Jednym z takich wynalazków jest niezaprzeczalnie telegraf bezprzewodowy, prekursor radia. Aż trudno uwierzyć, jak bardzo ten wynalazek, który dziś stanowi integralną część naszego życia, był początkowo niedoceniany. Rewolucyjna przecież metoda przesyłania informacji na odległość za pomocą fal elektromagnetycznych, długo była traktowana przez opinię publiczną z nieufnością, lekceważeniem i sceptycyzmem i uchodziła za zwykłą ciekawostkę, niewiele znaczącą fanaberię, która nigdy nie przyniesie równie wymiernych i praktycznych korzyści jak tradycyjny telegraf.
Co ostatecznie przyczyniło się do tego, że łączność bezprzewodowa zaczęła się cieszyć powszechnym szacunkiem i należnym jej uznaniem? Czy świadomość płynących z jej odkrycia korzyści kształtowała się stopniowo, czy też wyrosła na bazie nagłego, spektakularnego sukcesu? I drugie pytanie, pozornie z innej beczki: co łączy włoskiego fizyka, konstruktora i laureata Nagrody Nobla Guglielmo Marconiego z angielskim lekarzem i mordercą Hawleyem Crippenem? Odpowiedzi na te pytania znajdziemy w najnowszej książce Erika Larsena. Grom z jasnego nieba to oparta na bogatym materiale źródłowym opowieść o dwóch niezwykłych ludziach, którzy w zaskakujący sposób i w różnym stopniu przyczynili się do popularyzacji łączności radiowej. Związki między nimi są nieoczywiste, jednak zależności wyraźnie dostrzegalne: historia Crippena uczyniła więcej dla akceptacji telegrafu bez drutu jako praktycznego środka łączności niż wszystkie poprzednie wysiłki Marconiego razem wzięte. Zanim jednak czytelnik odkryje ten związek, będzie musiał uważnie prześledzić fabułę składającą się z dwóch głównych wątków opisujących historię życia włoskiego konstruktora i angielskiego mordercy.
Guglielmo Marconi, choć nazywany jest fizykiem, nie miał wykształcenia predestynującego go do tego miana. Cała jego dość uboga wiedza pochodziła z obserwacji eksperymentów z falami elektromagnetycznymi na uniwersytecie i własnych doświadczeń na strychu rodzinnego domu. Jego wiedza była czysto praktyczna, niepodparta żadną teorią, ale dzięki temu nieskażona wątpliwościami nękającymi uczonych, według których transmisja fal poza horyzont nie jest możliwa. I chociaż na całym świecie naukowcy przeprowadzali eksperymenty z falami elektromagnetycznymi, to Marconi już w 1895 roku uzyskał łączność radiową na oszałamiającą odległość jednego kilometra.
Erik Larsen szczegółowo opisuje mozolną pracę Włocha nad udoskonaleniem wynalazku, pracę graniczącą z obsesją; najeżone trudnościami – i kontrowersyjne – próby uzyskania patentu, głośny konflikt z Oliverem Lodgem, którego urządzenie, prezentowane publicznie wcześniej, było zbliżone do patentu Marconiego. Niestety, nie była to pierwsza tak bulwersująca sprawa związana z wynalazkiem: konkurentami Włocha byli serbski inżynier i wynalazca Nikola Tesla oraz rosyjski fizyk Aleksander Popow. Mało kto wie, że ostatecznie sąd przyznał prawa patentowe Tesli – Marconi wykorzystał wcześniejsze jego prace do zbudowania nadajnika i odbiornika – tak więc Marconi zupełnie niesłusznie uznawany jest powszechnie za pierwszego konstruktora radia. Przypisywanie sobie cudzych pomysłów i wynalazków przez obrotnego Włocha budziły kontrowersje w przeszłości, budzą je i dzisiaj.
