Andrzej Stasiuk – prozaik, poeta, publicysta, dramaturg, wydawca. Jeden z najbardziej znanych, utytułowanych i najchętniej czytanych autorów w naszym kraju i za granicą. Właśnie ukazała się jego kolejna książka- Nie ma ekspresów przy żółtych drogach -na którą składają się eseje/felietony wcześniej publikowane m.in. w: Tygodniku Powszechnym, Art&Business, Neue Züricher Zeitung, L’Espresso, czasopiśmie internetowym dwutygodnik.com oraz te prezentowane przy okazji różnorodnych wystaw i festiwali. Tym razem pisarz znów jest w drodze: nieśpiesznie wędruje, zwiedza, podgląda i swoje wrażenia spisuje, a spostrzeżenia razem z głębokimi przemyśleniami i barwnymi opisami skrupulatnie notuje. Tak kokietuje czytelnika z okładki swojej najnowszej publikacji. Jak jest w rzeczywistości? Czy jego teksty zaskakują czytelnika? Czy nie będą niczym ‘odgrzewane kotlety’, ze znaną tematyką, wpadającą w nostalgiczne, momentami nawet nużące tony o gorzkim zabarwieniu?

Nie mam nic przeciwko centrum, ale bardziej pociągają mnie peryferie. Już teraz środek kontynentu staje się coraz bardziej zunifikowany. Metropolie przestają się różnić. Niedługo będzie je można rozpoznać tylko na podstawie szacownych i martwych zabytków. Jeśli w ogóle te zabytki da się jeszcze dostrzec spod jaskrawej powłoki współczesności: te same bankomaty, marki piwa, takie same parkometry, ten sam układ półek w supermarketach oraz repertuar w kinach, wyznaje Stasiuk. A my przytakujemy, drodzy Czytelnicy, patrząc choćby na nasze zdjęcia z wakacji, prawda? Autor bez ogródek opowiada o tym, jak zatracamy naszą przeszłość, nasze pochodzenie, jak wszystko ulega unifikacji przy naszej milczącej zgodzie. Jest to też poniekąd wyjaśnienie, czemu tak bardzo fascynuje go wschód i Bałkany – nietuzinkowe kraje, które o nic nie dba[ją] poza uporczywym istnieniem, poza upartym utrzymywaniem się na powierzchni.

O wrażeniach ze swoich wędrówek z tamtych ‘zaściankowych’(?), ukochanych przez niego regionów Stasiuk zawsze chętnie opowiada. Nie inaczej jest tym razem. Wspomina m.in. podróż do melancholijnego i szarego Krasnokamieńska, gdzie wydobywa się 90% rosyjskiego uranu. Jest także naszym przewodnikiem po Ułan Bator: Codziennie sprawdzam w necie, jaka jest tam pogoda. Dzisiaj akurat chmury i tylko minus dwadzieścia. Najczęściej jest zimniej: minus dwadzieścia pięć, dwadzieścia siedem, trzydzieści. Wyobrażam sobie, jak o trzeciej, czwartej zapada zmrok i miasto tonie w ciemnościach. Prawie nie ma latarni. Świecą witryny, trochę reklam i reflektory samochodów. Skute mrozem obozowisko z betonu na środku stepu. Z jurtowych slumsowisk snuje się węglowy dym. Pokrycia namiotów są czarne od sadzy. Zresztą całe miasto musi być czarne, bo pali się tylko węglem. Najbrzydsza i najzimniejsza stolica świata – tak się o nim mówi. Ukrainę także ocenia dość surowo, ale nie omija jej, darzy sentymentem, odrobinę usprawiedliwia: Po prostu są kraje, nad którymi ciąży przekleństwo. Są igraszką losu, historii, szaleństwa ideologów. Dostają w spadku pokruszony beton, zielsko, żelazny złom i pamięć o tym, że ludzie z głodu zjadali innych ludzi. Andrzej Stasiuk opowiada o tych miejscach zwyczajnie, właściwie chłodno relacjonuje, co widzi. I choć przedstawianym miejscom daleko do ideału, to on zawsze znajduje w nich piękno. Także ludzi, z którymi kiedyś podróżował, spotykał się wspomina z wielką sympatią i przywiązaniem, np. Pana Gambę z Ułan Bator (Pod niebieską koszulą poczułem, że naprawdę jest lekki i kruchy jak ptak) czy księdza z parafii na Syberii, który opiekuje się grobami zesłańców. Pisarz jest przeświadczony, że krajobraz złożony jest również ze wszystkich uczuć, których doświadczał […], ze wszystkich zdarzeń, których był […] uczestnikiem, ze wszystkich obrazów, których dotknął [jego] wzrok…, a czytelnicy doskonale to wyczuwają i to im się podoba, bo zapiski z tych podróży są szczere i naprawdę mają duszę…

