Meridon to ostatnia odsłona sagi rodu Laceyów opowiadająca o burzliwych losach dziedziców prastarej posiadłości Wideacre w hrabstwie Sussex. Mimo, iż trylogia oscyluje wokół historii jednej rodziny, a każdy z tomów liczy grubo ponad sześćset stron, autorka włożyła wiele trudu i zadbała o to, by czytelnik nawet przez moment nie czuł znużenia; poszczególne tomy nieodmiennie zaskakują rozwojem fabuły, losy bohaterów nie zawsze toczą się zgodnie z naszą wolą czy przewidywaniami, zaś umiejętnie stopniowane napięcie przywodzi na myśl baśnie Szeherezady. Mimo sporej objętości lektura wciąga jak narkotyk – łatwo zatracić się w jej hipnotyzującym uroku i bez chwili wytchnienia śledzić losy kolejnych pokoleń Laceyów owładniętych destrukcyjnymi namiętnościami, z których najbardziej zgubną jest obsesyjna miłość do ziemi.
Kategoria: Przygodowa i historyczna
„Tajemnica Nostradamusa”, Judith Merkle Riley – recenzja
Przekonałam się, że po książki Judith Merkle Riley – podobnie jak Philippy Gregory – mogę sięgać w ciemno bez obaw, że mnie rozczarują czy zawiodą moje oczekiwania. Za każdym razem wiem, czego się spodziewać i jest to pewność wynikająca nie ze znużenia, raczej ze świadomości mistrzowskiego opanowania warsztatu pisarskiego, dogłębnej znajomości realiów opisywanej epoki i głębokiej pasji wyczuwalnej w każdym zdaniu. Jednakże tym razem autorka Księgi Małgorzaty i Czary wyroczni zupełnie mnie zaskoczyła.
„Szubienicznik”, Jacek Piekara – recenzja
Ech, ta nasza wspaniała Polska szlachecka… Historia przepełniona fascynującymi opowieściami, genialnymi wręcz charakterami, niepowtarzalnym klimatem nieskrępowanej fantazji, błysków krzyżujących się szabel, czynów bohaterskich traktowanych czasem na równi ze zbrodniczymi… Szkoda, że stosunkowo niewielu autorów sięga po natchnienie do tamtych czasów – czytałabym to wszystko w czambuł. Robią swoje wspomnienia z wczesnej młodości – dzień, w którym odkryłam trylogię sienkiewiczowską na zawsze pozostał w mojej pamięci. Dlatego właśnie niezmiernie się cieszę, gdy trafiam na powieść, której akcja toczy się w czasach, gdy po karczmach dymiły podgolone łby, szable furkotały, a panowie szlachta tłukli kryształowe szklanice o ściany drewnianych dworków. Oczywiście wszyscy doskonale wiemy jak to wyglądało w rzeczywistości, do czego doprowadziły prywata, zdrady, i tym podobne, niemniej jednak nieposkromiona wyobraźnia sarmackiej braci przyciąga mnie jak magnes.
„Żona sułtana”, Jane Johnson – recenzja
Muszę się Wam do czegoś przyznać – zdarza mi się oceniać książkę po okładce… Gdyby obwolutę tej powieści zdobiła przepełniona namiętnością para – ona w przezroczystych tiulach i wymyślnych szarawarach, on w turbanie i kapciach z podkręconymi noskami – to na dłużej niż sekunda mój wzrok by na niej nie spoczął. Na szczęście grafik wymyślił prześliczną i przyciągającą wzrok kompozycję. Część żółtego filigranu pociągnięta jest delikatnie złotą farbą, a to, co na pierwszy rzut oka wydaje się być zwykłym kolorem niebieskim, w rzeczywistości jest nasyconym turkusem kojarzącym mi się z magią obcej kultury. I wygląda naprawdę interesująco. Zaintrygowała mnie i nawet sugestie, że jest to jedynie niezwykle romantyczna historia nie zdołały mnie od przeczytania Żony sułtana odwieść. I bardzo się z tego cieszę. Powiedzenie, żeby nie oceniać książki po okładce nie zawsze się sprawdza.
