierdzić, że w porównaniu do poprzedniej części dowcip znacznie mu się wyostrzył i wysublimował. Dzięki temu nasza wędrówka meandrami rzymskiej polityki, spisków i intryg niepozbawiona jest lekkości i godnej podziwu nonszalancji, która znacząco ją ubarwia. Encyklopedyczne wykłady na temat antycznej obyczajowości, wierzeń i mitologii zostały bezpowrotnie zarzucone, na czym konstrukcja powieści tylko i wyłącznie zyskała. Autorowi wreszcie udało się zachować właściwe proporcje – rozwój akcji jest dynamiczny i pełen napięcia, a jej tempo płynnie regulowane przez liczne ciekawostki obyczajowe umiejętnie wplatane w tok fabuły, dzięki czemu nie zaburzają one jej rytmu. Tło historyczno – obyczajowe nie przytłacza fabuły, lecz jest delikatnie, acz wyraźnie wyczuwalne.

Każdy, kto orientuje się w historii starożytnej, z pewnością podejrzewać będzie przebieg akcji i zakończenie powieści, jednak w żadnym razie nie umniejsza to przyjemności obcowania z lekturą. Intrygujące opisy rzymskiej codzienności i polityczne zawirowania okraszone ironicznym stylem wciągają bez reszty i pozwalają ujrzeć wiele faktów znanych z kart historii w innym świetle. Powieść byłaby naprawdę dobra, gdyby nie fatalny pomysł uwspółcześnienia języka bohaterów, nad którym bolałam przy okazji recenzji Śledztwa Decjusza. Wtręty takie, jak „misz-masz”, „impreza”, „kumple”, czy – o zgrozo! – „indyjski” i „niemiecki” każą wątpić w kompetencje autora, tłumacza czy korektora. Na szczęście pojawiają się sporadycznie, nie rażą tak bardzo, jak w poprzedniej części (a może po prostu do nich przywykłam?) i w sumie bledną przy licznych atutach powieści.

Reasumując: Sprzysiężenie Katyliny odznacza się nieporównywalnie lepszą konstrukcją fabuły niż pierwsza część cyklu, wiele też zyskała na ironicznym stylu i ciekawszym ujęciu rozmaitych aspektów historii starożytnej. Wielbicielom tematyki z pewnością przypadnie do gustu – zdziwiłoby mnie, gdyby stało się inaczej.

Recenzję poprzedniej książki z cyklu, Śledztwa Decjusza, przeczytasz TUTAJ.

Autor: John Maddox Roberts
Tytuł: Sprzysiężenie Katyliny
Wydawca: Bellona
Data wydania: 2012
Liczba stron: 342
Okładka: miękka
Gatunek: powieść historyczna, kryminał

Autorka recenzji prowadzi literackiego bloga Zwiedzamwszechswiat.blogspot.com.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *