Czerwiec 1964 roku, Frankfurt. Na sądowym korytarzu Lena spotyka Heinera – pochodzącego z Wiednia mężczyznę, który miał zeznawać jako świadek w procesie przeciwko nazistowskim zbrodniarzom z Auschwitz. Przypadkowa znajomość przeradza się we wzajemną miłość. Lena i Heiner decydują się połączyć swe losy. W miarę upływu czasu kobieta poznaje szczegóły obozowej przeszłości swojego męża. A także nieodwracalny wpływ, jaki wywarła ona na jego psychikę. Poznajemy je również my, czytelnicy powieści Moniki Held.
Monika Held jest niemiecką pisarką i dziennikarką. Mieszka we Frankfurcie nad Menem. Za swoją pracę publicystyczną na temat stanu wojennego w Polsce oraz za współorganizowanie transportów z pomocą dla byłych więźniów Auschwitz została uhonorowana Medalem Wdzięczności przez Europejskie Centrum Solidarności. Warto o tym wiedzieć, bowiem te jej doświadczenia znajdą również odbicie w powieści Tam, gdzie nie czuć już lęku.
W książce tej tematyka wojenna i obozowa poruszona została w taki sposób, z jakim wcześniej w literaturze się nie spotkałam. Owszem – poznajemy tu też obozowe realia i warunki panujące w Auschwitz: cele głodowe, komory gazowe, krematoria, okrucieństwo nazistów, wszechobecna śmierć, strach, brak nadziei… I chociaż – jak wspomniałam – czytałam wiele książek, na podstawie których realia te dane mi już było poznać, opisy zawarte w książce Moniki Held jak najbardziej poruszają i przerażają. Jednak dużo bardziej według mnie przerażające i głęboko poruszające jest to, co stanowi główną warstwę powieści: wpływ obozowych przeżyć na psychikę ludzką. Autorka znakomicie, w sposób dogłębny i precyzyjny, głównie na podstawie postaci Heinera (choć także i innych postaci, które pojawiają się w powieści) ukazała traumę ludzi, którzy przeżyli piekło obozów koncentracyjnych.
Heiner ukazany został w książce jako człowiek, którego jakaś część już na zawsze pozostała w Auschwitz. To człowiek, który pragnie miłości, a zarazem odczuwa strach przed tym uczuciem. To człowiek, którego jedynym sensem życia po Auschwitz było danie świadectwa, a zostaje przygnieciony bezsensem wynikającym z faktu, że choć sprawcy zostali skazani, swoje wyroki odsiadują bez choćby cienia skruchy i zrozumienia dla tego, co sami uczynili. To człowiek, którego dręczy poczucie winy: bo przeżył, a inni nie; bo przyglądał się śmierci innych i nic nie zrobił, choć wie, że nie mógł niczego zrobić; bo wie, że ceną za życie jednego człowieka była śmierć innego. Heiner to człowiek, który zapadł na nieuleczalną chorobę o nazwie Auschwitz, a przejawia się ona między innymi określonymi lękami i obawami, nawykami i natręctwami, których nie da się wykorzenić. Spójrz, Leno… Tymi słowami Heiner, nieraz zupełnie niespodziewanie, rozpoczynał opowieść o Auschwitz, kiedy tylko coś – jakiś zupełnie niewinny widok, miejsce, przedmiot – wywoływało w nim skojarzenia z obozem.
A Lena? Również na jej postaci skupiła się autorka w powieści, pokazując trudną walkę, jaką dzień po dniu musiała toczyć ta kobieta. Choć jest ona pewna swej miłości, nie wie, czy wystarczy jej na to, by pokonać koszmary, jakie tkwią w kochanym przez nią mężczyźnie. Choć wydaje się, że zdołała poznać Heinera bardzo dobrze, wciąż bywa dla niej nieprzewidywalny. W jej życiu zdarzają się chwile, że ma już po prostu dość.
Czy wzajemna miłość może pokonać upiory koszmarnej przeszłości? Lena i Heiner wspólnie walczą o to, lecz nie jest to łatwe. Ona stara się zrozumieć, on stara się przekazać swe odczucia, a jednocześnie oboje mają świadomość tego, że kto sam nie doświadczył koszmaru obozów koncentracyjnych, nigdy do końca go nie zrozumie, nie poczuje tego, co czuli więźniowie obozów, nie zobaczy tego, co oni widzieli.
Sytuację dwojga bohaterów powieści, obrazującą zapewne sytuację wielu innych osób, doskonale wyrażają słowa kobiety, która zapytana przez jednego z obozowych towarzyszy Heinera o to, jak to jest żyć z jednym z nich, odpowiada: A jak miałoby być? To tak, jakby kochać pieśniarza, który nie potrafi przestać śpiewać pieśni swojego życia. Śpiewa rano, śpiewa w południe i po południu, wieczorem i nocą. Pieśń ma wiele zwrotek. Musisz ją lubić, w przeciwnym razie oszalejesz.
Książka Moniki Held wywarła na mnie ogromne wrażenie, czego nawet się nie spodziewałam. Wywołała we mnie całą gamę najprzeróżniejszych uczuć i emocji. Potrafiła mną wstrząsnąć, przerazić mnie i zasmucić, a zarazem wzbudzić nadzieję. Przede wszystkim zaś wyzwoliła we mnie całe pokłady empatii. Autorka znakomicie moim zdaniem oddała wewnętrzne przeżycia swoich bohaterów. Jak wspomniałam, powieść ta mocno podkreśla fakt, iż przeżyć tych, którzy byli w obozie, nie jest w stanie w pełni zrozumieć ten, kto sam tego nie przeżył, nie doświadczył. I z tym się zgadzam. Jednak uważam, że na ile tylko jest możliwe przekazanie tych odczuć, udało się to właśnie Monice Held. Jej książka pozwala w dużym stopniu zrozumieć tych ludzi i ich psychikę. Dodam przy tym, że stworzone przez pisarkę postaci są pełne realizmu. Podczas lektury uderza nas prawdziwość ich reakcji, zachowań, uczuć. W dużej mierze jest to zasługa świetnego warsztatu pisarskiego Moniki Held, która potrafiła w taki właśnie sposób zaprezentować swoich bohaterów. Na pewno też nie bez znaczenia był fakt, iż Heiner, Lena oraz ich polscy przyjaciele mają swoje prawdziwe pierwowzory, o czym dokładniej przeczytać można w książce.
Tam, gdzie nie czuć już lęku to według mnie wyjątkowa i nietuzinkowa książka. To poruszająca do głębi duszy i chwytająca za serce opowieść, która zapada na długo w pamięć. Bolesna i smutna, ale też pełna ciepła. Niełatwa miłość, która wyłania się na kartach tej powieści spośród przerażających obrazów okrucieństwa i śmierci, jest niczym promyk słońca rozpraszający ciemne chmury. Gorąco zachęcam do poznania tej wzruszającej i niezwykłej historii.
Autorka: Monika Held
Tytuł: Tam, gdzie nie czuć już lęku
Tytuł oryginalny: Der Schrecken verliert sich vor Ort
Przekład: Magdalena Jatowska
Data wydania: 18 lutego 2015
Wymiary: 125×200 mm
Liczba stron: 304
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Świat Książki
ISBN: 978-83-7943-724-5
Gatunek: powieść psychologiczno-obyczajowa