„Dziecko szczęścia”, Philippa Gregory – recenzja
Dziecko szczęścia to drugi po Dziedzictwie tom sagi rodu Laceyów autorstwa Philippy Gregory – a sięgałam po niego z obawą i świadomością, że jeśli po raz kolejny pisarka pozwoli mi zajrzeć w otchłań szaleństwa właścicieli majątku Wideacre, znów przyjdzie mi przez dłuższy czas wracać do emocjonalnej i psychicznej równowagi. Trylogia ta jest jak narkotyk: wiesz, czym grozi lektura, a i tak nie potrafisz się oprzeć jej hipnotyzującemu urokowi, grozie towarzyszącej zatracaniu się bohaterów w szaleństwie, atmosferze chaosu i zniszczenia, jakiego stali się sprawcami, a przede wszystkim intensywnej sile osobowości Beatrice, z którą obcowanie dosłownie wyczerpuje psychicznie i bezwzględnie wymaga czasu na solidne ochłonięcie. Krótka przerwa pomiędzy kolejnymi częściami sagi jako tako przywróciła mi wewnętrzny spokój i nie pozwoliła dłużej opierać się lekturze.
„Ballada o wzgardliwym wisielcu”, Stanisław Rembek – recenzja
Ballada o wzgardliwym wisielcu oraz dwie gawędy styczniowe jest książką niezwykłą – wznawiana co jakiś czas, zekranizowana, napisana przepiękną polszczyzną, arcyciekawa, a mimo to nadal prawie nieznana. Nikt mi o niej na studiach słowem nie wspomniał… W styczniu tego roku została ponownie wydana przez wydawnictwo Zysk i S-ka z okazji 150 rocznicy wybuchu powstania styczniowego. Na wstępie w oczy rzuciła mi się przede wszystkim piękna okładka, na której wykorzystano zdjęcia i grafiki pochodzące ze zbiorów Biblioteki Narodowej.
„Powstali 1863”, Elżbieta Szczęsnowicz – recenzja
Zanim wzięłam do ręki książkę Elżbiety Szczęsnowicz usiadłam sobie w kąciku, puściłam cichutką muzykę i zaczęłam rozmyślać – co ja właściwie wiem o Powstaniu Styczniowym. Czytałam Wierną rzekę, Gloria victis, Nad Niemnem, a poza tym kilka powieści, w których przewija się wątek odważnej młodzieży albo dziadka-powstańca. Jeśli chodzi o genezę, o okres przed powstaniem, to niezapomnianą lekturą pozostanie na wieki Dziecię Starego Miasta Kraszewskiego, jedna z najpiękniejszych książek mojego dzieciństwa.
„Dziedzictwo”, Philippa Gregory – recenzja
Dziedzictwo to debiutancka powieść mojej ulubionej autorki powieści historycznych, a zarazem pierwsza część sagi rodu Laceyów – trylogii osadzonej w realiach szczególnie bliskich sercu Philippy Gregory, bo w XVIII – wiecznej Anglii.
„Pieśń miecza” Bernard Cornwell – recenzja
Pieśń miecza to czwarta część cyklu Wojny wikingów autorstwa Bernarda Cornwella. Popularny angielski pisarz, znany głównie dzięki Trylogii Arturiańskiej oraz serii Kampanie Richarda Sharpe’a osadzonej w czasach wojen napoleońskich, tym razem, z charakterystycznym dla siebie rozmachem, fantazją i dbałością o zaplecze historyczne, mierzy się z jednym z najkrwawszych okresów w dziejach wysp brytyjskich. IX wiek to dla Brytanii czas wewnętrznych konfliktów spychających marzenie o zjednoczonej Anglii w siną dal oraz nieustannych najazdów duńskich wikingów.
„Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu” Juliet Grey – recenzja
Maria Antonina to jedna z najbardziej znanych kobiet w dziejach, zaś jej tragiczne losy po dziś dzień rozpalają masową wyobraźnię, intrygują i stanowią niewyczerpane źródło natchnienia dla scenarzystów, reżyserów czy powieściopisarzy. Urokowi legendy nie oparła się również Juliet Grey, amerykańska pisarka zajmująca się historią europejskich rodów panujących, dając wyraz swej fascynacji w beletryzowanej biografii nieszczęsnej królowej, której pierwszy tom, zatytułowany Maria Antonina. Z Wiednia do Wersalu mam właśnie przed sobą.