Kiedy zobaczyłam tę książkę w zapowiedziach, początkowo zwróciłam na nią uwagę jedynie ze względu na niezwykłą okładkę w przepięknej błękitno-seledynowej tonacji. Widnieje na niej kobieta z rozwianym włosem, stojąca na wyspie koło urokliwego domku, wpatrzona w dal. Patrzyłam na nią niczym zahipnotyzowana i pomyślałam, że muszę mieć tę książkę, niezależenie od tego, jaka jest jej tematyka i kto jest jej autorem. Dziś doskonale już wiem, że to był zbiór 31 opowiadań dla dorosłych Tove Jansson pt.Wiadomość. Kiedy już ją otrzymałam, od razu zabrałam się do lektury. Mój szaleńczy pośpiech sprawił, że pochłaniałam każdą stronę tej prozy w tempie błyskawicznym. To był błąd. Okazało się bowiem, że chłodna, surowa treść, choć idealnie dopasowana do obwoluty, nie pochłania z miejsca. Publikacja ta niewątpliwie wymaga czasu i skupienia. Po pierwsze, by przyzwyczaić się do stylu autorki; po drugie, by móc delektować się opisami jej zwykłej, niczym nie wyróżniającej się rzeczwistości.

Tove Jansson to osoba niezwykła. Łączyła w sobie wiele pasji – była malarką, pisarką, rzeźbiarką, rysowniczką komiksów, pisała również teksty piosenek. W każdej z tych dziedzin odnosiła sukcesy, a jej sława szybko przekroczyła granice Finlandii. W swojej twórczości zawsze niezwykle szczera w stosunku do czytelników, przez co z miejsca stawała im się bliska. W Wiadomości Jansson prezentuje odbiorcy samą siebie, choć absolutnie nie jest to żadna wiwisekcja. To raczej możliwość podejrzenia tego, jak żyła, jak wyglądała jej codzienność, co ją dotykało, w czym odnajdywała szczęście. Wszystkie teksty do tego zbioru wybrała na życzenie wydawcy sama. Miała wówczas osiemdziesiąt cztery lata. Zmarła dwa lata później, dlatego też ową Wiadomość traktuje się jako jej literackie pożegnanie z czytelnikami. W książce znajdują się opowiadania pisane na przestrzeni lat 70-, 80- i 90-tych, a cały zbiór Tove zadedykowała przyjaciółce z pracy. Warto w tym miejscu napomknąć o wspaniałym polskim przekładzie dokonanym przez dwie panie: Teresę i Justynę Chłapowskie. To ważne, bo w opowiadaniach Jansson liczy się (…) atmosfera, a nie intryga, język, a nie wydarzenia. Czytelnik nasyci się zatem: obrazami otoczenia, wrażeniami z Helsinek, upływającym czasem, ale przede wszystkim napotka człowieka, którego Jansson z czułością i zaangażowaniem mu przedstawi. Ja tymczasem spróbuję pokrótce polecić Wam kilka moich ulubionych opowiadań z tego zbioru.

Niezwykle poruszającym dla mnie tekstem okazał się Mały leśnik. Małżeństwo Axel i Hanna Fredrikson biorą na lato dziecko z miasta – bogatego chłopca imieniem Elis. Jego rodzice są rozwiedzeni, a on sam być może ze względu na to traumatyczne wydarzenie, jest dość ‘dziwny’. Problemem z akceptacją nowego kolegi mają nie tylko dzieci gospodarzy: Tom, Oswald i Mia, ale również oni sami. Elis okazuje się bowiem być niezwykle surowym obserwatorem, wytykającym Fredriksonom błędy, zwracającym uwagę na wszelkie niegodziwości świata, skutecznie zatruwając im przy tym życie. Mówi o wojnach, Bogu, zatrutej wodzie i powietrzu, marnowaniu żywności, ludziach, którzy nie mają co jeść i tych, którzy gromadzą pod bokiem rupiecie. Ten chłopiec bardzo umiejętnie wywoływał wyrzuty sumienia, nieraz wystarczyło, że patrzył na kogoś swoimi zatroskanymi, dziwnie dorosłymi oczami, i natychmiast temu komuś przypominały się wszystkie jego przewinienia… Brzmi przerażająco, brr!

Zaciekawił mnie również pełen emocji Dom dla lalek. Stanowi on wkład autorki w literaturę gejowską w Finlandii i jest pierwszym tego typu opowiadaniem. Alexander, tapicer z wieloletnią praktyką, przechodzi na emeryturę i całe dnie spędza czas ze swoim przyjacielem Erikiem (emerytowanym pracownikiem w banku). Pewnego dnia Alexander wpada na pomysł, by konstruować małe mebelki. Z czasem myśli o wykonaniu miniaturowego domku dla lalek. To zajęcie pochłania go bez reszty, wypełnia każdą jego chwilę, ale nie znajduje niestety zrozumienia u Erika. Ta patowa sytuacja powoduje szereg nieprzyjemnych sytuacji, napięć między mężczyznami, niezrozumienia, rozczarowania, a w konsekwencji poczucia osamotnienia. Co ciekawe, ten zapał do pracy, ta kreatywność i ogromne oddanie swojej pasji, charakterystyczne jest nie tylko dla Alexandra, ale również dla pełnej namiętności Tove… To najlepszy dowód na to, ile jest Jansson w jej utworach.

Ogromnie spodobały mi się Listy. Listy zresztą zdają się stanowić motyw przewodni tego zbioru, są mocnym akcentem wielu tekstów i prawdopodobnie była to jedna z najulubieńszych form autorki. Adresatką tych Listów jest pisarka z Finlandii – Jansson(!), a nadawczynią japońska dziewczynka – Tamiko Atsumi. Ta wymiana listów ubogaca dziewczynkę, poprawia jej ‘warsztat pisarski,’ pomaga jej pewne rzeczy zrozumieć, ale jest również doskonałym odwzorowania tego, co działo się w Japonii po wydaniu Muminków. Bo Japończycy kochali i kochają je wciąż ogromnie, otaczają się rzeczami z ich podobiznami, itp. Jeden z końcowych listów Tamiko kończy się taką oto puentą: To piękna myśl, że spotkanie z pisarzem powinno mieć miejsce tylko w jego książkach… Hmm, trzeba przyznać, że coś w tym jest…

Nie w formie listów, a rozmowy telefonicznej skonstruowana jest Córka, opowiadanie o niezwykle poruszającej treści. Zamiast tradycyjnego dialogu, Jansson daje nam relację jedynie ze strony córki, która ukazuje bardzo smutny obraz nie tylko ich osłabionej relacji, ale również odzwierciedla przygnębiającą sytuację schorowanej i osamotnionej matki oraz przepracowanej, chłodnej córki. I tylko nie ma między nimi tego uczucia, którego każda z nich tak bardzo potrzebuje, a jednocześnie nie jest w stanie dać go tej drugiej…

Bardzo podobało mi się, jeśli chodzi o atmosferę, króciutkie opowiadanie pt. Wiosną. Jansson świetnie oddała w nim klimat, jaki towarzyszy wciąż panoszącej się zimie, choć jej czas już minął: W nocy słyszałam odśnieżarki. Ranek był pochmurny i wyjątkowo zimny. Nie zadzwoniłam, co miałabym powiedzieć. Znowu zaczął padać śnieg, w pokoju panował przyjemny półmrok, zaspy wciąż rosły i wszędzie dookoła, zatapiając wszystkie dźwięki prócz drapania odśnieżaczy na ulicy – znów usnęłam – tak to już jest z tą długą wiosną, tu, w naszym kraju. I jeszcze jeden bardzo klimatyczny cytat z klasyki gatunku, czyli z Wiewiórki: Dzień był dżdżysty, padał równy, monotonny deszcz, który mógł trwać nie wiadomo jak długo. To dobrze, lubię deszcz. Firanki i draperie, i nowe nieskończoność i deszczu, który wciąż pada i pada (…) Prawda, że piękny? Podobnie jest z przejmującym tekstem Czarno-białe. Tu czuć wyraźnie wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo, jakaś groza przepełnia małżeństwo architektki wnętrz i ilustratora. Każde z tych opowiadań osadzone jest w surowej przestrzeni, co jeszcze dodatkowo podkreśla chłód z nich bijący. Mimo to trudno się od nich oderwać.

Moim zdaniem najlepszym opowiadaniem jest tytułowa Wiadomość. Zawiera ona autentyczne wycinki z listów kierowanych do Tove (w ilościach hurtowych!), które pokazują z czym czytelnicy zwracają się do pisarza, jak duże są ich oczekiwania względem niego. Wiadomość pokazuje pełne oblicze popularności: absurdalne żądania, osobliwe oskarżenia lub zaskakujące pytania. Tym opowiadaniem jednoznacznie daje do zrozumienia, jak ciężkie jest życie literata…

Opowiadania Tove Jansson są dowodem jej wielkiej wrażliwości, umiejętności zachwycenia się pięknem świata i człowieka, choć często żadne z nich nie jest bez wad. Jej teksty dotykają spraw najistotniejszych dla przeciętnego człowieka (jak np. miłość, przyjaźń, samotność, niezrozumienie, odrzucenie przez społeczeństwo, wojna, podróże, itd.), ale udało jej się również uchwycić trud, z jakim na co dzień mierzą artyści (wśród nich malarze, pisarze, rysownicy, rzeźbiarze, itp.) Te dwa odległe, jakby mogło się wydawać, światy są sobie bardzo bliskie. Łączy je umiejętność odnalezienia tego, co daje szczęście, co ogołaca z poczucia bezsilności, samotności i beznadziei oraz ich prostota, zwyczajność, pospolitość. Jansson nie szafuje słowami, nie opowiada o emocjach wprost. Jej styl jest pozbawiony ozdobników, za to pełen subtelności i delikatności. Ukazuje człowieka w danym momencie jego życia, ale nie narzuca swojej interpretacji tejże sytuacji, dając czytelnikowi wolną rękę w kwestii odbioru. I tu wracamy do początku – nie da się tych tekstów czytać ‘na akord’. Choć ja początkowo tak właśnie zrobiłam. Zatem da się, ale nic z nich w nas nie zostaje, niczym nie są w stanie nas ubogacić. Trzeba dać sobie i im czas, skoncentrować się na nich, wyciszyć, by móc chłonąć wiadomości, jakie wysyła do nas ich twórczyni, by móc pojąć jej przekaz całym sobą.

Cytaty za: Wiadomość, Tove Jansson, Marginesy, Warszawa, 2015.

Tytuł: Wiadomość
Autor: Tove Jansson
Wydawca: Marginesy
Data wydania: 2015
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka
Format: 135×210
ISBN:   978-83-64700-72-9
Kategoria: proza zagraniczna, opowiadania

Autorka recenzji prowadzi blog o tematyce literackiej pod adresem: http://mojaksiegarnia.blogspot.com/