W październiku 2012 roku ukazał się zbiorek opowiadań Mordercze miasta. Szukając bliższych informacji o książce, trafiłam na portal prowadzony przez autorki książki. Zbrodnicze siostrzyczki piszą recenzje, informują i promują literaturę kryminalną. Można powiedzieć, że opowiadania stanowią plon ich wspólnych zainteresowań i pasji. Na blogu orientujemy się od razu, że wymieniony portal nie jest jedynym osiągnięciem autorek. Każda z nich ma własne sukcesy. Adrianna Michalewska to laureatka warsztatów literackich oraz konkursów zorganizowanych przez Agora SA; Marta Guzowska jest archeologiem i pisarką, wydała powieść Ofiara Polikseny; kryminał na wesoło Agnieszki Krawczyk znajdował się przez dłuższy czas na liście bestsellerów księgarni Empik. Osobiście nigdy nie spotkałam się dotąd z ich utworami, więc stwierdziłam, że warto przyjrzeć się Morderczym miastom, gdzie poznać można sposób pisania pań od razu hurtowo.
Dziecięce koszmary to najnowsza powieść popularnej amerykańskiej pisarki Lisy Gardner, autorki takich bestsellerów, jak W ukryciu, Zaginiona czy ostatnio przeze mnie czytana Samotna. Tym razem Gardner stworzyła – kolejny w swojej karierze – znakomity thriller psychologiczny, którego fabuła oscyluje wokół tematu boleśnie poruszającego i przerażającego zarazem: zaburzeń psychicznych występujących u dzieci. Głęboka trauma przeżyta we wczesnym dzieciństwie lub – równie często występujące – wrodzone skłonności i obciążenia psychiczne, to zaledwie pierwszy akt dramatu ciągnącego się przez całe życie zarówno dla chorego, jak i jego najbliższego otoczenia. Autorka, kreując życiorysy dwóch kobiet: matki borykającej się z chorobą synka i pielęgniarki dziecięcego oddziału psychiatrycznego, a zarazem ofiary rodzinnej tragedii, spina je sensacyjno – kryminalną klamrą, co daje zaskakująco dobry, porażający siłą wyrazu, efekt.
Boom na skandynawskie kryminały trwa! Na rynku pojawiają się coraz to nowe powieści z mroźnej Norwegii czy Szwecji, i choć dzięki temu fani i fanki prozy z dreszczykiem otrzymują większą możliwość wyboru, to ogrom literatury skandynawskiej ma też drugie dno. Mianowicie coraz trudniej jest przebić się przez warstwę kiepskich i przeciętnych książek, by dotrzeć do prawdziwych wisienek na torcie, których wbrew pozorom nie ma aż tak wiele. Pisarze, na których publikacjach widnieją reklamy zachwalające kunszt i liczba sprzedanych egzemplarzy, nie rzadko nie są warci swojej ceny. Jak sprawy mają się z nowym kryminałem Olle Lönnaeusa? Tego dowiecie się z recenzji.
Mari Jungstedt – popularna szwedzka dziennikarka i prowadząca programu telewizyjnego, właśnie wydała w Polsce kolejną, ósmą już powieść, składającą się na gotlandzką serię z inspektorem Andreasem Knutasem. Już okładka przygotowuje nas na świetną lekturę, gdyż Niebezpieczna gra ogłoszona została światowym bestsellerem, który sprzedał się w nakładzie 2 milionów egzemplarzy. Czy faktycznie książka jest tak dobra, jak obiecuje?
Kiedy skończyłam czytać Morderstwo na mokradłach, chciałam natychmiast sięgnąć po kolejną powieść Saszy Hady. Nic z tego. Morderstwo… jest bowiem literackim debiutem młodej autorki, czego nigdy bym się nie domyśliła, biorąc pod uwagę jej sprawność językową, doskonale skonstruowaną fabułę, znakomicie wykreowane postacie i niebywały talent do opowiadania historii. Morderstwo na mokradłach to kryminał w starym, dobrym stylu, jaki dawniej prezentowała sama mistrzyni – Agatha Christie.
Gdyby pokusić się o stworzenie rankingu najsłynniejszych, a zarazem najbardziej żywotnych bohaterów literackich, z pewnością w ścisłej czołówce znalazłby się nie kto inny, a najwybitniejszy detektyw wszech czasów, Sherlock Holmes. Arthur Conan Doyle niejeden raz uśmiercał swego bohatera, Holmes zawsze jednak powracał i nie przeszkodziła mu w tym taka drobnostka, jak śmierć autora. Odradzał się i materializował na kartach powieści wielu innych pisarzy – lepszych lub gorszych – i wciąż żyje w świadomości kolejnych pokoleń wiernych fanów, jakby jego nadzwyczajna osobowość rozsadzając ramy powieści zawładnęła w ten sposób zbiorową wyobraźnią.
Czym różni się kryminał osadzony w czasach współczesnych od tego, którego akcja rozgrywa się w czasach nam nieznanych? Teoretycznie w niczym – to udowodnił nam Marek Krajewski. Nie ważne, który to rok. Zawsze znajdą się w nim dobrzy i źli, psychopaci i ludzie, którzy mają za zadanie ich złapać. Prawidła są więc te same, choć osadzone w innej niż nasza rzeczywistości. Rosa Montero w swoich Łzach w deszczu postanowiła zmierzyć się z przestępstwem w przyszłości. A w jej wizji świat daleki jest od utopii.
Święta tuż, tuż, dlatego postanowiłam nadrobić kolejną książkową zaległość. Jako że dopadło mnie już świąteczne rozleniwienie, postanowiłam poczytać coś lekkiego i przyjemnego. Żadnych cięższych powieści, które kazałyby mi myśleć – wszak taki okres sprzyja błogiemu lenistwu, nawet czytelniczemu. Niedawno zaznajomiłam się z pierwszą częścią bestsellerowej serii autorstwa Janet Evanovich pod tytułem Jak upolować faceta. Po pierwsze dla pieniędzy. Teraz przyszedł czas na sięgnięcie po jej kontynuację.
Norweska mistrzyni kryminałów Anne Holt (tym razem w duecie z Berit Reiss-Andersen) prezentuje nam swoją kolejną książkę W jaskini lwa. To już czwarta powieść z cyklu o Hanne Wilhelmsen. Tym razem to jednak nie ona jest główną bohaterką. W śledztwie zastępuje ją przyjaciel – Billy T.
Mary Higgins Clark zwana jest w Ameryce królową suspensu. Ta słynna na całym świecie pisarka ma na swoim koncie takie tytuły, jak Dom nad urwiskiem czy Gdy moja śliczna śpi. Każda z jej powieści staje się bestsellerem i gwarantuje sukces wydawniczy. Higgins Clark nie jest w prawdzie autorką tej samej rangi, co Agatha Christie i Raymond Chandler – klasycy czarnego kryminału, jednak radzi sobie w tym gatunku świetnie. Znakomicie kreuje świat przedstawiony i bohaterów, z wyczuciem stopniuje napięcie i po mistrzowsku konstruuje fabułę. Podobny efekt osiągnęła w powieści Zaginiony rękopis, który, na szczęście, nie jest kolejną próbą naśladowania pisarstwa Dana Browna, jak się z początku obawiałam.