Kolorowe dekoracje, sztuczny lód, fajerwerki i hałas – z tym kojarzy się widowisko zorganizowane z rozmachem. Organizatorzy skrzętnie odhaczyli wszystkie powyższe elementy, przygotowując występ bożyszcza polskich entuzjastów popu i r’n’b. Efektownemu show nie zabrakło żadnego obowiązkowego szczegółu poza buchającym ogniem i zawieruchą ze sztucznego śniegu, choć i do tego było blisko. Zawieszony w powietrzu fortepian oraz różowy czołg pojawiły się w postaci rekompensaty za te drobne niedociągnięcia.
Sama gwiazda również nie zawiodła fanów – w różnych kreacjach wielokrotnie schodziła na zatłoczoną płytę. Przebrana w semi-lateksowe body wykonała obowiązkowy lap dance na wyciągniętym z widowni szczęśliwcu, a także wypiła toast za zdrowie swoich polskich wielbicieli (pusta literatka wylądowała w tłumie). Pozwoliła sobie także na sporo prowokacyjnych i wulgarnych gestów, które można było obejrzeć w powiększeniu na sześciu telebimach, z czego chętnie korzystały przyprowadzone na koncert dzieci.
Poland, I wanna hear you sing this shit!
Tak brzmiało jedno z ostatnich zdań, jakie Rihanna zakomunikowała widowni, a jego zabawny wydźwięk zwrócił chyba tylko moją uwagę. Wykonawszy swoje największe hity, zniknęła ze sceny bez pożegnania, ale za to z zapewnieniem, że jeszcze do Polski wróci. Wprawiona w zachwyt widownia odwdzięczyła się za – już trzecią z kolei – wizytę piosenkarki masowym zakupem gerber, które miały stanowić wizualny dowód wdzięczności za tak częste odwiedziny.
(tekst i zdjęcia: Agnieszka Woś)
Oto galeria zdjęć z imprezy: