Chase Novak to pseudonim Scotta Spencera, autora dziesięciu powieści, wśród nich książki dwukrotnie sfilmowanej: Miłość bez końca, którą do dzisiaj sprzedano w ponad dwóch milionach egzemplarzy. Jego powieść Statek z papieru dotarła do finału National Book Award. Pisał do magazynów: Rolling Stone, New York Times, New Yorker, GQ i Harper’s. Powieścią Poczęcie debiutuje jako Chase Novak. Książka ta odniosła międzynarodowy sukces, a obecnie, za sprawą wydawnictwa Replika, trafiła do polskich czytelników.

Leslie i Alex Twisdenowie żyją w dostatku, prowadząc ekskluzywne życie. Mieszkają w luksusowym domu, oboje mają pracę spełniającą ich oczekiwania. Można powiedzieć, że niczego im nie brakuje. A właściwie prawie niczego – od dawna bowiem bezskutecznie starają się o dziecko. Kiedy wyczerpali już niemal wszystkie możliwości leczenia w rozmaitych klinikach i u różnych lekarzy, podejmują jeszcze jedną – ostatnią – próbę urzeczywistnienia ich wspólnego marzenia o rodzicielstwie. W tym celu udają się w podróż do Słowenii, do tajemniczego doktora Kisa. Przeprowadzona przez niego kuracja, choć bolesna i przerażająca, okazuje się skuteczna, bowiem Leslie zachodzi w ciążę i rodzi dzieci. Mija dziesięć lat. Bliźnięta Twisdenów – Adam i Alice – wciąż zamykane są na noc w swoich pokojach. Co noc słyszą jednak dobiegające z sypialni rodziców budzące grozę odgłosy. Uznają, że jeśli chcą przeżyć, muszą uciekać. Wkrótce poznają wstrząsającą prawdę o swoich rodzicach…

Muszę powiedzieć, że przeczytana powieść zaskoczyła mnie. Na pewno Poczęcie nie jest typowym horrorem – takim, który wzbudziłby podczas czytania strach; takim, o którym można powiedzieć, że lepiej nie czytać go po zmroku. Jednocześnie książka ta wywoływała we mnie podczas lektury całkiem sporo emocji, choć nieco innych niż przerażenie, lęk czy groza. Owszem, podczas lektury towarzyszyło mi poczucie pewnego bliżej nieokreślonego niepokoju, wynikającego z niewiedzy, co może wydarzyć się za chwilę. Jednak uczuciem dominującym u mnie było przede wszystkim współczucie.

Co ciekawe, te moje wrażenia wiązały się nawet nie tyle z postaciami Alice i Adama, tymi, którzy – bądź co bądź – są tu ofiarami, osobami, których życie jest zagrożone, które muszą uciekać przed grożącym im niebezpieczeństwem. Chociaż nie powiem, że ich los był mi obojętny, bo oczywiście tak nie było. Czułam żal, że mają takie, a nie inne życie, że właściwie nic nie mogą na to poradzić. Obdarzyłam ich sympatią i liczyłam, że nic złego ich nie spotka. Odczuwałam też ich zagubienie, gdy sami do końca nie wiedzieli, co mają robić: z jednej strony rozum podpowiadał im, że muszą uciekać od rodziców, z drugiej zaś serce wciąż ich ku nim kierowało, szczególnie gdy wspominali te dobre chwile spędzone z matką i ojcem.

Jednak przede wszystkim współczułam – może trochę paradoksalnie – Leslie i Alexowi, czyli tym, którzy stanowili śmiertelne zagrożenie dla swoich dzieci oraz innych ludzi i żywych stworzeń. Litość, którą czułam w stosunku do nich, mieszała się u mnie z odrazą, wynikającą z tego, kim, a może lepiej powiedzieć: czym, oboje się stali.

Obsesyjne wręcz pragnienie posiadania dziecka doprowadziło w ostatecznym rezultacie do przerażających zmian – fizycznych i psychicznych – jakie zaszły w ich organizmach, jakie wpłynęły na ich całe życie.

Takim wizualnym symbolem tych zmian stał się ich dom – niegdyś piękny, zachwycający architekturą, wystrojem i zgromadzonymi w nim antykami, teraz odrażający, wywołujący poczucie grozy okropnym wyglądem i doprowadzającym do mdłości odorem.

