Okładka jest bardzo intrygująca. Spojrzenie kobiety wykracza poza barierę zdjęcia, ale wydaje się szklane, puste. Kobieta ma ciemne włosy i piegi. Nie jest klasycznie piękna. Nie topi się w pastelach, nie uśmiecha się. Pomyślałam sobie, patrząc na tę okładkę, że Najdroższa to chyba nie jest tradycyjna, „życiowa” obyczajówka. Że musi być coś niepokojącego w tej powieści, skoro czytelnika wita akurat taka, a nie inna fasada. I rzeczywiście… Jeżeli sądzicie, że Najdroższa Wandy Żółcińskiej to kolejna łzawa historyjka o udręczonej życiem kobiecie, istnej świeckiej świętej, która bez reszty poświęca się dla chorej na Alzheimera matki, ale za zakrętem już czeka na nią wybawienie w osobie księcia z bajki, który wynagrodzi cały trud i uniesie swą wybrankę do marmurowego pałacu na białym koniu, jesteście w błędzie. Książęta są tu wybrakowani, podejrzani i irytujący, a świecka święta korony cierniowej nie nosi wcale dzielnie i z dumą. Najdroższa to powieść, która chwyta za gardło.

Sonia, bohaterka-narratorka Najdroższej (jej imię pojawia się w powieści tylko raz, na samym końcu), ma trzydzieści kilka lat, pracuje w korporacji, spotyka się z dwoma mężczyznami naraz i opiekuje się nieuleczalnie chorą matką. Matką, o której mówi zawsze „Ona”. Sonię przytłacza poczucie odpowiedzialności za Nią. To właśnie dla Niej Sonia przesiaduje w korporacji, choć tej pracy szczerze nienawidzi. Ale przecież Ona musi mieć zapewnioną opiekę. Pielęgniarka, ośrodek, leki – wszystko kosztuje. Sonia stara się stanąć na wysokości zadania i być odpowiedzialna, a jednak jej stosunek wobec matki jest chłodny. W tej relacji nie ma miejsca na łzy, na tkliwość, na czysto ludzki i czysto dziecięcy żal. Nie wiemy, z czego wynika chłód Sonii wobec matki. Może ta relacja wygasa wraz z postępem choroby? I miłość zostaje wyparta przez zmęczenie, rezygnację, poczucie osamotnienia i beznadziei? A może w przeszłości wydarzyło się coś, co każe Sonii zachować dystans? O tej przeszłości czytelnik dowiaduje się niewiele – otrzymuje zaledwie strzępy informacji, z których trudno zbudować jakąś całość. A być może Sonia po prostu już taka jest? Chłodna i zdystansowana, schowana w kokonie obojętności, niepotrafiąca kochać naprawdę? Bo przecież Sonia nie lubi nawet samej siebie. Ma silnie rozwinięty instynkt samozachowawczy – a przynajmniej dopóki żyje jej matka – ale nie potrafi okazać sobie dobroci. Nie myśli o sobie pozytywnie, nie myśli pozytywnie o tym, co robi, jest słaba i w głębi serca – pod pancerzem wykutym z lodu i pozorów – potwornie przerażona. I dlatego szuka ratunku. Szuka go w kimś. Ale i tutaj, zamiast się naprawdę ratować, wymierza sobie karę, wikłając się w chore relacje z mężczyznami.

Miłosny trójkąt, w ramach którego funkcjonuje Sonia, oparty jest na ogranym schemacie. Bohaterka+TenDobry+TenZły. TenDobry – August – wydaje się tak idealny, że aż nierzeczywisty. Dla Sonii byłby gotów na wszystko. Ma dobre serce, jest uczynny, pomocny, cierpliwy. Czeka. TenZły – Maciej – każe jej natomiast czekać na siebie. Ma żonę i dwójkę dzieci, jest wredny, złośliwy i cyniczny. Traktuje Sonię jak zabawkę, którą można od czasu do czasu zdjąć z półki, pobawić się nią, a później znowu odłożyć na miejsce. I ona się z tej półki nie ruszy. Będzie czekała, aż wróci właściciel, sięgnie po nią ponownie i wprawi w ruch. Sonia, oczywiście, woli TegoZłego. Znosi upokorzenia, jest ślepa na wady, a nawet kiedy już przejrzy na oczy, nadal będzie czekała na telefon, nadal nie powie „nie”. Postępuje głupio, zachowuje się w sposób irytujący i nielogiczny. Być może wybiera Maćka właśnie dlatego, że on traktuje ją źle? A Sonia nie umie przyjąć dobroci. Nie potrafi jej docenić ani oddać. Może też nie potrafi zmusić się, by pokochać TegoDobrego? Ponieważ nie potrafi pokochać samej siebie? Zwrot „najdroższa”, który w monologach wewnętrznych Sonia kieruje właśnie do siebie, jest tutaj wyjątkowo cyniczny. Sonia przecież wcale tak o sobie nie myśli. Nie jest dla siebie droga, nie jest dla siebie ważna. Nie potrafi nawet odpowiednio odżywić własnego ciała. Znany z literatury schemat miłosnego trójkąta Żółcińska ogrywa po swojemu. Zaplątuje w niego ludzi dalekich od ideału, którzy nie potrafią zbudować zdrowych relacji, którzy są egocentryczni i narcystyczni, zagubieni i słabi. Bo przecież nawet August – TenDobry – ma swoje za uszami i próbuje niezwykłą (żeby nie powiedzieć nieziemską) dobrocią odkupić dawne winy. Obraz relacji międzyludzkich w powieści Żółcińskiej to prawdziwy majstersztyk. Autorka rysuje portret psychologiczny bohaterki z niezwykłą wnikliwością i wrażliwością, sugestywnie oddaje skrajnie rożne emocje, od histerii po euforię, od nienawiści po czułość.

Na szczególną uwagę w powieści Żółcińskiej zasługują sposób prowadzenia narracji i język. Strumień świadomości ubrany jest tu w rwaną frazę. W nerwowe stacatto, w skandowany monolog, który odarto z wszelkiego fałszu. Bohaterka-narratorka jest z czytelnikiem szczera, wprowadza go w swój wewnętrzny świat i obnaża wszystkie słabości, mówi o tym, co w niej złe, obrzydliwe, wstydliwe. Jeżeli czytelnika usiłuje okłamać – wówczas okłamuje również samą siebie. Jak w „prawdziwym” życiu… Kto z nas nie zobaczył w tym portrecie choćby cząstki siebie? Przecież nasz wewnętrzny autoresponder też niekiedy zawodzi. My również mówimy do siebie „najdroższa”/”najdroższy”, ale wcale tak nie myślimy. I nasze wewnętrzne „ja” wie o tym doskonale.

Żółcińska porusza w Najdroższej temat niezwykle uniwersalny. Mówi o odpowiedzialności – o uwikłaniu w nią, o jej odrzuceniu, o zmuszeniu się do jej przyjęcia. O emocjonalnym dojrzewaniu i poszukiwaniu samego siebie. O pragnieniu wolności wreszcie, która może stać się zarówno wybawieniem, jak i przekleństwem. Znakomita, dojrzała, przemyślana, mądra powieść. Nieoczywista i stwarzająca niezliczone możliwości interpretacji. Ważna.

Autor: Wanda Żółcińska
Tytuł: Najdroższa
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data premiery: 13 stycznia 2015
Liczba stron: 348
ISBN: 9788379611232

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *