Moda na klimaty postapokaliptyczne trwa! Zarówno w wydaniu ambitnym, jak Droga McCarthy’ego, jak i młodzieżowym z Igrzyskami śmierci na czele. Niedawno w Polsce ukazała się też postapokaliptyczna perełka Roberta McCammona Łabędzi śpiew. Nie zabraknie również miejsca na wiecznie żywe w literaturze (jak i filmie) zombie. Jak w tym apokaliptycznym miszmaszu odnajduje się pani McHugh – zdobywczyni nagród Hugo i Locus, o czym skrupulatnie informuje nas wydawca? Miejscami oryginalnie, miejscami wtórnie, czasem popisując się zaskakującą dbałością o realizm, innym razem zaś zostawiając bohaterów (i czytelnika) z wydarzeniami, które nawet nie pretendują do miana prawdopodobnych.

Zawsze miałam i chyba zawsze będę mieć mieszane odczucia co do zbiorów opowiadań. Choć niejednokrotnie krótkie formy są bardziej pomysłowe i lepiej zrealizowane niż długie powieści, rzadko zdarza się by każdy z umieszczonych w zbiorze tekstów utrzymywał wysoki poziom. Tak jest również w przypadku opowiadań McHugh – czasem autorka pokazuje wysoką formę pisarską, czasem spada po równi pochyłej. Teksty w zbiorze Po apokalipsie są nierówne. Niektóre plasują się wysoko na skali ocen, jednak większość z nich jest średnia, przyjemna, acz bez większych zachwytów.

Za główny temat swoich tekstów McHugh obrała apokalipsę, która we współczesnej literaturze funkcjonuje w przeróżnych formach. Autorka wykorzystuje motyw epidemii (Specjalna ekonomia i Efekt działania siły odśrodkowej), zombie (Naturalista) a także Ameryki po wybuchu bomby lub nieokreślonej katastrofie (Zagubiony chłopiec: dziennikarz w terenie oraz tytułowe Po apokalipsie). To najbardziej apokaliptyczne, w ogólnie przyjmowanym tego słowa znaczeniu, opowiadania. Ukazują świat i ludzi w obliczu tragedii, która odmienia spojrzenie zarówno na moralność jak i człowieczeństwo. Najsilniej zakorzenione w tej tematyce jest tytułowe opowiadanie, które czytelnikowi prawdopodobnie od razu skojarzy się z genialną Drogą Cormaca McCarthy’ego. McHugh pokazuje tu niejako wariację na temat tego, co przedstawił nam amerykański pisarz – świat wali się z niewiadomych przyczyn, matka z córką pragną dostać się do obozu, który prawdopodobnie znajduje się gdzieś w Kanadzie. Perspektywa jest tu jednak bardziej zwierzęca, brak w obrazie McHugh ciepła i troski, jest tylko strach, próba przetrwania i zniecierpliwienie. Kobieta ma już dość wędrówki, braku ciepłej wody i czystej pościeli, ale przede wszystkim swojej córki, która jest słaba i nieporadna. Również pierwsze opowiadanie w zbiorze może spodobać się fanom literatury post-apo. Autorka ukazuje nam miasto opanowane przez zombie, w którym znajdują się… skazani przestępcy. Pomysł na niecodzienną kolonię karną bardzo przypadł mi do gustu, jest nietypowym potraktowaniem tematyki zombie, w którym McHugh łączy perfidne zło człowieka z niezrozumiałym, destrukcyjnym zachowaniem istot nam nieznanych. Opowiadaniem ze zmarnowanym potencjałem jest niewątpliwie Efekt działania siły odśrodkowej. W tym tekście wirus czai się w ukryciu. Wszystkich, prócz wegetarian, czeka bolesna, długa choroba i śmierć. Jednak autorka po macoszemu potraktowała zarówno samą chorobę jak i ludzi ogarniętych paniką, o których jedynie wspomniała. Ukazała tylko ślady, tropy, jak na przykład niepohamowane zbieractwo jednej z bohaterek, odzwierciedlające chaos upadającego świata. Gdyby poświęcić im odrobinę więcej uwagi i miejsca, mogłyby one pogłębić portrety psychologiczne postaci przez co samo opowiadanie stałoby się dużo bardziej wiarygodne, a przez to prawdziwie przerażające.

W zbiorze Po apokalipsie jest jednak sporo opowiadań, które z tematyką apokaliptyczną mają niewiele wspólnego. Prócz kompletnie nietrafionego Królestwa ślepców i Wyprawy do Francji, autorka sprawnie przedstawia bogate historie obyczajowe, które posiadają nawet swoisty balast psychologiczny. Do moich ulubionych należy opowiadanie Bezużyteczne rzeczy, które klimatem odrobinę przypominają mi Hańbę J. M. Coetzeego. Los mieszkającej w Nowym Meksyku rzeźbiarki lalek ma w sobie coś ze zbliżającej się apokalipsy, którą obserwować możemy każdego dnia oglądając wiadomości w telewizji. W krótkiej opowieści o zwykłej kobiecie starającej się związać koniec z końcem znajdujemy ślady brutalności świata, w którym żyjemy, zarówno w sferze fizycznej jak i uczuciowej. Choć tekst ten nie jest stricte apokaliptyczny, uważam go za najlepiej skonstruowane opowiadanie w całym zbiorze.

Po apokalipsie nie jest tak bardzo apokaliptycznym zbiorem, jak kazałby nam przypuszczać sam tytuł. Zawiera jednak dobre opowieści wpisujące się w nurt post-apo, jak i historie tylko odrobinę zahaczające o tą tematykę. I choć pani McHugh nie zachwyciła mnie, nie postawiła pytań, których nikt wcześniej nie zadał, a tym bardziej nie dała żadnych nowych odpowiedzi, jej zbiór uważam za przyjemny, momentami nietypowy i oryginalny głos współczesnej fantastyki.

PS. Choć nie ma to nic wspólnego z merytoryczną stroną opowiadań, nie jestem w stanie odmówić sobie tego skromnego akapitu, który, mam nadzieję, dotrze do osoby przeprowadzającej korektę zbioru Po apokalipsie. Nawet gdyby pani Maureen McHugh napisała dzieło sztuki, trudno byłoby je czytać ze względu na nagminne literówki jak i błędy interpunkcyjne, które wytrąciłyby z równowagi nawet analfabetę. Czytelnicy, strzeżcie się!

Autorka: Maureen F. McHugh
Tytuł: Po apokalipsie
Data wydania: 4 lutego 2014
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 220
Kategoria: fantastyka