PiaskownicaKsiążka trafi do księgarni 26 sierpnia.

Pomimo panującego równouprawnienia, podział obowiązków w małżeństwie nadal pozostaje problemem. Co się stanie, gdy za sprawą magicznego zaklęcia mąż i żona zamienią się rolami?

Młode małżeństwo wychowuje dwuletniego synka. Natasza i Olaf kochają się, lecz przytłoczeni codziennością i przemęczeni sprawami przyziemnymi, nie mogą się porozumieć. Kobieta tęskni za życiem zawodowym, mężczyzna poświęca się jedynie pracy i nie znajduje czasu dla rodziny.

Jednak pewnego dnia budzą się rano i świat wygląda zupełnie inaczej. W jakiś niezrozumiały sposób Natasza i Olaf zamieniają się ciałami. Zszokowani, nie mogąc nic zrobić, by odwrócić magiczne zaklęcie, zmuszeni są żyć dalej. Ona idzie do pracy męża, on zostaje w domu z  dzieckiem. Świat z perspektywy drugiej płci wygląda zupełnie inaczej niż sobie wyobrażali…

Wydawnictwo: Replika
Premiera: 26.08.2010
ISBN: 978-83-7674-069-0
Oprawa: miękka + skrzydełka
Stron: 160, format: 120/200
Redakcja: Magdalena Bandurska
Gatunek: współczesna powieść polska


Fragment książki:

 

– Nawet nie mam czasu, by spokojnie wziąć
rano prysznic! – Nie zwracając uwagi na siedzącego
obok malca, Natasza wyrzucała z siebie
w drodze do restauracji skumulowaną od
dłuższego czasu frustrację. – Ty stroisz się jak
paw, wychodzisz do pracy, znikasz na cały
dzień…a ja?
– A ty masz cały dzień dla siebie i do dyspozycji
panią Helę.
– Akurat. I tak wszystko, co mam do zrobienia,
robię z dzieckiem. Ty wychodzisz wcześnie,
wracasz późno. Wiesz, czasami czuję się jak samotna
matka. Nie mam chwili dla siebie, nawet
w weekendy mały nie może zostać z tobą, bo gdy
tylko się oddalam, zaczyna płakać.
– W takim razie oddajmy dziecko do dziadków,
tak jak to robią inni, wtedy będziesz miała
aż nadto wolnego czasu.
Faceci, pomyślała Natasza, i ich wspaniałe
rozwiązania problemów niemające żadnego
sensu.
– Wcale nie o to mi chodziło…
Mały Eryk, nic nie rozumiejąc, patrzył przez
okno i radośnie obserwował mijające ich tramwaje.
– Mówię ci to dlatego – ciągnęła dalej – że ja
też czuję się czasami zmęczona i potrzebuję wytchnienia,
a przede wszystkim twojego wsparcia,
a nie niani.
– No więc znalazłem dla ciebie rozwiązanie:
dziadkowie.
– Sam dobrze wiesz, że nie o takim rozwiązaniu
myślę… – mówiła coraz głośniej, poirytowana
jego oschłym podejściem.
– A o jakim?
– Wiesz, czasami mam wrażanie, że zbyt biernie
zajmujesz się Erykiem. – W tym momencie
wkroczyła na niebezpieczne terytorium; wiedziała,
jak bardzo go boli, gdy tak mówiła.
– Słuchaj, nie jestem jedynym ojcem, którego
nie ma w domu cały dzień. I tak, w przeciwieństwie
do innych, cały weekend spędzam z wami,
a nie na realizacji własnych pasji.
– Inni ojcowie mnie nie interesują… Zresztą
ja też mam pasje.
– Dopóki utrzymanie domu i rodziny jest na
mojej głowie… A kto ci zabrania się realizować?
– Chcesz teraz powiedzieć, że jesteśmy z Erykiem
intruzami. Tego już za wiele. Proszę bardzo,
możemy się zamienić rolami, ja wrócę do
pracy, a ty zajmiesz się dzieckiem.
– Tylko że przy twoich zarobkach nie przeżylibyśmy
nawet jednego tygodnia. A poza tym, kto
zdecydowałby się zatrudnić matkę małego
dziecka. Ja z pewnością nie. Taki pracownik
to niekończąca się lista problemów. Natasza,
skończmy tę niepotrzebną dyskusję.
Olaf wziął głęboki oddech. Nie potrafił zrozumieć,
dlaczego Natasza od pewnego czasu
tak dziwnie się zachowuje. Uważał, że miała
wszystko, o czym niejedna kobieta mogłaby tylko
pomarzyć: duży, piękny apartament, męża, który
dobrze zarabiał, wakacje w luksusowych kurortach
i w dodatku nianię do pomocy. Dzięki jego
zarobkom nie musiała pracować, tylko mogła się
oddać macierzyństwu. O ile sobie dobrze przypominał,
to właśnie na tym najbardziej jej zależało,
kiedy zdecydowali się na dziecko: na tym,
by samodzielnie go wychować, po prostu z nim
być. A teraz, zamiast się cieszyć z tego wszystkiego,
wiecznie wierciła mu dziurę w brzuchu
i na każdym niemal kroku demonstrowała swoje
niezadowolenie.
– A więc uważasz, że do niczego się nie nadaję
– kontynuowała.
– Kochanie, staram się po prostu wytłumaczyć
ci, że życie jest brutalne, a w pracy, jak sama
dobrze wiesz, nie ma miejsca na sentymenty. No,
Natasza… daj spokój, nie kłóćmy się już…
Tak właśnie przeważnie kończyły się ich rozmowy
– na bagatelizowaniu jej potrzeb. Natasza
nie miała siły przebicia. Jakakolwiek próba rozmowy
z Olafem prowadziła do jednej konkluzji…
czuła się jak idiotka, niezrównoważona,
nieznająca życia. No bo co kobieta, która od
dwóch lat nie wychyliła nosa spoza sterty pieluch,
mogła wiedzieć o prawdziwym życiu.
Na domiar złego, na koniec rozmowy, gdy
atmosfera w samochodzie już i tak stawała się
nie do zniesienia, Eryk radosnym głosem oznajmił:
– Cie do babi!
– Widzisz, nasz syn wie, co dla niego najlepsze.
– Olaf zaśmiał się.
Natasza do końca drogi nie odezwała się już
ani słowem.