Akcja filmu toczy się w XX wieku. Florence Cathcart to typowa scjentystka, kobieta nauki, która obala wszystkie nieprawdopodobne historie o duchach, nierzadko ku rozpaczy zbolałych, acz bezczelnie wykorzystywanych przez szarlatanów, rodzin pragnących nawiązania kontaktu z ukochanymi na tamtym świecie. Jednak Florence, choć nie wierzy w życie pozagrobowe, nie zajmuje się demaskowaniem spirytystów z czysto naukowych pobudek. Marzy ona bowiem o tym, by móc skontaktować się ze swoim nieżyjącym ukochanym. Być może w internacie dla chłopców w Rookford przekona się, że życie pozagrobowe istnieje.
W filmie Nicka Murphy’ego znajdzie się kilka rzeczy godnych pochwały, ale głównym plusem okazuje się scenariusz, który może nie przyprawia o dreszcze, lecz wielu na pewno zadziwi. Jednak scenariusz może być też dla wielu widzów największym mankamentem Szeptów. Czemu? Bo bardziej przypomina on dramat, który rozgrywa się w dekoracjach nadprzyrodzonych wydarzeń i gotyckich budowli, nieodłącznie kojarzonych z duchami. Film ten jest dyskursem nauki i natury, w który zostaje wplątane również pojęcie wiary. Przede wszystkim jednak obraz Murphy’ego należy traktować jako dramat podświadomości, która często jest o wiele bardziej nieobliczalna niż nieznane nam światy. Nie tajemnica okazuje się tu najważniejsza, lecz pozbieranie wszystkich kawałków układanki, które pozwolą poznać prawdę, będącą dużo bardziej okrutną od sił nadprzyrodzonych.
Poza fabułą warte pochwały jest również aktorstwo. Urocza Rebecca Hall świetnie poradziła sobie w roli niedowiarka, który za wszelką cenę pragnie uwierzyć. Najważniejsze jest jednak to, że nie stara się ona na siłę ukazać swoich umiejętności aktorskich. Brak popisów idealnie pasuje do klimatu Szeptów, gdyż wszystko w tym filmie jest wyważone, spokojne, a przez to niejednokrotnie powodujące dreszcze. Niestety partner Hall – Dominic West – nie urzeka tak, jak ona, czasem wydaje się zbyt drętwy, choć po części właśnie taka miała być jego rola. Nie popełnia jednak rażących błędów, więc przyjemność czerpana z oglądania filmu nie zostaje zaburzona. Do tego aktorskiego duetu dołącza jeszcze jedna, urocza buźka, znana z serialu Gra o tron, którą jest Isaac Hempstead-Wright. Ten młody i jeszcze niedoświadczony aktor spisuje się bardzo dobrze w swojej niewielkiej roli.
Kolejnym i kluczowym dla fanów horrorów plusem jest niewątpliwie klimat Szeptów. Gotyckie domostwo umiejscowione w pobliżu lasu i drobne nóżki tupiące w nocy, gdy wszyscy prócz Florence już śpią. Prawie czuć chłód bijący ze starych ścian, potęgowany każdym oddechem aktorów, każdym skrzypnięciem starej podłogi czy nienaoliwionych zawiasów. Przyznam szczerze, że chociaż wiele osób zachwycało się atmosferą w Kobiecie w czerni, to uważam, że nastrój zbudowany w filmie Murphy’ego o wiele przewyższa ten, moim zdaniem, nudny obraz z Danielem Radcliffem w roli głównej. W Szeptach widz otrzymuje przede wszystkim uczucie niepokoju, które z każdą sceną wzrasta, a opada dopiero w końcowych obrazach. Brak tu tandetnego efekciarstwa i nieoczekiwanego pojawiania się ducha z okrzykiem „buu”. Reżyser zrezygnował z tanich zagrywek, by wystraszyć widza. Stara się za to zahipnotyzować go dźwiękiem i nielicznymi efektami wizualnymi. Piękne zdjęcia dodają klimatu, ale także sprawiają, że film ogląda się z ogromną przyjemnością. Widz, który lubuje się w nastrojowych horrorach, na pewno z rozkoszą obejrzy film, który tak bardzo różni się od proponowanej zwykle sieczki.
Z całą pewnością mogę polecić Szepty wszystkim fanom horrorów, które zamiast epatować przemocą, starają się przestraszyć widza niepokojącym klimatem i ciekawą fabułą. I mimo że się nie bałam, to jest to stanowczo jeden z lepszych horrorów jakie ostatnio widziałam.
Ocena: 7/10
{youtube}T_ccZC8Nw_s{/youtube}
Tytuł polski: Szepty
Tytuł oryginału: The Awakening
Reżyseria: Nicki Murphy
Scenariusz: Nicki Murphy, Stephen Volk
Rok produkcji: 2011
Premiera kinowa: 15 czerwca 2012
Gatunek: horror, thriller
Kraj produkcji: Wielka Brytania
Czas trwania: 107 min
Przedział wiekowy: od 18 lat