Kobiety cieszą się jedynie taką władzą, jaką raczą im dać mężczyźni. W średniowieczu rzadko która kobieta dzierżyła w ręku realną władzę. W patriarchalnym społeczeństwie o jej losie od dnia narodzin decydował wpierw ojciec lub brat, potem mąż, wreszcie syn. Niezależnie od pochodzenia czy statusu społecznego kobietę postrzegano jako istotę niezdolną do samodzielnego myślenia, potrzebującą stałej męskiej opieki; była uważana za źródło wszelkiego zła, stworzenie z gruntu słabsze fizycznie, intelektualnie i moralnie. Oczekiwano od niej, że bezgranicznie podporządkuje się mężowi, będzie jego ozdobą, wniesie posag i gwarancję sojuszu, a przede wszystkim – obdarzy ród męża dziedzicem. Cechy te były szczególnie pożądane w przypadku kobiet, których małżonkowie decydowali o losach całych narodów. Mowa oczywiście o królowych.

I połowa XIII wieku, Prowansja.

Beatrycze Sabaudzka, hrabina niezależnej Prowansji to kobieta wykształcona, silna, ambitna i zdeterminowana, by zrealizować rodzinną przepowiednię – włożyć królewskie korony na głowy swych czterech córek. Małgorzata, Eleonora, Sancha i Beatrycze od wczesnego dzieciństwa przygotowywane są do odegrania roli życia – objęcia tronu u boku królewskiego małżonka. Celem ich matki nie jest jednak szczęście córek, a rozsławienie dynastii sabaudzkiej oraz rozszerzenie i umocnienie wpływów rodziny. Hrabina jest świadoma faktu, że kluczem do władzy jest wiedza, dlatego też wychowuje córki jak synów, zapewniając im wszechstronną edukację; zamiast haftu ucząc je łaciny, sztuki dyplomacji, matematyki i logiki. Zdawała sobie sprawę, że jako władczynie będą miały wpływ na politykę, jeśli tylko zyskają mężowską miłość i szacunek, a dokonają tego w jeden sposób: stając się matkami następców tronu, matkami królów. Pragnieniem hrabiny jest, by pamiętały, komu wszystko zawdzięczają i realizowały zasadę wpajaną im od maleńkości – że rodzina jest najważniejsza.

Beatrycze Sabaudzka dopięła swego: najstarszą córkę Małgorzatę wydała za mąż za Ludwika IX, króla Francji; druga w kolejności Eleonora została małżonką angielskiego monarchy Henryka III Plantageneta, Sancha poślubiła Ryszarda, hrabiego Kornwalii, który z czasem został królem Niemiec, zaś najmłodsza Beatrycze – Karola I Andegaweńskiego, króla Sycylii, Neapolu, Albanii i Jerozolimy, a zarazem brata francuskiego władcy.

Prowansalskie siostry nie miały łatwego życia, nieustannie musiały zmagać się z przeciwnościami, jakich los im nie szczędził. Małgorzata od pierwszych chwila na francuskim dworze musiała rywalizować o miłość, szacunek i uwagę męża z jego matką, Blanką Kastylijską. Królowa ani myślała zrezygnować ze swej władzy na rzecz synowej, której przez całe życie nienawidziła; to za jej sprawą królewskie małżeństwo przez długie lata pozostawało nieskonsumowane, a nowa władczyni pozbawiona nie tylko wszelkiej władzy, ale też autorytetu i jakiegokolwiek wpływu na męża.

Eleonora miała problemy innej natury. Z miejsca zaskarbiła sobie uczucie, szacunek i zaufanie Henryka, który chętnie słuchał jej mądrych rad, co z kolei wywoływało gniew baronów i prowokowało liczne tarcia i niepokoje w całym królestwie.

Sancha nie posiadała pewności siebie ani siły przebicia starszych sióstr. Jako żona ambitnego brata Henryka, Ryszarda Kornwalijskiego, była przezeń kompletnie niedoceniania, zdradzana i upadlana na każdym kroku. Byli wyjątkowo niedobranym małżeństwem i Sancha, po krótkim, nieszczęśliwym życiu zmarła – jako królowa Niemiec.

Najmłodsza Beatrycze była ulubienicą ojca, który zapisał jej Prowansję, pomijając pierworodną Małgorzatę (co poróżniło siostry na całe życie), zaś jej ambicja była porównywalna z tą, jaką wykazywał jej mąż, Karol Andegaweński. Nie miała jednak zbyt wielkiego wpływu na jego decyzje – musiała godzić się z jego bezwzględnymi poczynaniami, którym zraził do siebie szwagierki i skazał tym samym żonę na samotność i odseparowanie od rodziny.

Burzliwe koleje losu czterech sióstr pokazują, w jak okrutny sposób życie weryfikuje największe i najbardziej misterne plany. Dramat kobiet, które nad więzy krwi zmuszone są przedłożyć interes męża i kraju, które – jak rzekła jedna z nich – mogą cieszyć się jedynie taką władzą, jaką zechcą im dać mężczyźni – jest wielce wymowny i pokazuje, jak w istocie niewiele mogły one zdziałać bez męskiego przyzwolenia i aprobaty oraz jak wielką musiały wykazywać się inteligencją, przebiegłością i dyplomacją, by osiągnąć własny cel.

