W pięknym, magicznym Szepczącym Lesie mieszka sympatyczny wiking Tappi. Ma wielu przyjaciół, równie magicznych jak on. Jest renifer Chichotek i kruk Paplak, myśliwy Haste i kowal Sigurd, są Elfy i pradawne duchy lasu – Dziadek Wodospad, Dąb Starodziej… Ale jest też zły jarl Surkol, który mieszka na Ostatnim Morzu, w zamku wzniesionym na grzbiecie wieloryba, i który zamyka Sigurda w lochu. Tappi i jego przyjaciele ruszają niezwłocznie w niebezpieczną podróż, aby uwolnić przyjaciela. Po drodze spotyka ich wiele przygód, z których szczęśliwie wychodzą cali… Magiczny Las pomaga tym, którzy mają dobre serca…
Jeśli masz ochotę zajrzeć do Chaty Tappiego, posłuchać bajek Gawędziarza, jakie opowiadał w pewną, gwieździstą noc, poznać olbrzyma Głabrzycha i sprawdzić, jaki czar rzuciła na niego Skrzypicha, a nawet pobawić się w berka z Wichrem, zapraszamy do Szepczącego Lasu…
Marcin Mortka (1976) jest pisarzem związanym z wydawnictwem Fabryka Słów. Do tej pory wydawał głównie fantastykę o podłożu historycznym. Dla Fabryki Słów napisał ponad 10 powieści.
Autor: Marcin Mortka
Tytuł: Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu
Data wydania: marzec 2012
Wydawca: Zielona Sowa
Format: 165×215
Oprawa: twarda
Liczba stron: 160
Przedział wiekowy: 6+
Gatunek: dla dzieci
Marcin Mortka
Przygody Tappiego z Szepczącego Lasu
(fragment)
Opowieść dziewiąta, w której zostaje pokrzyżowany kolejny niecny plan Skrzypichy, a Tappi ma znów okazję zrobić dobry uczynek
Gdy nadeszła noc, mroźna i skrzypiąca mrozem, przyjaciele znaleźli schronienie w opuszczonym szałasie pasterskim. Gdy wesoło zapłonął ogień, Tappi rozsupłał swój worek z jedzeniem i podsunął Chichotkowi trochę mchu, a krukom sypnął garść okruchów i po kawałku sera. Sam nagryzł potężną, grubaśną kiełbasę i spojrzał z zadowoleniem na towarzyszy.
– No! – sapnął. – Pomyślelibyście, że przytrafi nam się tyle przygód?
– I mam nadzieję, że na tym się skończy – mruknął Chichotek, ale jego pyszczek był pełen mchu, tak więc nikt go nie zrozumiał. To zresztą dość brzydki zwyczaj, o czym mały renifer chyba nie wiedział, ale Tobie Mama i Tata z całą pewnością o tym mówili. Trajkot był jednak innego zdania i już otworzył dziób, by je wygłosić, kiedy niespodziewanie rozległo się odległe wycie wilka. Płynęło nad górami i dolinami, długie, melodyjne, dostojne, a przy tym pełne smutku. Zdumiony Tappi spojrzał na kruki, a potem na Chichotka.
– Cóż to takiego? – zapytał, całkiem zapomniawszy o ściskanej w dłoni kiełbasie.
– Wilk – szepnął Chichotek. – Ale… Ale ja się wcale nie boję! Tappi, to chyba jakiś niezwykły wilk…
Wiking pokiwał jedynie kudłatą głową i westchnął z zadumą, sam nie wiedząc czemu. Wkrótce jednak wycie ucichło i przyjaciele powrócili do wieczerzy, śmiejąc się, dokazując i żartując. Później zawinęli się w ciepłe koce i usnęli, a w nocy Tappi chrapał tak głośno, że Chichotek aż się przebudził. Wiedział jednakże, że głośne chrapanie jest u Tappiego oznaką dobrego nastroju, tak wiec zasnął znów i po kilku długich, ciepłych godzinach obudziły ich promyki słońca.
Wstali, umyli się w śniegu – ciesz się, że Ty nie musisz tego robić! – zjedli pożywne śniadanie i wybrali się w dalszą drogę. Chichotek skakał i tarzał się w zaspach śnieżnych, a Tappi brnął przed siebie i mruczał podróżne piosenki pod ogromnym nochalem . Oba kruki zaś leciały nad nimi i jak zwykle szukały czegoś do zjedzenia, obejrzenia lub zepsucia. Było tak przez dłuższą chwilę, aż zaczęły się nudzić mroźnym, śnieżnym lasem. Paplak zatrzepotał skrzydłami i wykrakał:
– A pamiętacie tego wilka z wczorajszej nocy? Wył jakoś tak…
Musisz bowiem wiedzieć, że kruki, a zwłaszcza te czarodziejskie, słyną z umiejętności naśladowania głosów innych stworzeń. Paplak rozwarł dziób i nad lasem pomknęło głośne, wyraźne wycie wilka. Tappi i Chichotek otworzyli szeroko oczy ze zdumienia, ale Trajkot zatrzepotał skrzydłami z oburzenia.
– Nie, to wcale nie tak! To nie tak było! On wył tak!
Trajkot nadął się i sam zawył jak wilk.
– Przestańcie już! – zmarszczył brwi Tappi. – Nie znamy tego lasu. Jesteśmy tu gośćmi i nie powinniśmy się głośno zachowywać, zwłaszcza, że…
I urwał, gdyż z oddali odpowiedziało mu inne wycie, ale groźne i złowrogie. Czwórce wędrowców nadal wydało się, że słońce pociemniało, a świat stracił kolory. Ich serca przeszył lęk.