Portret Marconiego nakreślony przez Larsena nie jest zbyt przychylny. Poznajemy bowiem człowieka maksymalnie, wręcz obsesyjnie skoncentrowanego na swojej pracy, co samo w sobie nie jest niczym złym, dopóki nie odbija się to na najbliższych – rodzinie, współpracownikach i wspólnikach. Marconi nie tylko nie liczył się z uczuciami bliskich, ale bezwzględnie i bez skrupułów wykorzystywał każdego, kto mógł pomóc mu w pracy nad wynalazkiem i jego popularyzacją, wskutek czego narobił sobie wielu wpływowych wrogów. Niemal całe życie walczył z depczącą mu po piętach konkurencją, która robiła jego wynalazkowi złą prasę w dużym stopniu przyczyniając się do umniejszenia jego znaczenia i wprowadzenia go do powszechnego użytku. Marconi potrzebował natychmiastowego, spektakularnego sukcesu, inaczej groziło mu bankructwo (swoją drogą zasłużył sobie na nie po tym, jak doprowadził doń Nikolę Tesla wskutek długoletniego procesowania się o patent radiowy).
Hawley Harvey Crippen był angielskim lekarzem, człowiekiem spokojnym, spolegliwym i dobrodusznym. Jako pracownik firm farmaceutycznych miał dostęp do wielu silnych trucizn, które odegrały tak znaczącą rolę w jego późniejszym życiu. Pewnie potoczyłoby się ono inaczej, gdyby nie małżeństwo z Corą Turner – kobietą, która całkowicie go zdominowała, osobą przytłaczająco krzykliwą, wulgarną, pełną życia i pretensji do świata – jednym słowem męczącą w obejściu i współżyciu. Crippen spełniał wszelkie zachcianki żony, znosił jej szaleństwa i humory bez słowa skargi, jednak do czasu. Nieszczęśliwy w małżeństwie znalazł sobie kochankę, młodą maszynistkę Ethel, z którą chciał ułożyć sobie życie. Doprowadzony do ostateczności przez Corę, otruł ją, następnie poćwiartował jej ciało i schował zwłoki w piwnicy, rozpowiadając wśród znajomych, że żona wyjechała do Stanów porzucając go. Kiedy Scotland Yard podczas przeszukania domu odkrywa szczątki Cory, Crippen z kochanką są już na pokładzie statku płynącego do Kanady. Rozpoczyna się wyścig z czasem, by ująć zbrodniarza zanim przepadnie na dobre w tak rozległym kraju. Kiedy wszelkie dostępne możliwości i środki zawodzą, w sukurs policji przychodzi wynalazek Marconiego.
Wszystkie elementy układanki zaczynają wskakiwać na swoje miejsce, dwie dotąd odrębne historie łączą się w wątku nadzwyczajnej, dramatycznej pogoni przez ocean. W jednej chwili depesza kapitana statku, którym płynął Crippen, dociera nie tylko do londyńskiej policji, ale też do opinii publicznej, która pierwszy raz w historii może śledzić na żywo policyjną pogoń za przestępcą. Wiedzą o niej wszyscy – za wyjątkiem samego Crippena, utrzymywanego w niewiedzy przez kapitana.