Królowe to barwna, fascynująca opowieść dająca wyjątkową możliwość spojrzenia na historię XIII-wiecznej Europy oczami kobiet, których mężowie byli najpotężniejszymi monarchami na kontynencie i decydowali o losach całych narodów. One same może nie posiadały realnej władzy (za wyjątkiem Małgorzaty, która po śmierci Blanki i pogrążeniu się Ludwika w szaleństwie de facto rządziła Francją), ale na wszelkie możliwe sposoby próbowały wpływać na politykę i kształtować bieg wydarzeń. Okoliczności zmusiły je do rywalizacji, nieustannie lawirowały między poczuciem obowiązku wobec rodziny a powinnością względem męża i nowej ojczyzny, intrygowały i spiskowały próbując zachować lojalność wobec obu stron, zyskać szacunek męża, miłość poddanych, zadbać o przyszłość własną i swoich dzieci. Życie nie szczędziło im dramatów, rozczarowań i klęsk, zawsze jednak wychodziły im naprzeciw z podniesionym czołem – jak przystało na dumne królowe.

Sherry Jones stanęła przed nie lada wyzwaniem – zamknięcia w nieco ponad czterystu stronach wyjątkowo burzliwego i bogatego w znaczące wydarzenia fragmentu średniowiecznej historii, przedstawienia jej z perspektywy czterech niezwykłych kobiet. Jak można było przypuszczać, wyzwania nie do końca zwieńczonego sukcesem. Czterysta stron to naprawdę niewiele, by zmieścić ogrom informacji, nawet gdyby zredukować ich ilość do najbardziej niezbędnej dla płynności fabuły i logiczności ciągu przyczynowo – skutkowego, bez uciekania się do uproszczeń i skrótów. Przyzwyczajona do drobiazgowej wręcz dokładności w prezentowaniu realiów historycznych i dogłębnej analizy psychologicznej bohaterów, jaka cechuje choćby prozę Philippy Gregory, niejednokrotnie w trakcie lektury ubolewałam nad fabularnymi uproszczeniami i pobieżnym traktowaniem istotnych wydarzeń historycznych czy zawężeniem perspektywy, na czym siłą rzeczy cierpiały portrety psychologiczne bohaterów, a zwłaszcza sfera motywacji i emocji. Autorka zdecydowała się bagatelizować wszelkie wątki poboczne oraz wszystko to, co mogłoby odciągać uwagę czytelnika od postaci głównych bohaterek. Straciło mocno na tym zabiegu tło obyczajowe, przedstawione jedynie w najogólniejszych zarysach oraz – paradoksalnie – portrety bohaterów, pozbawione bogactwa osobowości, jaką niewątpliwie były obdarzone historyczne pierwowzory. Gdy jednak przymknąć na te niedociągnięcia oko, z kart powieści wyłania się porywająca dynamizmem fabuła koncentrująca się na relacjach między prowansalskimi siostrami uwikłanymi w walki o wpływy i władzę, zawiłości międzynarodowej polityki, a nawet zwykłą kobiecą rywalizację, o jaką nietrudno nawet w przypadku kochających się sióstr. To właśnie zmieniające się błyskawicznie alianse i sojusze, skomplikowane i złożone interakcje miedzy bohaterami i niuanse wielkiej polityki, przedstawione ze stosownym rozmachem i zachwycającą wielowymiarowością, są najważniejszym atutem powieści Sherry Jones.

Królowe to wyjątkowo barwna i ekscytująca przygoda przenosząca czytelnika  wprost na największe dwory średniowiecznej Europy, w samo centrum wyrafinowanych intryg i zakulisowych gier o władzę – do świata rządzonego przez mężczyzn mających u boku kobiety, którym historia jakże często odmawiała należnego im miejsca w ludzkiej świadomości. To właśnie o tych kobietach opowiada powieść Sherry Jones – inteligentnych, wykształconych, o szerokich horyzontach, wychodzących poza sztywne ramy narzucone przez patriarchalne społeczeństwo – o łączących je więziach i dzielącej je rywalizacji, próbach odnalezienia własnego miejsca w nieprzyjaznym świecie męskich ambicji – i realizacji własnych. Powieść amerykańskiej pisarki – choć zawierająca nieścisłości i błędy merytoryczne, szczęśliwie wyłapane i sprostowane przez korektę – mimo to, a może właśnie dlatego, jak żadna inna wcześniej zachęciła mnie do zgłębiania biografii fascynujących bohaterek oraz czasów, w jakich przyszło im żyć.

Cztery siostry, cztery królowe – sytuacja raczej niespotykana w dziejach Europy, dająca spore pole zarówno wyobraźni autora, jak i poszukiwaniom na własną rękę czytelnikom zainteresowanym zagadnieniem. Ja wiem, że na książce Sherry Jones z pewnością nie poprzestanę, zaintrygowała mnie bowiem mocno – i to chyba najlepsza zachęta dla każdego, kto zastanawia się jeszcze, czy warto sięgnąć po tę powieść. Zdecydowanie warto.

Autorka: Sherry Jones
Tytuł: Królowe
Tytuł oryginału: Four Sisters All Queens
Przekład: Andrzej P. Zakrzewski
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: wrzesień 2013
Liczba stron: 430
Okładka: miękka
ISBN: 978-83-7642-224-4
Kategoria: beletrystyka historyczna

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *