Wśród wielu rozrywek, jakie oferowało obywatelkom i obywatelom wyzwolonego państwa polskiego dwudziestolecie międzywojenne, odnajdujemy również rozmaite praktyki okultystyczne, parapsychologiczne, ezoteryczne i spirytystyczne, które były wówczas niezwykle modne i rozpalały wyobraźnię zarówno bywalczyń i bywalców eleganckich salonów, jak i całkiem zwyczajnych mieszkanek i mieszkańców miast i wsi. Dziś o tym aspekcie historii tamtego okresu mówi się dość rzadko, a szkoda – bo, jak udowadnia Przemysław Semczuk w swojej najnowszej książce, portret dwudziestolecia międzywojennego widzianego przez pryzmat magii i niesamowitości jest niezwykle barwny.

Zdjęcia eleganckich dam w sukniach z turniurami i dystyngowanych panów z binoklami na nosie, z wypisaną na twarzy śmiertelną (nomen omen) powagą trzymających dłonie na blacie stolika wywierają spore wrażenie. To one właśnie otwierają historię opowiedzianą przez Przemysława Semczuka. Oryginalne fotografie dokumentujące XIX-wieczne wywoływanie duchów z pomocą stołu i „medium” są dziś naprawdę rzadkie, a przez swoją niezwykłą atmosferę, bardzo interesujące. Spoglądając na nie, możemy mieć wręcz pewność, że większość osób biorących udział w sportretowanej scenie całkowicie wierzyło w to, że jest ona prawdziwa.

Nawiedzonymi stolikami bardzo często bawiły się polskie elity. Moda przyszła z USA – zapoczątkowana przez słynne siostry Fox, które wmówiły całemu światu, że ich dom był nawiedzony a one same są mediami, zarobiły na tym fortunę i nawet, kiedy przyznały się do oszustwa, ludzie, którzy zdążyli już ze spirytyzmu zrobić religię, poszli w zaparte, odrzucając wyznanie sióstr i w 1927 roku stawiając im pomnik. O tym, jak trzem młodziutkim siostrom udało się oszukać cały świat (oraz o tym, dlaczego ludzie wierzą w duchy), możecie przeczytać choćby w książce Paranormalność Richarda Wisemana; my tymczasem skupmy się na tym, jakie skutki miała działalność sióstr Fox dla polskiego międzywojnia.

Przemysław Semczuk od pierwszych stron wprowadza nas w odpowiedni klimat, wcale jednak nie epatując niesamowitością – jego sposób pisania jest na szczęście bezpretensjonalny. Autor buduje nastrój dopracowanym i plastycznym stylem, dzięki któremu jest w stanie sugestywnie odmalować historyczne i społeczne realia oraz dekoracje, zaintrygować i przemycić niemałą dawkę humoru – nierzadko błyskotliwego i zdradzającego „zdrowy” dystans do opisywanej przezeń materii. Czyta się to znakomicie i ma się wrażenie, jakby słuchało się zgrabnie skonstruowanej opowieści z pierwszej ręki, przefiltrowanej jednak przez krytyczny umysł. Autor postawił na trochę reportażowy, a trochę eseistyczny styl, dzięki któremu całość jest po prostu bardzo przyjemną i lekką lekturą. Lekkość ta jednak bynajmniej nie przeszkodziła autorowi w zawarciu w książce wielu ważnych faktów i smakowitych ciekawostek.

Z książki wyłania się obraz II Rzeczypospolitej jako okresu prawdziwego rozkwitu wszelkich zjawisk paranormalnych, bo nie tylko o nawiedzone stoliki tu chodzi. Choć dziś może to wywoływać na naszych ustach lekko ironiczne uśmiechy, w tamtym okresie zdolności osób obwołujących się mediami traktowano często z najwyższą powagą. Seanse spirytystyczne były w bardzo dobrym tonie jako rozrywka wcale nie tylko niewykształconych warstw niższych, ale przede wszystkim wyższych sfer – w tym części inteligencji. Zapisy seansów spirytystycznych, jakie przetrwały do dziś, są pięknym świadectwem potęgi sugestii oraz skuteczności mniej lub bardziej wyrafinowanych trików – co już wówczas podejrzewali niektórzy naukowcy, pragnący zgłębić prawdziwą naturę zjawisk obserwowanych przy „nawiedzonych” stolikach czy innych „magicznych” osobach i obiektach. Jedni ze swymi argumentami trafiali w próżnię, inni… sami dawali się przekonać zwolennikom spirytualizmu. W swoim czasie pojawiła się też „metapsychika” jako… dziedzina nauki.