Tradycyjnie dużo jest u Stasiuka przyrody, zmian pór roku i ich wpływu na człowieka. Pisarz afirmuje proste życie, zgodne z naturą, która jest mu bliska (dostrzega np. ptaki szybujące nad jego głową, które są dla niego jak małe pierzaste kulki z ciepłe w środku i terkotem serduszka jak ćwierć ziarnka grochu). Pisze o polskim klimacie i o środkowych Europejczykach jako ofiarach klimatu umiarkowanego, na który można zrzucić wielkie niepowodzenia. Według niego to właśnie zmiany aury nami rządzą – wyże i niże baryczne: Środek marca w środkowej Europie to jest potencja bez formy, prąd bez przewodnika i wikt bez opierunku. Rzekami spływa to, co powinno leżeć na brzegu, woda stoi tam, gdzie powinien trwać suchy ląd. W lokalnej knajpie U Basi siedzą chłopy i tylko palą, ponieważ całkiem opuściło ich pragnienie. Kury grzebią w śniegu. Nie trzeba nic prać, bo i tak bez przerwy się brudzi. Gdzie stąpnąć, ziemia usuwa się spod stopy, gdzie spojrzeć, mgła zasłania wzrok, czego dotknąć, to się wymyka, bo śliskie. Z drugiej strony dostrzega jednak w zmienności pór roku jakąś magię, istny cud, pełen teatralnych gestów: Błogosławione są te polskie cztery pory roku, a my, obywatele tej strefy klimatycznej, niewdzięczni i niemądrzy jesteśmy w narzekaniu na zmienność aury. Tymczasem to jest spektakl, to jest przedstawienie wielkie jak opera albo i symfonia.

W tę urokliwą atmosferę pogodową doskonale wpisuje się dobrze znany stasiukowym fanom temat – polska wieś. Autor podejmuje to zagadnienie, pisze, jak się zmieniła, że nie ma już na niej zwierząt, że obecnie gospodarz wyprowadza tam psa rasy husky na spacer, że stoją tam piękne rezydencje, a zamiast pola jest zadbany ogród z równo przystrzyżonym trawnikiem. W nawiązaniu do tego, w kilku miejscach wspomina dom dziadków poza miastem – widać, że ma z nim związane piękne wspomnienia i że nosi w sobie tęsknotę za tamtym idyllicznym krajobrazem z dzieciństwa: Suche i żółte łany zboża stały nieruchomo. Wydawało się, że to one promieniują gorącem i ten gorąc stapia się ze słonecznym żarem. Powietrze było gorące i właściwie mineralne. (…) Kolory chabrów, kąkoli i maków były od tego wysokiego światła niemal czarne. W ten ludowy, sielski pejzaż idealnie wpisuje się niezwykła, mistyczna i zmysłowa zarazem wizja Matki Boskiej Zielnej (wspomina Ją przy okazji święta Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny), która idzie przez pole wśród skoszonych traw i ziół: Gęste światło, woń skoszonych traw, obfitość kwiatów po ogrodach, ciężar dojrzałości, pewien rodzaj słodkiego schyłku, pogranicze halucynacji i wszystko zanurzone w gęstym jak miód upale. I przez ten krajobraz tyleż wyobrażony, ileż na przykład podlaski albo beskidzki, idzie kobieta, Matka Boska. Stąpa powoli, z naturalną gracją. Prostota i piękno zarazem – o tym Stasiuk potrafi pisać jak nikt inny. Ta jego charakterystyczna wrażliwość na szczegół, często nawet obskurny, nieestetyczny, odpychający, ujmuje, sprawia, chcemy podróżować razem z nim mimo niedogodności i trudu wyprawy, podążając za nim wszystkimi zmysłami. A on jak zawsze wybiera mało atrakcyjne miejsca tak w kraju jak i za granicą, a opisuje je jak cuda natury. Jego celnym obserwacjom towarzyszy nieustanne przekonanie, że kiedyś jedynie to, co zapisane przetrwa. Warto sobie uświadomić, że skoro okolica zamiera dom po domu, to jest tak, jakby zmniejszało się moje życie. Bo co się z nami stanie, gdy przepadną wszystkie miejsca, w których przebywaliśmy? Będziemy musieli je wymyśleć od nowa i nasze dawne życie też zmieni się w wymysł, w igraszkę pamięci, w nic więcej. Co wtedy – warto się zastanowić.

