Powieść sensacyjna Hilary Norman pt. „W sieci kłamstw” zaciekawiła mnie od pierwszych stron. Właściwie już notka na okładce wydała mi się fascynująca. Jest zwykły dzień. Do domu restauratorów z samego rana przychodzi gosposia, jak zwykle chce budzić córkę gospodarzy do szkoły, ale zastanowia ją to, że pana jeszcze nie ma w kuchni, a codziennie witał ją nad filiżanką kawy. W ogóle dom jest jakiś cichy, ciemny, wszystko ją w tym domu przeraża. W małżeńskiej sypialni znajduje trzy ciała – zakrwawione zwłoki małżonków i leżącą między nimi ich czternastoletnią córkę. Nagle dziewczynka siada. Jest cała we krwi. Zaczyna krzyczeć.
Czy po takiej zapowiedzi nie chcielibyście wiedzieć, co tam się stało? Zaczęłam czytać z wielkim zainteresowaniem. Poznawałam bohaterów – policjanta prowadzącego dochodzenie, lekarza badającego Cathy po przywiezieniu jej do szpitala, panią psycholog – wszak tej dziewczynie była potrzebna natychmiastowa pomoc psychologa – wyobrażacie sobie gorszy stres? Dziewczynka obudziła się między zakrwawionymi zwłokami rodziców!
Dalszy ciąg powieści pisany jest z perspektywy tej właśnie pani doktor – Grace. Ona bierze chyba najbardziej czynny udział w dojściu do prawdy, to jej nieprawdopodobne hipotezy i przypuszczenia zmuszają wydział śledczy do wytężonej pracy i szukania niemożliwego.








Granatowa krew