Za Pérezem-Reverte pójdę w ciemno wszędzie tam, gdzie będzie miał ochotę mnie zabrać. I nigdy, przenigdy, nie będę rozczarowana. Ten hiszpański pisarz ma nadzwyczajną zdolność do zaskakiwania czytelnika – i wcale nie mam tu na myśli samej tylko akcji jego książek. Wszystko, co wychodzi spod pióra Reverte, zdumiewa mnie na każdym niemal poziomie – od niespotykanej erudycyjności stylu po rozwiązania fabularne.

Na temat sztuki mam raczej konserwatywne poglądy. Kocham malarstwo, ale przede wszystkim takie, na którym ludzie mają ręce, nogi i oczy we właściwych miejscach, które ukazuje piękno człowieka i natury, a nie brył geometrycznych czy puszek z zupą. Z tego powodu nie jestem w stanie odnaleźć niczego zachwycającego w graffiti. Widuję na zdjęciach ładne murale czy interesujące trójwymiarowe malowidła chodnikowe, ale daleka jestem od uznania ich za naprawdę wartościową twórczość artystyczną. Nie zetknęłam się do tej pory z niczym, co byłoby wymalowane na ścianie budynku, na pociągu lub na płocie, a co zmusiłoby mnie do czegoś więcej, niż tylko rzucenie przelotnego, niezaangażowanego spojrzenia. Macie więc pewne prawo, by w tym właśnie momencie zadać mi zadziwione pytanie: co takiego zmusiło mnie do sięgnięcia po Cierpliwego snajpera – książkę, której akcja toczy się w środowisku graficiarzy?

Nazwisko autora. Uwielbiam jego gierki, sposób, w jaki prowadzi narrację, by uśpić moją czujność. Na ten intrygujący zabieg można się natknąć w niektórych powieściach – asonoryzacja akcji, pozorna cisza, wydawać by się mogło, że autor postanowił tym razem napisać coś mniej spektakularnego, a bardziej stonowanego, coś, co niekoniecznie da mi po głowie i wbije się klinem w moje serce. A potem – nie wiedzieć kiedy – odkrywam z zachwytem, że od jakiegoś czasu istnieję w innym wymiarze i co chwilę odkładam książkę na bok, bo muszę złapać oddech.

Nie inaczej było w przypadku Cierpliwego snajpera. Książka, która niezasłużenie leżała sobie w kąciku księgarnianych półek, o nierzucającej się w oczy, niepozornej miękkiej oprawie, kryje w sobie niesamowite pokłady tego wszystkiego, co w literaturze najwspanialsze – obłędny styl oraz doskonale wymyśloną historię, która rozgrzewa szare komórki do czerwoności.

Dwie strony barykady – tutaj krąg konwenansów i komercji, sztuczności i polityki, tam buntownicy w kapturach naciągniętych na oczy, z grzechoczącymi puszkami z farbą w dłoniach. Wydawałoby się, że ten podział jest bardzo jednoznaczny, ale to pozory. Bohaterką powieści jest Lex, która ma za zadanie odnalezienie Snipera, enigmatycznego i nieuchwytnego graficiarza, żywej legendy street-artu. Ona reprezentuje świat legalnej sztuki i stałych zarobków, on uosabia nonkonformizm, bezinteresowną walkę z każdym systemem, ze wszystkim, co społeczeństwo uznaje za poprawne.

Czy to co Sniper tworzy na murach jest rzeczywiście czymś więcej, niż tylko wyrazem niezgadzania się z rzeczywistością tworzoną przez ludzi? Czy jego prace, „podpisywane” małą tarczą strzelecką, są sztuką ze względu na ich wartość artystyczną, czy także w powodu przesłania, jakie z sobą niosą? Kto i w jaki sposób decyduje o tym, jakie mają znaczenie? Ich autor, społeczeństwo, a może okoliczności, w jakich powstały?