Co więcej, zmiany te wciąż pogłębiały się, stawały się coraz większe, mocniejsze. I oni zdawali sobie z tego sprawę, wiedzieli o tym. Świadczyła o tym choćby ich decyzja zamykania na noc dzieci w ich pokojach, dla ich dobra – jak uznali. Dowodziły tego również zachowane jeszcze w nich resztki człowieczeństwa, które od czasu do czasu odzywało się w nich, wydobywając na wierzch wspomnienia dawnego, normalnego życia, a także uczucie rodzicielskiej miłości. Dowodem były również ostatki nadziei, że być może doktor, który ich w to wszystko wplątał, zdoła odwrócić cały ten proces, sprawić, by ich życie wróciło do normy. Jednak oboje zdawali sobie sprawę z tego, że jest coraz gorzej, że coraz trudniej jest im panować nad sobą, że ich degradacja umysłowa i fizyczna postępuje w coraz szybszym tempie i że wnet nie zdołają już zupełnie nad sobą zapanować.

Właśnie to jest w tej powieści przerażające: stan, do którego zostali doprowadzeni Leslie i Alex, beznadziejność ich sytuacji i najprawdopodobniej nieodwracalność procesów, jakie zaszły w ich organizmach. Przerażająca jest ukazana tu tragedia – zarówno tych dwojga, jak i ich dzieci, bowiem nie jest pewne, czy i one nie zostały dotknięte dziedzictwem przekazanym im przez rodziców.

I właśnie to miałam na myśli mówiąc na początku, że Poczęcie nie jest typowym horrorem, choć niewątpliwie sporo elementów tego gatunku posiada. Nie zabraknie tutaj krwi i przemocy, jednak autor przesadnie nimi w powieści nie epatuje. Potrafi budować tajemniczą, mroczną atmosferę poprzez osadzenie wielu wydarzeń w budzących lęk miejscach czy też dzięki wprowadzeniu szeregu postaci takich jak szalony naukowiec – doktor Kis, gromada dziwacznych, na wpół zdziczałych nastolatków, których podczas ucieczki poznają Alice i Adam, straszliwie zdeformowany fizycznie chłopiec o imieniu Bernard. Mimo że nie mamy tu do czynienia z wieloma raptownymi zwrotami akcji i silnym napięciem, przez cały czas w trakcie lektury za czytelnikiem snuje się poczucie niepokoju.

My, lekarze, gramy w szachy z naturą. (…) Ale natura nigdy nie cofa się raz na zawsze. Chwilowo pokonana, powraca ze złem, które potrafi czynić, i to za każdym razem silniejsza. (…) Rzeczy, które się zdarzą, rzadko można odwrócić.

Te słowa, wypowiedziane przez doktora Kisa, moim zdaniem można by uznać za sedno tej powieści i jej przesłanie. Czy można odwrócić to wszystko, co stało się z życiem bohaterów powieści Poczęcie? Tego będziecie mogli dowiedzieć się sami, jeśli sięgniecie po tę książkę. Dodam jednak, że mamy tu do czynienia z otwartym, trochę niejednoznacznym zakończeniem powieści. Zapewne fakt ten wynika z tego, że – jak można przeczytać w opisie książki – doczekała się ona kontynuacji, na którą polscy czytelnicy pewnie będą musieli jeszcze troszkę poczekać. Ale przyznam, że nawet gdyby powieść miała całkowicie kończyć się w takim momencie, w jakim się właśnie kończy ta książka, osobiście nie odczuwałabym z tego powodu jakiegoś niedosytu czy dyskomfortu, ponieważ lubię otwarte zakończenia – niejasne i przez to jeszcze bardziej wywołujące lęk i niepokój.

Poczęcie to według mnie znakomita mieszanka horroru, thrillera, powieści sensacyjnej i psychologicznej, traktująca podjętą tematykę w oryginalny, nowatorski sposób, wywołująca wiele różnorodnych, nawet skrajnych emocji, a przy tym skłaniająca do przemyśleń i refleksji. Chociaż wydarzenia, o jakich tu można przeczytać, określić można jako fantastyczne, to czy na pewno są aż tak odległe od tego, co realne? Sądzę, że nie. A jeśli chcecie sami się o tym przekonać, koniecznie przeczytajcie powieść Chase’a Novaka. Poczęcie, to książka, której tak łatwo się nie zapomina. Polecam!

Autor: Chase Novak
Tytuł: Poczęcie
Tytuł oryginalny: Breed
Przekład: Piotr Kuś
Data wydania: 3 marca 2015
Wymiary: 145×205 mm
Liczba stron: 368
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: Replika
ISBN: 978-83-7674-433-9
Gatunek: thriller, horror

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *