Głównym bohaterem cyklu jest Uhtred z Bebbanburga, dziedzic ziemi zajętej przez Normanów Northumbrii, Sas wychowany przez wikińskiego wodza Ragnara. Prowadzi on narrację retrospektywną – opowiada o swoim życiu jako sędziwy starzec, ze zdziwieniem konstatując, że wiele wydarzeń, w których brał udział za młodu, po latach dorobiło się miana historycznych.
W Pieśni miecza Uhtred jest erlem, słynnym bohaterem budzącym grozę w całej Brytanii, a ponadto szczęśliwym małżonkiem Giseli, siostry duńskiego króla Guthreda, władcy Northumbrii. Nie dane jest mu jednak spocząć na laurach – obowiązuje go przysięga wierności złożona królowi Wesseksu, Alfredowi, a tak się składa, że monarcha postanowił uczynić swego bratanka Aethelreda eldormanem Mercji i zyskać jego lojalność dzięki małżeństwu ze swoją córką. Jednakże Londyn, należący do Mercji, pozostaje w rękach wikingów pod dowództwem dwóch jarlów, Sigefrida i Erika Thurgilsonów. W tym miejscu na scenę wkracza Uhtred – z rozkazu króla ma odbić Londyn z rąk najeźdźców i oddać miasto Aetherledowi w prezencie ślubnym. Erlowi, który uważa królewskiego zięcia za nieudacznika, a poza tym, dzięki przepowiedni umarłego, sam łakomym wzrokiem spogląda na tron Mercji, nie w smak są rozkazy króla Zachodnich Sasów; poważnie rozważa złamanie przysięgi danej Alfredowi: jako pół – Sas, pół – Duńczyk, zaangażowany w liczne sojusze, miałby szansę zdobyć tron dla siebie i się na nim utrzymać… Czy jednak takie przeznaczenie utkały dla Uhtreda Norny?
Pieśń miecza to moje pierwsze spotkanie z cyklem Wojny wikingów, czego nie mogę odżałować, ale mogę naprawić. Można by pomyśleć, że dezorientacja i nieznajomość fabuły wykluczają satysfakcjonujące wdrożenie się w treść, jednak moje obawy okazały się dalece przesadzone. Oczywiście, wraz z rozwojem akcji docierało do mnie, jak wiele straciłam, nie mogąc towarzyszyć bohaterom od samego początku, dzielić ich doświadczeń i wspomnień, a przede wszystkim nie znając wszystkich powiązań i relacji między nimi lub kontekstu pewnych wydarzeń, co sprawiało, że czułam się jak gość wkraczający na salę w połowie przyjęcia, jednak na szczęście Cornwell nie pozwala czytelnikowi na całkowite zagubienie. Wiele istotnych faktów wyjaśnia się w toku akcji lub dzięki interwencji narratora, tak więc raczej bez trudu podążamy za rozwojem wydarzeń.
A dzieje się całkiem sporo. Brytania w IX wieku to czas krwawego chaosu, nieustannych wewnętrznych niepokojów i wikińskich najazdów, gdzie własne prawa forsuje się orężem, a ład wprowadza przemocą. I dokładnie to Cornwell daje nam odczuć: w powieści zdecydowanie dominują nakreślone z rozmachem, dynamiczne, niezwykle sugestywne sceny batalistyczne, w których trup ściele się gęsto, zewsząd dobiega szczęk broni i jęki konających. Opisy są wyjątkowo realistyczne, kipiące od emocji, zadziwiające wiernością historycznym przekazom, a zarazem brutalne, odarte z heroizmu, przekonujące w swym ponurym autentyzmie. Ich nadmiar, a także epatowanie przemocą w pewnym momencie zaczyna nużyć, choć to właśnie w dużej mierze dzięki nim czytelnik zapoznaje się z dawnymi technikami walki, sztuką wojenną, a także wikińskimi wierzeniami.
No właśnie – już od pierwszej strony oczarowało mnie bogactwo i rozmach świata przedstawionego, a także niesamowity klimat idealnie dopasowany do krwawych realiów angielskiego średniowiecza. Jestem pod wielkim wrażeniem rzetelnej i drobiazgowej wiedzy historycznej na tyle umiejętnie wzbogaconej inwencją i fantazją autora, że granice między prawdą a fikcją bezpowrotnie się zacierają. Pradawna rzeczywistość, z której w szczęku oręża i potokach przelanej krwi narodziła się zjednoczona Anglia, dosłownie ożywa na naszych oczach. Zaludniają ją niemniej wyraziste, pełne życia postaci o cudownie niejednoznacznych charakterach – żadna z nich nie jest z gruntu dobra lub zła, kształtuje je trudna, nosząca znamiona chaosu rzeczywistość, a czasem i okoliczności.
Na szczególną uwagę zasługuje nie tylko wspaniale i rzetelnie zarysowany mało znany fragment angielskiej historii – walki o władzę między chrześcijańskimi Sasami a pogańskimi Duńczykami – ale również kontekst kulturowy powieści; zderzenie dwóch jakże odmiennych kultur i religii, a także wynikającego z nich światopoglądu, które znajduje odzwierciedlenie w wewnętrznie rozdartej postaci głównego bohatera, jest niemniej fascynujące. Uhtred, Sas wychowany przez wikińskiego wodza, nieustannie zmaga się z samym sobą, a w jego duszy walczy o lepsze wierność własnemu dziedzictwu i lojalność saskiemu królowi z jakże bliskim jego sercu etosem, stylem życia i obyczajowością wikingów. To rozdarcie determinuje wybory życiowe Uhtreda, generuje konflikty, a także w ciekawy sposób obrazuje sytuację w Brytanii u schyłku dziewiątego stulecia, ścieranie się wpływów saskich z duńskimi. Doskonała znajomość i sposób przedstawienia zderzenia kultury anglosaskiej z wikińską to kolejna zaleta powieści – choć przyznać trzeba, że Cornwell wyraźnie zaprezentował tu swoje sympatie i antypatie, nieco kosztem wiarygodności tego aspektu fabuły.
Pieśń miecza, jak na kolejny tom sagi przystało, pozwala na wkroczenie w akcję w dowolnym momencie bez zbyt dotkliwego poczucia straty, z łatwością odnalezienia się w toku fabuły i natłoku wydarzeń. Choć momentami nazbyt krwawe i liczne sceny batalistyczne zdają się dominować nad opowieścią, tłumaczy je perspektywa narratora – głównego bohatera po latach wracającego we wspomnieniach do najlepszych chwil życia, a poza tym są pretekstem do ukazania politycznego bezładu i niestabilności, stale zmieniających się układów sił, jaki panował w IX – wiecznej Brytanii, a także obyczajów i sztuki wojennej charakterystycznej dla tamtej epoki. Cornwell nie unika również subtelności, umiejętnie wytyczając warstwę psychologiczną powieści, a dokładnie moralne dylematy i wewnętrzne konflikty bohaterów uwikłanych w racje serca i rozumu będące efektem zderzenia dwóch odmiennych kultur i religii. Pieśń miecza to doskonale skonstruowana, zapierająca dech w piersiach opowieść o burzliwych początkach angielskiej państwowości, prawdziwa czytelnicza uczta generująca niezwykle intensywne doznania i z wielką mocą oddziałująca na wyobraźnię. Cornwell potwierdza swój literacki kunszt, ani na chwilę nie obniża lotów, za to fascynuje coraz bardziej.
Autor: Bernard Cornwell
Tytuł: Pieśń miecza
Tytuł oryginału: Sword song
Seria: Wojny wikingów, IV tom
Wydawca: Instytut Wydawniczy Erica
Data wydania: styczeń 2013
Przekład: Agnieszka Zając, Mateusz Pyziak
Liczba stron: 528
Okładka: miękka ze skrzydełkami
Wymiary: 145 x 205 mm
ISBN: 978-83-62329-72-4
Kategoria: beletrystyka historyczna
Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/