Nie da się ukryć, że tylko dzięki wynalazkowi Marconiego jeden z największych pościgów policyjnych w historii zakończył się pełnym sukcesem. Schwytanie Crippena nie byłoby możliwe bez użycia telegrafii bezprzewodowej, co nagle docenili wszyscy; gazety przez wiele miesięcy rozpisywały się o cudownej zasadzie działania i szczegółach praktycznych telegrafu bez drutu, zaś firmy żeglugowe na potęgę instalowały aparaty bezprzewodowe na statkach oceanicznych. Zwykle nie zwraca się uwagi na ten aspekt sprawy Crippena, gdyż jakiś czas później miało miejsce wydarzenie, które ostatecznie przypieczętowało sukces Marconiego: w kwietniu 1912 roku po zderzeniu z górą lodową zatonął Titanic, ale wcześniej operator zdołał wezwać pomoc. Rok po tym tragicznym zdarzeniu zainaugurowano Międzynarodowy Patrol Lodowy, dzięki któremu od tamtej pory już nigdy żaden statek nie zatonął od kolizji z górą lodową. Kariera wynalazku Marconiego rozwijała się bez przeszkód – wielkimi krokami zbliżała się przecież Wielka Wojna…
Grom z jasnego nieba to fascynująca historia, kawał rzetelnej, ciekawie i przystępnie podanej literatury faktu. Erik Larsen dotarł do imponującej liczby materiałów źródłowych – przypisy i bibliografia zajmują ponad siedemdziesiąt stron – myszkując we włoskich i angielskich archiwach bibliotecznych, rejestrach więziennych, raportach sądowych, relacjach i wspomnieniach bohaterów książki i ich potomków, korzystając z archiwalnych zdjęć, nagrań, migawek filmowych, korespondencji i telegramów, stworzył niezwykle starannie udokumentowaną – czy też raczej wyjątkowo wiernie odtworzył nie tylko fascynujące realia epoki wiktoriańskiej i edwardiańskiej, ale przede wszystkim historię dwóch ludzi, którzy znaleźli się wówczas na ustach wszystkich, oczywiście z różnych powodów. Guglielmo Marconi co prawda nie wynalazł łączności radiowej, ale uczynił tę technikę użyteczną wykorzystując znane wynalazki w działający system i organizując przedsiębiorstwo zdolne do jego budowy. Hawley Crippen nie miał z nim nic wspólnego, jednak to właśnie transmisja radiowa umożliwiła jego ujęcie, postawienie przed sądem i skazanie na śmierć. Ponura sława, jaką sobie wypracował, przyczyniła się z kolei do ogromnego sukcesu radiotelegrafu. Erik Larson skrzętnie trzyma się faktów i pozostaje wierny zgromadzonym przez siebie materiałom źródłowym. Koncentruje się na wielu różnych aspektach życia swoich bohaterów, osadzając ich postaci w szerokim kontekście obyczajowo – historycznym; w przypadku Marconiego wprowadza czytelnika w realia odkryć naukowych przełomu wieków, w sprawie Crippena nie pomija opisu działań policji, lekarzy sądowych i wymiaru sprawiedliwości. Przeplatające się historie bohaterów urozmaicają lekturę, która ze względu na swą szczegółowość i drobiazgowość czasem zwyczajnie się dłuży, a nieraz nawet nudzi. Utrzymaniu nieustannej uwagi nie sprzyja suchy, rzeczowy, reporterski styl – ponad czterysta stron takiej narracji potrafi znużyć nawet najbardziej optymistycznie nastawionego czytelnika – niejednokrotnie dopadała mnie myśl, że o wiele lepszym rozwiązaniem byłoby napisanie czegoś w rodzaju beletryzowanej biografii Marconiego i Crippena połączonych w spektakularnym finale. Wiele informacji i wątków autor mógł zwyczajnie pominąć bez szkody dla fabuły, nadać jej nieco więcej dynamizmu, który na szczęście uwidacznia się na ostatnich stu stronach. Tu narracja ożywia się, nabiera rumieńców i wreszcie zaczyna porządnie intrygować – mniej więcej od momentu, kiedy losy bohaterów zaczynają się zazębiać.
Grom z jasnego nieba to ciekawa, niezwykle wnikliwa i rzetelna, a przy tym zdecydowanie nietuzinkowa propozycja dla czytelników zainteresowanych historią odkryć naukowych – i historii zbrodni, w której doktor Crippen od lat zajmuje niechlubne miejsce. Gorąco polecam!
Autor: Erik Larsen
Tytuł: Grom z jasnego nieba
Tytuł oryginału: Thunderstruck
Przekład: Monika Wyrwas – Wiśniewska
Wydawnictwo: Sonia Draga
Data wydania: 4 września 2013
Liczba stron: 466
Okładka: twarda
ISBN: 978-83-7508-771-0
Kategoria: literatura faktu, biografie, sensacja
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/