Książka wywoła w Was niesamowitą feerię doznań i przemyśleń. Czym jest sztuka? Do jakiego stopnia postrzegamy ją subiektywnie, a w którym momencie zaczynamy patrzeć na nią tak, jak próbuje nakazywać nam konwencja? Kto decyduje o wartości sztuki, o jej legalności? Do czego zdolni są posunąć się niektórzy ludzie, by ich działania zostały uznane za artyzm? Jak w dzisiejszych czasach odróżnić prawdziwe piękno od komercji? Dlaczego tak często łamanie tabu jest jednoznaczne z talentem?

To tylko niektóre z pytań, które samoczynnie napływają do głowy podczas czytania Cierpliwego snajpera. Nie chcę wcale przez to powiedzieć, że jest to lektura filozoficzna, trudna, nienadająca się do tego, by po nią sięgać po męczącym dniu i z bolącą głową. Wręcz przeciwnie – czyta się ją lekko, z zachwytem, zapominając o tym, że jeszcze przed chwilą marzyło się tylko i wyłącznie o drzemce. Akcja nie pędzi na złamanie karku, jest spokojna i niespieszna, ale nie trzeba się przez nią przebijać, nie zasypia się nad kolejnymi rozdziałami. Nie ma tutaj napięcia i gmatwania wątków znanych z Szachownicy flamandzkiej czy z Klubu Dumasa – sposób prowadzenia narracji przypomina raczej artyzm Fechtmistrza.

W Cierpliwym snajperze nie wyczujecie żadnych zgrzytów, nie przyłapiecie autora na fuszerce. Jeżeli Pérez-Reverte postanawia spenetrować jakieś środowisko lub zgłębić jakiś temat, to możecie być pewni, że zrobi to tak, jakby od tego zależało jego życie. Czytając o subkulturze graficiarzy zanurzamy się w jej esencji, a jednocześnie nie czujemy się nią przytłoczeni, nie mamy wrażenia, że ktoś zmusza nas do zrozumienia i przyswojenia sobie slangu czy filozofii związanych z tematem. Tak doskonale wyważone wrażenia może fundować czytelnikowi jedynie pisarz dotknięty palcem Geniuszu.

Powieść hiszpańskiego autora jest pełna gniewu i rozżalenia. Pérez-Reverte nie łapie się ostentacyjnie za głowę i nie kiwa potępiająco palcem, by za chwilę się odwrócić i zająć czymś innym. Przez cały czas krzyczy o wojnie, która toczy się pod naszym bokiem. W pewnym momencie fabuła gwałtownie otrząsa się ze spokojnego stylu, zaskakuje i wprawia w osłupienie po to, by zostawić w nas coś więcej, zmusić do zwrócenia uwagi na to, jak wygląda świat, w którym żyjemy. Po przewróceniu ostatniej strony uderzy Was także inteligentna przewrotność tytułu (a co za tym idzie – skrzywicie się na nie do końca dobrze sformułowany blurb).

Po tej lekturze trochę inaczej spojrzałam na zjawisko sztuki ulicznej. Obejrzałam wiele stron jej poświęconych i jestem skłonna przyznać, że graficiarze mają w swoich szeregach wielu prawdziwych artystów.

Powieść Péreza-Reverte jest jedną z najciekawszych, najbardziej wciągających, a przy tym najgłębszych książek, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Mam nadzieję, że drugie polskie wydanie będzie odzwierciedlać jej wartość, rzucać się w oczy i zachęcać do czytania – bo to pierwsze jest zdecydowanie zbyt niepozorne jak na czasy, w których połowę sukcesu książki generuje okładka.

Autor: Arturo Pérez-Reverte
Tytuł: Cierpliwy snajper
Tytuł oryginału: El Francotirador Paciente
Przekład: Joanna Karasek
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka 
ISBN: 9788324032822
Kategoria: powieść przygodowa, thriller, kryminał

Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: Zielono w głowie