Czytając tę książkę, odnosi się wrażenie, iż piractwo dało podwaliny organizacji zwanej mafią. W książce można bardzo łatwo dostrzec, jak historia zatacza koło – narkopiraci nadal działają w rejonie, w którym zaczynali swą „przygodę z morzem” tytułowi piraci z Karaibów. Jednak największe zdziwienie nadchodzi, gdy czytamy o funduszach jakie stworzył Pablo Escobar dla swoich przemytnikow, zupełnie jak kilka wieków wstecz Jean de Vasseur – wybrany w 1640 roku na zarządcę zółwiej wyspy – Tortugi. Również sama wyspa jest ciekawa, a właściwie fakt, iż naprawdę istniała. Nie jeden fan filmowej serii Piraci z Karaibów może być zdziwiony, ale to nie jedyny znany i rozpoznawalny element ze świata przedstawionego w filmie: Czarnobrody również pojawia się w książce Henryka Mąki.
Gdy czytamy opis tej swoistej pirackiej oazy – Tortugi (w książce został jej poświęcony cały rozdział), otrzymujemy obraz tworzenia się państwa. Gdy piraci odkryli tę wyspę, zaczęli ją poznawać, zauważono iż miejsce to posiada bardzo dobre warunki do bytowania. Atuty obronne, a także dobra ziemia, którą można wykorzystywać do uprawy sprawiły, iż pierwsi osadnicy nie zastanawiali się długo czy stworzyć na niej swój „dom”. Dzięki temu w końcu łotry miały gdzieś swoją przystań, powoli zaczęły tworzyć się tawerny, a następnie prawdziwy system administracyjny – działający bardzo sprawnie, którego mógłby pozazdrościć nie jeden z ówcześnie, miłościwie panujących.
Autor prowadzi czytelnika przez siedem rozdziałów, w których roi się od swoistych zagadek, ciekawostek… Podróż ścieżką, której przewodnikiem jest Henryk Mąka, jest ciąglym zaskoczeniem.
Język ksiązki jest dość prosty. Autor nie używa niepotrzebnych ozdobników, które mogłyby znużyć czytelnika. Piraci z Karaibów, to bardzo dobrze napisana książka; zwięzła, logiczna – informacje wynikają z siebie, autor nie wprowadził najmniejszego zamieszania w treści. Pomimo tak konkretnego przekazu, autor wplótł w historie piratów element dobrze opowiedzianej historii – morskiej opowieści. Nie raz są to straszne historie, nieprzewidywalne, trzymające w napięciu ale i takie (przede wszystkim jeżeli chodzi o czasy współczesne), które uświadamiają skalę swego rodzaju postępu w pirackim fachu. Kiedyś piraci z Karaibów mieli najlepsze mapy, kompasy, dzisjaj piraci z Karaibów mają już nie tylko najlepsze mapy i kompasy, mają najlepsze technologie – nie tylko w zakresie nawigacji.
W książce można także odnależć ryciny map i portrety najważniejszych postaci, a także aktualne zdjecia miejsc, które kiedyś były celem ataku morskich rzezimieszków. Jest to istotny atut tej publikacji, dzięki któremu czytelnik urozmaica swoją przygodę na karaibskich morzach.
Starsi czytelnicy, lub ci którzy lubią zagłębiać się w trochę starszą literaturę marynistyczną, zaczną kojarzyć Piratów z Karaibow z już wydaną pozycją Wiesława Andrzejewskiego z 1980 roku pod tytułem Piracki tryptyk. Jednak książki, pomimo tej samej tematyki, różnią się od siebie – ukazują ten sam świat, ale w zupełnie inny sposob.
Pamięć o łotrach spod szyldu „wesołego Rogera” (czarna bandera z trupią czaszką i skrzyżowanymi piszczelami tak właśnie się nazywa), bardzo często pozostała w świecie… alkoholu: Kapitan Morgan, krwawa Merry… Czy te nazwy nie brzmią znajomo? Oprócz tego mamy ich na mapie i oczywiście w literaturze i filmie. Nie jeden więc raz są oni obecni w naszym życiu – częściej jednak, zapomniani.
Dzisiaj pirat to również osoba działająca niezgodnie z prawem, jednak tym, co łączy go z piratami z nieprzewidywalnych południowych mórz, jest już tylko nazwa. Warto pamiętać o tych prawdziwych piratach, nie tylko wznosząc w górę trunek… Warto też poznać ich historię, która wciąż inspiruje wielu twórców i twórczyń kultury, sztuki, literatury…
Tytuł: Piraci z Karaibów
Autor: Henryk Mąka
Wydawca: Bellona
Data wydania: kwiecień 2013
Wymiary: 125 x 205 mm
Liczba stron: 267
Oprawa: miękka
ISBN: 978 – 83 – 11 – 12597 – 1
Kategoria: literatura faktu