Kategoria: Fantastyka i horror
Pewnego dnia przed dom Ricky’ego Delatolli zajeżdża handlarz antykami, który prezentuje mu swoje towary. Mężczyzna nie do końca rozumie zamiary sprzedawcy, bo nie wyrażał żadnych chęci zakupu. Okazuje się, że handlarz nie chce nic sprzedać – po prostu przed jego domem zostawia piękne, stare krzesło i odjeżdża. Jest jakaś siła i urok w tym meblu, która każe nowemu właścicielowi zabrać mebel do domu. Od tego czasu w jego mieszkaniu, ale i w sąsiedztwie zaczynają dziać się dziwne rzeczy, które nie tylko życie Rick zamieniają w koszmar.
„Kostnica”, Graham Masterton – recenzja
Coś zaczyna budzić się w pewnym starym domu… Jego mieszkaniec twierdzi, że dom oddycha, a czasem ze ścian słychać dźwięk, który przypomina bicie serca. John Hyatt z wydziału sanitarno-epidemiologicznego początkowo sceptycznie podchodzi do opowieści staruszka, ale już niedługo na własnej skórze przekona się, z czym tak naprawdę ma do czynienia.
„Dziecko ciemności”, Graham Masterton – recenzja
Dziecko ciemności to opowieść grozy, którą angielski pisarz Graham Masterton w całości osadził w Polskich realiach. Akcja książki toczy się w Warszawie. To w niej dochodzi do serii niewyjaśnionych i brutalnych morderstw. Nieznany sprawca pozbawia swoje ofiary części ciała, które odnajdywane są na terenie całego miasta. Jedna część została odkryta na placu budowy nowoczesnego Hotelu Sanackiego…
„Opowiem ci mroczną historię”, Stefan Darda – recenzja
Stefan Darda dał się poznać szerokiemu gronu czytelników głównie jako autor powieści grozy: znakomitego Domu na Wyrębach oraz tetralogii Czarny Wygon. Opowiem ci mroczną historię to pierwszy w dorobku pisarza zbiór opowiadań zawierający dziewięć utworów – kilka z nich ukazało się wcześniej w jednej z antologii grozy, jednak przeważającą większość stanowią teksty dotąd niepublikowane.
„Sprzedawca strachu”, Robert Ziębiński – recenzja
Sprzedawca strachu to pierwsza polska książka prawiąca o Stephenie Kingu przez pryzmat ekranizacji, ale i biografii autora. Znajduje się w niej antologia wszystkich najważniejszych zekranizowanych dzieł króla grozy. King wydał do tej pory 65 książek i napisał ponad 200 opowiadań.
„Frankenstein”, Mary Shelley – recenzja
Nazwisko Frankenstein zna każdy z nas. Nawet ci, którzy, mówiąc delikatnie, stronią od intelektualnych rozrywek i wytworów kultury, kojarzą je z… paskudnym monstrum – rosłym, kanciastym, z wybałuszonymi ślepiami, „pocerowaną” twarzą i trupio bladą cerą. A tymczasem owo monstrum, którego wizerunek w tak ekspresyjny sposób rozsławiło głównie kino, wcale nie nosiło nazwiska Frankenstein. To nazwisko należało do jego kreatora. Młodego naukowca, Wiktora Frankensteina, który opętany twórczą obsesją, pragnieniem pokonania śmierci i wiarą w nieograniczone możliwości nauki, powołuje do życia przerażającą istotę. Mary Shelley napisała swoją powieść blisko dwa wieki temu, mając zaledwie dziewiętnaście lat. Kiedy przystępowała do pracy, nie spodziewała się zapewne, że stworzy jeden z najpopularniejszych i najbardziej żywotnych mitów w historii kultury.
„CEO Slayer. Pogromca prezesów”, Marcin Przybyłek – recenzja
Noc była mroczna jak knowania dyrektora do spraw marketingu.
W takich właśnie okolicznościach poznajemy CEO Slayera – odzianego w płaszcz i kapelusz, wyposażonego w zdobycze najnowszej technologii, słusznego wzrostu i o szerokich barach faceta o facjacie przywodzącej na myśl Clinta Eastwooda czy innego Paula Hogana (to ten od Krokodyla Dundee). Nasz bohater zmierza właśnie na akcję, którą wcześniej precyzyjnie zaplanował, akcję, która kończy się potężnym mordobiciem w męskiej toalecie ekskluzywnej restauracji. Oskarżony: Filip Chmiel, naddyrektor potężnej firmy, pozbawiony skrupułów finansista. Zbrodnia: bycie psychopatycznym palantem. Wyrok: wydany i wykonany jednoosobowo przez samozwańczego mściciela. Czas i miejsce akcji: Warszawa, 2048 rok w świecie, w którym rządzą bezkarne korporacje.
„Nadciąga legion grozy”, Raymond E. Feist – recenzja
Nie wiem czy w przypadku Raymonda E. Feista potrafię być obiektywna. W dużej mierze to jemu zawdzięczam to, że pokochałam czytanie. I fantastykę. Do dziś pamiętam emocje, jakie towarzyszyły mi podczas czytania Adepta magii. To była książka magiczna! Przeczytałam ją dosłownie jednym tchem. Teraz powrót do twórczości Feista niósł wiele niebezpieczeństw…
„Takeshi. Cień Śmierci”, Maja Lidia Kossakowska – recenzja
Nie mam nic przeciwko brutalności w książkach. Może być krew, trupy i zabójstwa. A zabójców lubię najbardziej. Dlatego Siewca wiatru Kossakowskiej powinien mnie wciągnąć. Niestety, po dwóch podejściach, książka ta nadal pozostaje nieprzeczytana. Ale Takeshi? To zupełnie inna twórczość. Chociaż krew poleje się nie raz.
„Wszystko zostaje w rodzinie”, Aneta Jadowska – recenzja
Gdy skończyłam czytać poprzednią cześć serii o Dorze Wilk – Zwycięzca bierze wszystko, stwierdziłam że im dalej, tym gorzej. Z każdym tomem historia zaczynała się rozpływać, a po książki Anety Jadowskiej sięgałam z przyzwyczajenia. Wszystko zostaje w rodzinie wraca jednak nieco na właściwe tory.