Lehane znany jest szerokiej publice głównie dzięki adaptacjom filmowym – Rzece Tajemnic oraz Wyspie Tajemnic. Ciemności, weź mnie za rękę jest drugą powieścią serii Kenzie – Gennaro, które opowiadają o losach dwójki prywatnych detektywów. Nie powinno to jednak zrazić czytelników, którzy nie mieli okazji zapoznać się z twórczością tego amerykańskiego pisarza. Powieść będzie smakołykiem dla fanów, jak i dla tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z Dennisem Lehane’m.
Narracja powieści jest pierwszoosobowa – wszystkie wydarzenia opowiadane są przez Patricka Kenzie – detektywa samotnie spędzającego Święto Dziękczynienia i wspominającego bliskich, którzy go opuścili. Czy umarli? Czy coś im się stało? Tego dowiemy się z czasem, czytając kolejne rozdziały. Autor z rozmysłem buduje swoją powieść na zasadzie retrospekcji – zaostrza nasz apetyt już na samym początku, abyśmy zapragnęli jak najszybciej rozwiązać tajemnicę czekającą zarówno na detektywów jak i na nas.
Patrick Kenzie i Angela Gennaro tym razem mają zadbać o cenioną doktor psychiatrii oraz jej syna, którzy najprawdopodobniej stali się celem bostońskiej mafii. Przecież tylko mafia może być na tyle bezczelna, aby wysłać zatroskanej matce pojedyncze zdjęcie jej rodzonego syna. Przerażona Diandra prosi detektywów o obserwowanie jej pociechy, która, jak się okazuje, na uczelni prowadzi życie, najdelikatniej mówiąc, rozwiązłe. W międzyczasie Kenzie spotyka swoją dawną koleżankę z klasy, która następnego dnia zostaje znaleziona martwa z jego wizytówką w ręce. Przypadek? Jak wiemy w prozie kryminalnej nie ma miejsca na przypadki i zbiegi okoliczności, a Ciemności… jest tego doskonałym przykładem.
Muszę przyznać, że początkowo zdenerwowało mnie to, że narracja jest pierwszoosobowa, a autor bawi się ze mną w kotka i myszkę. Zupełnie nie miałam ochoty na opowieść opuszczonego detektywa po traumatycznych przeżyciach. Jednak już po kilku stronach dałam się wciągnąć bez reszty w świat brudnego Bostonu i wszystkich jego mrocznych tajemnic, kryjących się w ciemnych zakamarkach. A im dalej w las, tym przyjemniej czytało mi się tę układankę wydarzeń misternie uknutą przez Lehane’a. Fabuła jest niewątpliwie główną zaletą tej powieści. Fani kryminałów oraz wszyscy ci, którzy są w stanie docenić dobrze napisany kawałek literatury rozrywkowej w sekundzie wsiąkną w świat przedstawiony przez autora. Niepokój, który zasiano w nas na samym początku, powoli kiełkuje wspomagany zaskakującymi zdarzeniami oraz rozwojem akcji. Intryga rozwija się stopniowo, powoli, abyśmy jak najdokładniej smakowali wszystkiego, co ukazuje nam Lehane – począwszy od prywatnego życia detektywów, przez śledzenie młodego bawidamka, aż po okrutne zbrodnie, które opisywane są z niesamowitym kunsztem i pisarskim wyczuciem. I chociaż wszystko to przekazywane jest czytelnikowi bez pośpiechu, by przypadkiem nie zachłysnął się natłokiem wydarzeń, to ja nie nudziłam się nawet przez ułamek sekundy.
Oczywistym jest jednak, że dopracowana fabuła nie wystarcza, aby książkę nazwać dobrą. Przecież nie od dziś wiadomo, że o poziomie literatury decyduje przede wszystkim stopień umiejętności pisarskich danego autora. Pomysł na treść jest rzeczą drugorzędną, a w przypadku, gdy twórca całkowicie nie radzi sobie z pisarskimi obowiązkami, staje się zupełnie nieznaczący. I choć z wrodzonej wredoty chciałabym napisać, że Lehane zawiódł na polu dialogów lub przedstawienia postaci, to niestety byłoby to całkowite zafałszowanie rzeczywistości. Postaci, które autor powołał do życia, wydają się być tak prawdziwe jak każdy z nas. Nie tyczy się to tylko głównych bohaterów, ale również tych mniej znaczących, którzy pojawiają się w powieści wyłącznie przelotnie. Za to Lehane’owi, jak zresztą każdemu pisarzowi, który stanowczo rezygnuje z chodzenia na skróty i tworzenia manekinów, zamiast postaci literackich, należą się wielkie brawa. Każda z osób pojawiających się w powieści ma swój własny, niepowtarzalny rys, który odróżnia ją od pozostałych. Taką postacią jest Bubba Rogowski – przyjaciel dwójki detektywów z lat szkolnych, który wybrał trochę mniej legalną drogę życia niż swoi rówieśnicy. Jednak majstersztykiem bohaterów drugoplanowych jest psychopatyczny Kevin Hurlihy. Kolejny szkolny znajomy naszych bohaterów, który w okularach ze szkłami przypominającymi denka od butelek i z charakterystycznie cienkim głosikiem jest w stanie wzbudzić panikę niejednego twardziela. Zaletą powieści jest również warstwa dialogów, które są dopasowane idealnie do każdego z bohaterów. Nie ma dłużyzn, nie ma żałosnych odzywek świadczących o nieumiejętności pisania twórcy. Jest za to sporo sarkazmu i naturalności. Wszystko to sprawia, że Ciemności, weź mnie za rękę czyta się od początku aż do stopki redakcyjnej z ogromną przyjemnością i sporą dozą napięcia.
Chociaż recenzja jest już praktycznie zakończona, to jednak nie umiałabym sobie odpuścić chociażby krótkiej notki, dotyczącej niekompetencji korektora zajmującego się tą powieścią. Już na pierwszych stronach czytelnika rażą w oczy literówki, które pojawiają się stanowczo zbyt często, jak na książkę wydaną przez szanujące się wydawnictwo. Jest to jedyny mankament tej pozycji, paradoksalnie zupełnie niezależny od autora. Świadczy to chyba tylko o tym, jak dobrą powieścią jest Ciemności, weź mnie za rękę. Każdemu, kto z twórczością Lehane’a jest za pan brat oraz wszystkim tym, którzy jeszcze nie mieli okazji zapoznać się z twórczością tego pana – jak najbardziej polecam!
Tytuł: Ciemności, weź mnie za rękę
Tytuł oryginalny: Darkness, Take my hand
Autor: Dennis Lehane
ISBN: 978-83-7648-839-4
Data wydania: 4 sierpnia 2011
Pierwsze polskie wydanie: 2005
Wymiary: 140x205mm
Oprawa: miękka
Liczba stron: 408
Wydawnictwo: Prószyński Media
Tłumaczenie: Andrzej Leszczyński
Gatunek: sensacja, kryminał