Oczywiście nie wszyscy ulegali urokowi zjawisk nadprzyrodzonych czy też „duchowizny”, jak je wówczas potocznie nazywano – byli też tacy, którzy z nich szydzili, jednak zjawiskom tym nie brakowało potężnych zwolenników – w tym ludzi tworzących kanon polskiej kultury. Wśród postaci, które „zasiadały przy stolikach” autor wymienia Zygmunta Krasińskiego i Adama Mickiewicza, Kraszewski zaś miał do sprawy „podchodzić z humorem”. Podczas gdy naukowcy (Briard, Carpenter czy Faraday) badali hipotezę tzw. ruchów ideomotorycznych, które miały odpowiadać za wprowadzanie stolików w ruch, Kościół wytoczył przeciwko spirytystom potężne działa religijnych dogmatów, odmieniając słowo „szatan” przez wszystkie przypadki. Sataniści zresztą na kartach tej książki pojawiają się również.

Ze szczególnym zainteresowaniem przeczytałam rozdział poświęcony Julianowi Ochorowiczowi, znanemu, acz kontrowersyjnemu badaczowi (w tym – ludzkiej natury, zapisał się bowiem jako istotna postać w historii polskiej psychologii), który swoją karierę poświęcił właśnie badaniu nadprzyrodzonych zjawisk. Jednym z jego konceptów był metal lżejszy od powietrza i to właśnie on zainspirował Bolesława Prusa do umieszczenia na kartach Lalki postaci profesora Geista i jego wynalazku.

Kolejny smakowity kąsek to rozdział poświęcony Józefowi Piłsudskiemu. A Belweder! gdybyście państwo wiedzieli, co się działo w Belwederze!… to ja przez całe cztery lata nigdy tam światła nie zgasiłem – spałem przy lampie. Dlaczego? Cóż się tam działo? zawołałem. Stale co wieczora, gdym się położył, słyszałem wyraźne kroki do koła mojego łóżka, ku oknu i z powrotem. Po tym zaczynało się stukanie w szklane naczynia (…) – tak o „duchach” w Belwederze opowiadał sam Marszałek. I choć potrafił z tego żartować, ci, którzy powinni wiedzieć, wiedzieli, że jego poglądy były, jak to ujął Semczuk „zgoła spirytystyczne”, o czym możemy przekonać się dzięki lekturze.

Na stronach tej obszernej książki przeczytamy też o lewitacji, astrologii czy mediach „wydzielających ektoplazmę” (znów – zdjęcia robią wrażenie) a także o niejakim Janie Guziku, któremu poświęcono rozdział o sugestywnym tytule „Król oszustów” czy też Franku Kluskim zwanym w swoim czasie „Królem mediów współczesnych” (który był bardziej „królewski”, oceńcie sami). Bardzo dużym walorem Magicznego dwudziestolecia są logiczne wyjaśnienia działania opisywanych „zjawisk nadprzyrodzonych” (a raczej – zręcznych sztuczek), z dużym zainteresowaniem śledziłam też działania zwolenników prawdziwej nauki zmierzające do obnażania oszustw ludzi podających się za media. Cennym zabiegiem jest również to, że choć autor koncentruje się siłą rzeczy na terenach polskich, to jednak odnosi się też do sytuacji na arenie międzynarodowej, zwięźle ukazuje zagraniczne wpływy i szersze tło historyczne opisywanych wydarzeń i zjawisk społecznych.

Na koniec za stosowne uważam podkreślić wspaniałą jakość wydania – twarda oprawa, wysokiej jakości papier, liczne fotografie i ilustracje oraz dopracowanie edytorskie sprawiają, że książkę czyta się jeszcze przyjemniej. Publikację kończy przydatny słowniczek najważniejszych terminów (objaśniający pojęcia takie jak „kryptestezja” czy „ksenoglosja”) oraz bibliografia wytyczająca kierunki dalszych poszukiwań dla szczególnie zainteresowanych.

Magiczne dwudziestolecie Przemysława Semczuka to bardzo udana publikacja popularno-naukowa, którą czyta się znakomicie i chciałoby się długo smakować, ale jednocześnie niełatwo się od niej oderwać, więc lektura kończy się ciut wcześniej, niż można by sobie tego życzyć. Wysoko cenię sobie publikacje w taki sposób piszące o historii – ciekawie, wręcz fascynująco, z dowcipem i swadą, ale też z lekkością, jakiej próżno szukać w niejednym opracowaniu. Serdecznie polecam miłośnikom i miłośniczkom książek, które jednocześnie dostarczają przyjemności i rozrywki oraz poszerzają horyzonty.

Tytuł: Magiczne dwudziestolecie
Autor: Przemysław Semczuk
Wydawca: Dom Wydawniczy PWN
Data premiery: listopad 2014
Liczba  stron: 320
Oprawa: twarda
Format: 27 x 245 x 201
Kategoria: historia