Z ostatniej chwili to zaskakujący kryminał. Napisany z werwą, nieco reportażowym stylem, dynamiczny, a przy tym wnikliwie portretujący swoje bohaterki i bohaterów. Czyta się błyskawicznie!

Główną bohaterką debiutanckiej powieści Małgorzaty Sobieszczańskiej jest Natalia – znana dziennikarka, kobieta sukcesu, profesjonalna i emocjonalnie niedostępna, z zewnątrz bardziej maszyna niż człowiek. A wewnątrz…? Poznajemy ją stopniowo, by przekonać się, że w jej wnętrzu aż kipi. W ten sposób początkowo antypatyczna z czasem budzi naszą sympatię a nawet współczucie. Przede wszystkim jednak sprawia, że chcemy poznać jej historię.

A historia jest taka, że choć mogłaby się zdarzyć każdemu i każdej z nas, to jednak wciąga, trzyma w napięciu i puszcza dopiero na ostatnich stronach. Jest w niej też solidna dawka ponurej ironii losu, bo oto Natalia, bezwzględna dziennikarka telewizyjna, która żyje z prezentowania światu sensacyjnych informacji, sama nagle znajduje się w centrum takiego „njusa”. Znajduje się w centrum, ale tym razem nie po to, by błyszczeć, ale by – złamana – przeżywać żałobę na oczach przypadkowych gapiów, a nawet ludzi cieszących się z jej nieszczęść, stać się bohaterką jednej ze smutnych i szokujących historii, które wcześniej sama „nakręcała” w imię oglądalności swojego programu.

Otóż, kiedy Natalia jest w pracy, ktoś pod budynkiem sądu strzela do byłego posła i… jej męża. Czy to nieszczęśliwy wypadek, czy kula była przeznaczona też dla niego? A jeśli tak, to kto i w jakim celu pociągnął za spust? Komu mogłoby zależeć na śmierci jej męża? Okazuje się, że kandydatów na podejrzanych jest więcej, niż można by się spodziewać, a z każdym dniem śledztwa na jaw wychodzą nowe tajemnice męża Natalii. Pojawia się pytanie: czy w ogóle znała człowieka, którego poślubiła?

A czy on znał ją? Czy ktokolwiek ją zna? Z ostatniej chwili to nie tylko wciągająca historia kryminalna, ale także pogłębiona psychologicznie opowieść o samotności ludzi, którzy za wszelką cenę nie chcą się przyznać choćby i przed samym sobą, że są ludźmi, mają słabości, emocje i pragnienia. Pod tym względem portret Natalii wydaje się bardzo udany. Zresztą nie tylko jej, bo postać prowadzącego śledztwo prokuratora, choć może nieco bardziej konwencjonalna, jest równie przekonująca.

Sobieszczańska pisze z wprawą – w sumie nic w tym dziwnego, bo choć książka jest jej powieściowym debiutem, autorka wcześniej już zajmowała się m.in. tworzeniem scenariuszy telewizyjnych i radiowych, co niewątpliwie pomogło jej rozwinąć zdolność kreowania wciągających historii, a także dopracowany, choć oszczędny styl. Początkowo możemy wprawdzie poczuć się lekko oszołomieni – oto wrzucono nas w sam środek tętniącej życiem (i zakulisowymi intrygami) telewizyjnej redakcji, w której wszystko rozgrywa się w pośpiechu i między wieloma bohaterami i bohaterkami. Pierwsze kroki czytelnika w gąszczu imion i zdarzeń są dość niepewne. Jednak szybko przyzwyczajamy się do tego tempa, oszczędnych, syntetycznych, ale nadzwyczaj obrazowych opisów, krótkich, ale wiele mówiących dialogów. Przyzwyczajamy się też do czytania między wierszami, bo nie wszystko tu powiedziane jest wprost. I z każdą stroną jesteśmy coraz bardziej zaabsorbowani. Gdybym miała na cokolwiek narzekać, prawdopodobnie zasugerowałabym tylko modyfikację zakończenia, które choć zaskakuje, to pozostawia też pewien niedosyt. Jednak mimo tego była to wciągająca i intrygująca lektura, którą pochłonęłam sama nie wiem kiedy.

Z ostatniej chwili to udany, dynamiczny kryminał, którego kolejne kartki wydają się same przewracać. Podczas lektury czas płynie niezauważenie, satysfakcjonuje zarówno opowiedziana historia, jak i portrety bohaterek i bohaterów, nawet tych z najdalszego tła. Dobra lektura nie tylko na lato!

Autorka: Małgorzata Sobieszczańska
Tytuł: Z ostatniej chwili
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: luty 2014
ISBN: 978-83-62465-96-5
Liczba stron: 248
Wymiary: 120 x 195 mm
Kategoria: kryminał