Simon i dęby to moje drugie spotkanie z twórczością tej szwedzkiej pisarki. Jej surowa, prosta proza przepełniona zaskakującą głębią oczywistych, a zarazem odkrywczych życiowych prawd, po raz pierwszy zauroczyła mnie i poruszyła na kartach powieści Anna, Hanna i Johanna. Twórczość Marianne Fredriksson nie jest zbudowana z wielkich słów, nie dba też o formę – o jej wartości stanowi intuicyjna prostota w postrzeganiu emocji, uczuć i stanów psychicznych oraz wnikliwa, terapeutyczna ich analiza, która tak bardzo przypadła mi do serca. Już pierwsze wersy kolejnej powieści Fredriksson uświadomiły mi, jak bliska jest mi jej twórczość i jak bardzo tęskniłam za bijącym od niej ciepłem, zrozumieniem i nostalgią.

Simon jest żydowskim chłopcem adoptowanym przez bezdzietne małżeństwo Eryka i Karin Larssonów. Nie ma pojęcia o swoim prawdziwym pochodzeniu, chociaż czuje, jak wiele go od nich różni, nie tylko w sensie fizycznym. Przybrani rodzice chronią syna przed bezwzględnością otoczenia, ukrywając przed nim tajemnicę jego pochodzenia wobec nasilającej się fali przedwojennego antysemityzmu. Jednakże w szkole Simon czuje się samotny, z trudem znosi też docinki i dręczenie ze strony kolegów – do czasu, kiedy zaprzyjaźnia się z Izaakiem i jego rodziną. Nie tylko zyskuje rówieśnika-przyjaciela, z którym może dzielić wszelkie chłopięce sekrety i marzenia, ale też wzór i autorytet w postaci ojca Izaaka, Rubena – zamożnego, dystyngowanego intelektualisty i człowieka interesu, który w znaczący sposób wpłynie na dalsze życie Simona.

Wybuch wojny i związane z tym faktem niebezpieczeństwo dla ludności żydowskiej wyzwala bieg wydarzeń, który nieoczekiwanie zacieśni więzi między chłopcami i ich rodzinami. Nadwrażliwy, obarczony traumą z dzieciństwa Izaak odnajdzie wsparcie w surowych, prostych, mocno stąpających po ziemi rodzicach przyjaciela, Simon zaś znajdzie zrozumienie i zacznie odkrywać własne przeznaczenie i samego siebie dzięki kojącej bliskości Rubena. Wkrótce Simon będzie musiał zmierzyć się z tajemnicą swojego pochodzenia, skomplikowanymi relacjami z przybranymi rodzicami i wybrać wreszcie własną drogę życia.

Marianne Fredriksson stworzyła poruszającą, zaskakującą głęboką i wielowymiarową opowieść dotykającą tak wielu aspektów ludzkiego życia, że wydaje się niemożliwością wyczerpujące potraktowanie tematu i zamknięcie go na niespełna czterystu stronach powieści. Tak się jednak stało i co ważne – nie można autorce odmówić przy tym wnikliwości analizy i kompleksowości w podejściu do tematu. Dominującą cechą jej prozy jest uniwersalizm wymykający się schematyzowaniu, uproszczeniom, generalizowaniu. Choć Fredriksson porusza wiele ważkich kwestii, o których można by pisać naukowe rozprawy, nieodmiennie za pomocą dość ubogich środków wyrazu wyłuskuje z nich to, co najcenniejsze, wydobywa ich sedno starając się jak najdobitniej ukazać złożoną prawdę o człowieku. Jej proza jest spokojna, pewna, przemyślana – czytelnik wyczuwa, że autorka przekazuje dokładnie to, co sobie zamierzyła i w sposób, jaki zaplanowała.