Tych błyskotliwych, intrygujących, zmuszających do zadumy tekstów naszego rodzimego ‘pisarza drogi’ jest więcej. Jak choćby ten, w którym Stasiuk pisze, kiedy śmierć objawia swój sens i dlaczego może się przydać w życiu. Dotyka też spraw religijnych – jeden esej poświęca księdzu Lemańskiemu, w którym sugeruje, że kościół za komuny był lepszy niż dziś, w kolejnym zwraca uwagę, że w Licheniu ‘kopuła nieco oblazła ze złota’. W innym zestawia Nikifora i Warhola ze sobą jakby byli braćmi, a w następnym sugeruje, że oberek to ‘coś w rodzaju polskiego bluesa’, wyrażający raczej sprzeciw wobec losu niż jego akceptację. Pisze o Mao Zedongu, namiętnym czytelniku i umierającym, pogodzonym ze sobą i światem Tiziano Terzanim. W Austrii rozmyśla nad germańskim fenomenem i opłakuje wielką niemiecką przeszłość. A wszystko, co obce miesza ze swojskim, tworząc barwny kolaż, idealnie wyważoną, urokliwą układankę, w której na pierwszy plan wysuwa się umiłowanie ludzkiej egzystencji. Tak po prostu.

Jestem pisarzem i opowiadam historie. Staram się w nich zawierać jak najwięcej życia. Nie w banalnym sensie fabuły, ruchu, zmiany, obserwacji społecznych czy psychologicznych, ale w sensie osobistego doświadczenia. Życiem jest dla mnie spotkanie umysłu, zmysłów, wrażliwości, pamięci ze światem. Spotkanie tożsamości z rzeczywistością. Po prostu doświadczenie. Zawsze chciałem, by doświadczenie przenikało moją opowieść. Cud doświadczenia. I tak się dzieje. U Stasiuka-tułacza często wieje pesymizmem i nieszczęśliwymi bohaterami, żyjącymi w burym otoczeniu. Mimo to w jego tekstach często przeglądamy się jak w lustrze, choć przecież nie mieszkamy w Pekinie, Bełżcu ani w Rumunii za czasów Ceauşescu, jak ich protagoniści. Można odnieść wrażenie, że Stasiuk pisze o rzeczach ulotnych, odległych, nieistotnych czy błahych, ale jego słowa zostają w nas, nasiąkamy jego krótkimi opowieściami i chcemy ich więcej. Nie wiem jak inni, ale ja przy prozie Stasiuka odpoczywam, czerpię z nich pozytywną energią płynącą z natury, szczerości i prostego życia bez jakiegokolwiek blichtru, choć nie zawsze jest ono różowe. Jeśli Wy macie podobnie, to życzmy sobie takich prozaików, którzy prostotą, sentymentalizmem, a momentami i subtelną naiwnością, potrafią zaczarować swoich odbiorców i odczarować szarość ich dnia codziennego.

Cytaty za: Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Andrzej Stasiuk, Czarne, Wołowiec 2013.

Tytuł: Nie ma ekspresów przy żółtych drogach
Autor: Andrzej Stasiuk
Wydawca: Czarne
Data wydania: 2013
Liczba stron: 176
Oprawa: twarda
Format: 125×205 mm
ISBN:   978-83-7536-628-0
Kategoria: proza polska, biografie i wywiady

Recenzja opublikowana na portalu Lubimy Czytać pod tytułem: Kochając (proste) życie nad życie http://lubimyczytac.pl/profil/13859/ines/oficjalne-recenzje/1/3296/kochajac-proste-zycie-nad-zycie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *