Bohater książki Brud – Bruce Robertson to podobno według krytyków najgorsza kreatura literatury od czasów Patricka Batemana bohatera książki American Psycho. Dlaczego? A dlatego, że jest to człowiek pozbawiony skrupułów, kręgosłupa moralnego. Postać, którą możemy nazwać chamem, prostakiem, kłamcą – Bruce Robertson jest po prostu obrzydliwy. Do tego jest jeszcze policjantem.

Irvine Welsh należy do dość kontrowersyjnych pisarzy. Z pod jego pióra wyszedł między innymi Trainspotting, Porno, czy Ecstasy. Spodziewałam się więc po tym autorze, czegoś naprawdę mocnego, a  książka Brud (w Polsce wydana także jako Ohyda) mi to zapewniła.

Pytanie tylko, co się pod tym kryje. Główną postacią książki jest skorumpowany policjant z Edynburga – Bruce Robertson, postać po prostu ohydna i odrażająca, i z tego, co wynika z opisów w książce, nie tylko pod względem psychicznym. Postać ta została okrzyknięta przez krytykę „najgorszą kreaturą literacką od czasów Patricka Batemana, bohatera American Psycho„. Cóż, zaiste tak jest, gdyż Robertson to człowiek pozbawiony kręgosłupa moralnego – zdradliwy, pazerny, egoistyczny kłamca dbający tylko o siebie. To nie jest postać, którą da się lubić. Mamy tu do czynienia z człowiekiem, który powinien bronić porządku i sprawiedliwości, a on natomiast na każdym kroku to prawo łamie, nadużywając przy tym swojej władzy.

W Brudzie nie brakuje mocnego i perwersyjnego oddawania sytuacji, ale przyznam, że po pewnym czasie zaczęły mnie już nużyć opisy seksu, libacji narkotykowo-alkoholowych, nadużyć oraz problemów zdrowotnych, wynikających przede wszystkim z braku jakiejkolwiek higieny intymnej zachowanej przez Bruca Robertsona. Na domiar tego wszystkiego policjant trawiony jest od środka, dosłownie przez tasiemca, który zagnieździł się w jego wnętrzu. Książka składa się na różne opisy przeplatane z dość mądrymi monologami tasiemca, ale to tyle. Przez długi czas brakowało mi jakiejś konkretnej fabuły i zrozumienia dla tego wszystkiego. Tytułowy brud czy ohyda rozumiałam tu długi czas tylko pod jednym kątem, dopiero później przyszło zrozumienie podwójnego sensu tych słów. To dopiero było dla mnie mocne spotkanie. W końcu prawie przy samym końcu czytelnik ma szanse zrozumieć postać Robertsona, kto wie, może mu nawet współczuć. Dla tego zakończenia było zdecydowanie warto sięgnąć po tę książkę.

Nie jest to opowieść dla ludzi, którzy szukają w literaturze piękna, odpowiedzi, zrozumienia – tego tu nie znajdziecie. Świat przedstawiony w Brudzie jest brutalny, podły, wulgarny, niesprawiedliwy, pozbawiony wyższych wartości – jest wprost naładowany złymi emocjami i stwierdzeniami. To jest świat, w którym żyje Bruce Robertson, a w nim nie ma miejsca na ckliwości i konwenanse. Za to jest w nim sporo seksu, narkotyków, alkoholu, rasizmu, seksizmu i ideologi, które nie koniecznie mogą przypaść czytelnikowi do gustu. Ale tez nie w tym rzecz. Ta powieść nie ma się podobać w powszechnym tego słowa znaczeniu, ona ma coś z siebie wyrzucać, nawet najgorsze, najbrudniejsze tematy.

Początkowo moje czytelnicze spotkanie z Brudem Irvine Welsha przebiegało dość topornie. Monologi tasiemca wnosiły coś więcej, stopniowo odkrywały tę inną naturę Robertsona, pokazując jak w dwojaki sposób można coś w sobie ukrywać. Na finał trzeba było długo czekać i w moim odczuciu ta książka mogłaby być spokojnie o połowę krótsza.

Trudno skwitować jednoznacznie o czym jest książka Brud. Robertson i jego zepsuta natura to nie wszystko. To też geneza zła i przybliżenie tego, jak kształtuje się człowiek. Co na niego wpływa. W tej książce nie ma pozytywów, jest ona po prostu zdominowana przez postać Bruce Robertsona.

Tytuł: Brud
Tytuł oryginalny: Filth
Autor: Irvine Welsh
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 388
Kategoria: literatura współczesna