Jest mistrzynią w ukazywaniu ambiwalencji uczuć, niejednoznaczności emocji i złożoności natury ludzkiej za pomocą ograniczonych środków wyrazu, jej głos ma siłę i intensywność, dzięki którym długo jeszcze odbija się echem w głowie nie pozwalając o sobie zapomnieć. Szwedzka pisarka jak mało kto potrafi łączyć prostotę przekazu z najbardziej doniosłymi, fundamentalnymi i ważkimi kwestiami dla każdego człowieka – jej bohaterami są do bólu zwyczajni ludzie, którzy na naszych oczach przeżywają swe wzloty i upadki, kochają i nienawidzą, starzeją się, dojrzewają – wciąż zachodzą w nich zmiany, czy to pod wpływem okoliczności, czy to innych ludzi. Pokonują życiowe przeszkody, bezustannie do czegoś dążą, poznają swoje możliwości, dowiadują się o sobie różnych rzeczy, uczą się na własnych błędach, odkrywają swoje prawdziwe ja – nie zawsze zgodne z ich wyobrażeniami – swoje potrzeby, uczucia, emocje, swoją naturę, kształtują swój los pozostając w dynamicznych interakcjach z innymi ludźmi – nawiązując lub niszcząc relacje, zacieśniając więzi. Autorka stawia swoich bohaterów w konkretnych życiowych sytuacjach, pozwala korzystać z własnych doświadczeń, ale też popełniać im błędy – niezależnie od wszystkiego pozwala spojrzeć czytelnikowi na ich zmagania z wielu różnych punktów widzenia, przeanalizować na wszelkie możliwe sposoby – i za każdym razem czegoś nauczyć.

Marianne Fredriksson uświadamia, że dojrzewanie to proces, który trwa całe życie – nawet, kiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy – i dla każdego przebiega on inaczej, wiąże się z odmiennymi doznaniami. Jej bohaterowie wywodzą się z różnych warstw społecznych i różnią się od siebie ogromnie – jak choćby wykształcony żydowski księgarz Ruben czy prosty robotnik Erik, który przeszedł drogę od socjalisty do kapitalisty. Niezależnie od tego każdy z nich zmaga się ze sobą, ze spuścizną własnej przeszłości, poszukuje własnej tożsamości i swojego miejsca na ziemi. Idealnym przykładem są Izaak i Simon – wychowani w rodzinach, które, choć obdarzały miłością, to jednak ich nie rozumiały, odnajdują pełną akceptację i siły do realizowania marzeń w kontaktach z rodziną przyjaciela. Skomplikowane i bolesne rodzinne relacje znakomicie i wnikliwie ilustruje więź Simona z przybranymi rodzicami, zwłaszcza z Karin, a także stosunki Klary z własną matką, która porzuciła ją w dzieciństwie. Simon i dęby to także opowieść o błędach przeszłości, z których może narodzić się coś dobrego i wartościowego, czego dowodem może być historia Rubena, a także o tym, że pewnych rzeczy zmienić nie można i jedyne, co należy zrobić, to pogodzić się z nimi i próbować żyć dalej – o czym świadczą perypetie Izy, ocalałej z zagłady siostrzenicy Rubena, kobiety bezwzględnej i niszczycielskiej. To opowieść o trudnej, męskiej przyjaźni, różnych jej barwach i odcieniach, o miłości silniejszej niż śmierć, o przewrotności losu, który nieustanną walkę zmienia u kresu życia w spokojną akceptację, przynosząc zrozumienie i ukojenie.

Powieść Marianne Fredriksson to cudownie mądra, pełna ciepła saga rodzinna osadzona w niespokojnych realiach wojennej i powojennej Szwecji. Wszystko, do czego bohaterowie dążą, kim się stają, czego doświadczają, zostało opowiedziane w piękny, ujmujący sposób, z psychologicznym wyczuciem i chwytającym za serce połączeniem prostoty i naturalności. To wyjątkowa lektura skupiająca się na odwiecznej ludzkiej potrzebie kształtowania własnego losu, poszukiwania własnej tożsamości i budowaniu więzi z minionymi oraz przyszłymi pokoleniami. To przede wszystkim poruszająca opowieść o poznawaniu samego siebie, stawaniu się, czego nieodłącznym etapem jest pożegnanie z dzieciństwem i dorastanie, tak wzruszająco i symbolicznie przedstawione za sprawą niezwykłej więzi łączącej Simona z dębami, reprezentującymi jasny, bezpieczny, doskonały świat, z którego trzeba kiedyś zrezygnować i którego nie da się odzyskać.

 Fragment książki przeczytasz TUTAJ.

Autor: Marianne Fredriksson
Tytuł: Simon i dęby
Tytuł oryginału: Simon och ekarna
Przekład: Zofia Rasławska
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: wrzesień 2013
Liczbastron: 395
ISBN: 978-83-7674-267-0
Kategoria: proza obyczajowa, proza psychologiczna

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *