alt Gdybym miała wskazać jednego pisarza, którego uważam za najbardziej nietuzinkową postać, z miejsca wymieniłabym Charles’a Bukowskiego. Trudny do zaklasyfikowania (choć nazywany jest ikoną Beat Generation, sam daleki był od tego, by uważać się za jednego z Bitników), samotnik, pijus i wieczny wielbiciel kobiecych wdzięków. Uczestnik bójek, z których wiele sam wszczynał, bywalec podłych spelun i równie podłych pokojów do wynajęcia, brzydal o pięknych dłoniach, ale przede wszystkim bezwzględny krytyk współczesności. Pisarz szorstki i wręcz minimalistyczny, choć niepozbawiony poetyckiego spojrzenia na świat. Jego ostatnia powieść, będąca pastiszem powieści kryminalnej, nie odbiega od tego, do czego Bukowski przyzwyczaił swoich czytelników. Jest sucho, wulgarnie i prostacko. Ale także metafizycznie.

Bohaterem Szmiry jest Nick Belane (co niektórych, przyzwyczajonych do postaci Henry’ego Chinaskiego, może zdziwić) najlepszy, jak sam twierdzi, detektyw w LA. Jednak Belane w niczym nie przypomina Sherlocka Holmesa, dedukcji zaś nie poznałby nawet wtedy, gdyby wyleciała z krzaków i kopnęła go w tyłek. Jest stary i gruby, a każdą wolną chwilę spędza w barach lub na wyścigach konnych. Jego życie, tak samo jak życie Chinaskiego i samego Bukowskiego, nie jest usłane różami. Coś jednak zmienia się w momencie, w którym otrzymuje on zlecenie od niejakiej Pani Śmierci, która pragnie dowiedzieć się czy facet przychodzący do antykwariatu Reda jest Célinem, czy jedynie jak Céline wygląda. Nagle klienci wysypują się jak z rękawa, a każde zlecenie zdaje się być dziwniejsze od poprzedniego.

W Szmirze nie tylko poznajemy punkt widzenia głównego bohatera. Czytanie tej powieści wiąże się również z tym, że dobrowolnie przyjmujemy jego sposób spojrzenia na świat, bez możliwości wepchnięcia nosa poza te ramy. Belane opowiada nam tylko o tym, co sam uznaje za słuszne lub na tyle interesujące, by choć na chwilę zwróciło to jego uwagę. Jeśli tak się nie dzieje, nie otrzymamy od niego nic lub jedynie lakoniczną informację: Pominę resztę dnia i wieczór, nic ciekawego się nie działo, nie ma o czym gadać. Szmira staje się więc osobistym pamiętnikiem bohatera a może nawet stenogramem jego myśli. Belane nie popada w przesadę, nie rozwodzi się nad tym co widzi ani czego doświadcza, bo i nie są to rzeczy warte jego uwagi. Tylko to, co jednoznacznie pobudza bohatera do działania czy odczuwania, zostaje odnotowane w tych intymnych zapiskach, które, co zdaje się oczywiste, pozbawione są wszelkiej poetyckości. Styl naszego bohatera jest przecież ograbiony z  wszelkich ozdobników, które jedynie zajmowałyby czas i miejsce. Ten minimalizm nie jest jednak wynikiem braku namysłu nad ważkimi kwestiami, lecz raczej wyuczoną oszczędnością słów i gestów, którą przejawia każdy samotnik.

Jego słownik jest ubogi, choć nie pozbawiony pewnego rodzaju maestrii w tworzeniu wymyślnych inwektyw. Dialogi zaś niejednokrotnie sprowadzają się do powtórzeń i równoważników zdań. Pomimo to, przejawia on ogromne wyczulenie na samą bytność słowa w świecie. Zauważamy to w scenie, która mogłaby pojawić się w każdym filmie akcji: trójka wyrostków zaczepia w barze głównego bohatera. Boże, jacy oni byli nudni. Prawie tak samo jak wszyscy. Nikogo nie stać na nic nowego, oryginalnego. Wciąż te same stare, oklepane grepsy. Jak w kinie. Choć kończy się to bójką, gdyż tego wyraźnie wymaga konwencja, Belane stara się zadać kłam tendencyjnym rozwiązaniom, wychodząc naprzeciw typowym gadkom macho i poprawiając jednego z wyrostków.
– Chujowo tak zdziadziać! – zawołał wyrostek w środku.
– Zdziadzieć – powiedziałem.

Ten język – prosty, twardy i pozbawiony wszelkich ozdobników – to język prawdy. Bukowski słynął ze swojej nonkonformistycznej postawy i również w Szmirze pokazał, że nie ma zamiaru pokazywać swoim czytelnikom ułagodzonej wersji rzeczywistości. Być może właśnie dlatego powieść tę czyta się tak dobrze.

Szmira jest także ostatnią powieścią Bukowskiego i nie da się ukryć, że temat śmierci (sam autor umarł niedługo po ukończeniu powieści) jest w niej silnie zaznaczony. Bohater spotyka Panią Śmierć i sam pomaga jej w wykonaniu zadania, coraz bardziej odczuwając własną śmiertelność i zbliżający się koniec. Najpiękniejszą, a przy tym najbardziej tragiczną sentencją dotyczącą życia i śmierci jest niewątpliwie: Żyje się raz, no nie? Chyba że jest się Łazarzem. Biedny skurwiel, musiał zdychać 2 razy. Ale ja jestem Nick Belane. Po jednej kolejce zsiadam z karuzeli. Świat należy do odważnych.

Ostatnia powieść Bukowskiego jest na drugim miejscu mojego rankingu utworów tego autora (po Z szynką raz!). Miała w sobie wszystko to, za co można polubić Starego Świntucha – humor, prostotę i walącą prosto w twarz rzeczywistość, pozbawioną jakiejkolwiek warstwy ozdobnej. Aż żal, że Bukowski nie napisał już niczego więcej.

Tytuł: Szmira
Autor: Charles Bukowski
Data wydania: 09.11.2014
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Gatunek: proza zagraniczna