podróż100 Najtrudniejsze w życiu podróże to wychodzenie ludziom naprzeciw, pisał Henry Boye, a doświadczenia życiowe wielu z nas mogłyby stanowić idealną wizualizację przytoczonego cytatu. Spotkanie z drugim człowiekiem, zwłaszcza odmiennym od nas kulturowo i językowo, a także posiadającym inne od naszych, a czasem nawet sprzeczne z naszymi, interesy, kojarzy się raczej jako próba sił, a wyjście naprzeciw, jeśli w ogóle do niego dochodzi, przypomina raczej wrogie wojska ustawione z przeciwległych końców bitewnej sceny. Po czasie zaś może się okazać, że wyjście drugiemu człowiekowi na przeciw mogło doprowadzić do jedynego, słusznego rozwiązania: spojrzenia we wspólnym kierunku.

Podróż na sto stóp Richarda C. Morais w całej feerii swych barw, zapachów i smaków jest właśnie o tym. O wychodzeniu ludziom naprzeciw. Powieść Morais znana również pod tytułem Pokonać dystans to jego debiutanckie dzieło poświęcone w równej mierze kuchni indyjskiej, francuskiej i ludziom, którym przyszło te wspaniałe kuchnie współtworzyć.

Jej główny bohater, Hassan Haji, przyszedł na świat jako drugie z sześciorga dzieci w Bombaju Zachodnim, mieście, które z czasem stanie się znane jako Mumbaj. Mały Hassan od dziecka staje wobec swojego przeznaczenia, jakim niewątpliwie jest kuchnia. Jego dziadkowie prowadzą restaurację, ojciec prowadzi restaurację, a ukochana matka co jakiś czas porywa go w inne części miasta, by poznał smak kuchni z całego świata. To pierwsza podróż Hassana. Z matką na spotkanie nowych smaków i wrażeń. Kolejna rozpocznie się, gdy po tragicznej śmierci żony ojciec Hassana uzna, że Bombaj nie jest bezpieczny, co więcej, że oni nie są bezpieczni w swej dzielnicy. Zabierze dzieci i cały dobytek i uda się w wędrówkę. Najpierw do Londynu, gdzie będzie próbował znów sił jako restaurator. A potem w wędrówkę po Europie, by próbować, kosztować, smakować. A gdy w końcu zmęczeni zaczną rozglądać się za nowym miejscem do osiąścia, znajdą Lumiere. Albo znajdzie ich przeznaczenie. Traf bowiem chciał, że samochód, którym przyszło im przemierzać kontynent, zepsuje się właśnie w Lumiere, dokładnie przed bramą rezydencji na sprzedaż. Naprzeciwko restauracji Le Saule Pleureur, która to restauracja wraz ze swą właścicielką i personelem, odmieni na dobre życie Hassana Haji. Z tej bowiem resturacji wyruszy on w szeroki świat, aż do Paryża, stolicy najlepszych kucharzy francuskiej kuchni. Paryża, w którym Hassan, odpowiednio przygotowany przez Madame Mallory, przebojem będzie zdobywał serca i podniebienia swoich klientów i wymagających krytyków kulinarnych. Więcej Wam nie zdradzę. Droga, jaką musiał przejść Hassan, była na pewno bolesna i trudna, ale na końcu tej drogi musi czekać na niego nagroda. Każdy, kto czytał tę książkę, przyzna, że na to liczył z każdą kolejną stroną.

Ten niezwykły kucharz, pochodzący z Indii chłopak, posiada, zgodnie ze słowami Gertude Mallory, dumnej właścicielki dwugwiazdkowej restauracji z naprzeciwka, talent. On to ma, szepcze wściekła do swego współpracownika i właśnie wtedy postanawia wydać rodzinie Haji wojnę. Wojnę, w której przegrani będą po obu stronach, zaś wygrany tylko jeden – młody Hassan.

Richard Morais trafnie ujmuje całą kwintesencję podróży, jakie przebył i jakie pewnie będzie musiał przebyć jego bohater w następujących zdaniach: Ta podróż długości raptem stu stóp, kosztowała mnie wiele emocji. (…) Podróż była tak krótka, tak szybka, lecz czułem się, jakbym kroczył z jednego końca wszechświata na drugi; alpejskie światło wyznaczało mi drogę. Z pewnością była to podróż wyjątkowa, gdy z rodzinnego obozu przenosił się do obozu do niedawna wrogiego, żegnany przez ojca, witany przez „przybraną” matkę. Przyszedłem do nich, do mojego przybranego domu, aby dorosnąć, mówi Hassan.

Czytając tę książkę nie posiadałam się ze zdumienia. Być może jestem odosobniona w tym odczuciu, ale uważam, że autorowi udało się zmienić we mnie znaczenie powiedzenia „zaspokoić głód”. Bez wątpienia każdy, kto sięgnie po powieść Morais, nabierze apetytu na jakieś smakowite danie, nawet jeśli nie przepada za kuchnią indyjską. Sugestywne opisy mogą wywołać w czytelniku głód, ale mam tu na myśli głód fizyczny. Taki, który raczej łatwo zaspokoić. Jednak opisy prezentowane przez autora pełnią też rolę zaspokajaczy głodu wyobraźni. Tak, właśnie ten głód miałam na myśli pisząc o moim zdumieniu. Wydaje mi się, że jest to wspólna powieściom z kulinariami w tle cecha: one zaspokajają głód naszej wyobraźni za pomocą kilku zmysłów. Opisy w nich potrafimy zobaczyć, poczuć, a nawet w wyobraźni zasmakować. Nie można zatem mieć pretensji, gdy zaprzestawszy lektury rzucimy się od razu do kuchni. Nawet jeśli jest ona bliżej niż na sto stóp.

Podróż na sto stóp jest opowieścią o magii, jaką posiada w sobie kuchnia i wszelkie czynności z pracą w niej związane. Jak zwykłe krojenie grejpfrutów, czy wybieranie odpowiednich ostryg na kolację w restauracji może przemienić się w spektakl, który każdy chciałby oglądać, ale nie każdy jest godzien. Jest opowieścią także o tym, jak coś tak, wydawać by się mogło, trywialnego i powszedniego, jak gotowanie może stać się przyczyną zmiany człowieka w wirtuoza podziwianego przez cały świat. Ale jest też opowieścią o tym, jak coś tak niepozornego jak kucharzenie może zniszczyć człowieka, a nawet odebrać mu życie. Na szczęście, jest to też historia o tym, jak cudowną, a jednocześnie trudną podróżą przez życie może być dorastanie. Nawet w otoczeniu tak wspaniałych kolorów, zapachów i smaków.

Autor: Richard C. Morais
Tytuł: Podróż na sto stóp
Tytuł oryginalny: The hundred-foot journey
Wydawca: Bellona
Przekład: Urszula Ruzik-Kulińska
Data wydania: 8 sierpnia 2014r.
Liczba stron: 312
Oprawa: miękka
ISBN: 9788311134003
Kategoria: obyczajowa i romans; kulinaria

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *