Każda kolejna lektura książki C.S. Lewisa jest dla mnie przeżyciem nieporównywalnym z niczym innym. Jego wysmakowana, wyjątkowo dojrzała, pełna zachwycającej głębi i wzruszająca swą prostotą proza stwarza możliwość obcowania z nadzwyczajną erudycją i nieprzeciętnym intelektem człowieka, który jak nikt inny posiadł umiejętność mówienia o sprawach fundamentalnych i wielkich z niesłychaną precyzją i lekkością, wrażliwością i ekspresją zarazem. Każde dzieło, jakie wyszło spod pióra Lewisa, zachwyca przenikliwością, mądrością i szczerością refleksji oraz wysublimowanym pięknem języka; jego lektura jest dla mnie wyjątkowym świętem i gwarancją czytelniczej uczty. Nie inaczej było w przypadku Mrocznej wieży – choć do tej pory miałam do czynienia jedynie z tekstami filozoficznymi i religijnymi Zaskoczonego Radością, bez obaw sięgnęłam po zbiór utworów utrzymanych w konwencji fantastyki wychodząc z założenia, że artysta pióra, jakim był C.S. Lewis, zwyczajnie nie byłby w stanie tworzyć słabej literatury.

Historia Mrocznej wieży i pozostałych tekstów zamieszczonych w niniejszym zbiorze, jest dość niezwykła. Dotąd niepublikowane, rozproszone utwory, zostały cudem ocalone przed zniszczeniem po śmierci ich autora przez sekretarza Lewisa, Waltera Hoopera, który też przygotował je do druku. Choć teksty są niedokończone i niekompletne, nad czym mocno ubolewam, nie tracą z tego powodu na wartości i doskonale wpisują się w dotychczasową twórczość Inklinga. W skład publikacji wchodzi sześć utworów, zróżnicowanych pod względem tematyki i treści, ale nieodmiennie oscylujących wokół zagadnień pozostających w obszarze zainteresowań i dociekań Lewisa, takich jak czas i przestrzeń, rzeczywistość i sen, zdolności ludzkiego umysłu, granice poznawalności człowieka.

Tytułowa Mroczna wieża, która powstała najprawdopodobniej jako kontynuacja trylogii międzyplanetarnej, opowiada o wynalazku pewnego naukowca z Cambridge, który umożliwia spojrzenie w inny czas, w przeszłość lub przyszłość. Koledzy naukowca, korzystając z chronometru, próbują zrozumieć to, co przezeń widzą – Inny Czas wydaje im się niepokojącą, przepełnioną grozą rzeczywistością, w dziwny sposób połączoną z tą, w której się znajdują. Regularne obserwacje pozwalają na wyciągnięcie pewnych wniosków, daleko im jednak do rozwikłania zagadki urządzenia. W najciekawszym momencie historia się urywa – Lewis nigdy nie dokończył Mrocznej wieży – i nawet nie można wyobrazić sobie, w jakim kierunku potoczyłaby się jej akcja. Myślę, że jej treść należy potraktować tak, jak zasugerował w przedmowie Walter Hooper – jako próbę literackiego opracowania kwestii związanych z podróżami w czasie, fenomenem pamięci i wspomnienia, postrzeganiem rzeczywistości i nieodkrytymi zdolnościami ludzkiego umysłu. Te zagadnienia są przedmiotem dyskusji bohaterów i stanowią jej sedno.

Niewidomy od urodzenia to króciutkie opowiadanie o mężczyźnie, który po operacji przywracającej wzrok próbuje zrozumieć naturę światła. Utwór ten jest prawdziwym małym arcydziełem – wyjątkowo treściwym rozwinięciem i ilustracją kwestii dotyczącej bezmyślnego postrzegania rzeczy bez zrozumienia i prób zgłębiania ich natury, bez dostrzegania w istocie tego, co ma się przed oczami. Utwór ten, mimo niepozornej objętości, wzbudza wyjątkowo silne emocje i daje sporo do myślenia.

Kraina imitacji zawiera w sobie sporą dawkę groteski i absurdalnego humoru. Jest to zabawna refleksja na temat sposobu, w jaki człowiek postrzega sam siebie – w tym przypadku kobieta, dzięki czemu pełne humoru męskie zagubienie w typowo kobiecym świecie nieco łagodzi ostrze krytyki wymierzonej w płeć piękną. Cudowne i genialne!

Anioły opiekuńcze rozbawiły mnie do łez. Utwór ten jest ironiczną i przewrotną odpowiedzią Lewisa na tezę pewnego naukowca zamartwiającego się seksualnymi potrzebami człowieka w nieuchronnie nadciągającej dobie podróży kosmicznych i kolonizacji innych planet. Wizja Lewisa przyprawia o niekontrolowane wybuchy śmiechu, niemal można wyobrazić sobie autora puszczającego do czytelnika oko. Znakomite!

Od opowiadania Nieznane formy wieje grozą. Jest ono z pozoru prostą historią człowieka lądującego na Księżycu, którego głównym celem jest poznać losy poprzednich ekspedycji uznanych za zaginione.  Treść wciąga, intryguje i trzyma w napięciu do samego końca, finał zaś pozostawia czytelnika z głową pełną domysłów, jednych bardziej fantastycznych i niesamowitych od poprzednich. Walter Hooper we wstępie wyjaśnia, że źródłem inspiracji Lewisa była w tym przypadku mitologia i dotyczące jej przemyślenia, a także przekonanie, że Księżyc (…) ostatecznie okazałby się – w głębokim i śmiercionośnym sensie – miejscem jak każde inne. Świadomość tego nieco ułatwia czytelnikowi odbiór tej historii, aczkolwiek nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Ale też w tym tkwi cały jej mroczny urok.

Po dziesięciu latach to historia opowiadająca o Menelaosie i Helenie po upadku Troi – szkic zaledwie, zarzucony przez autora z braku pomysłu na kolejne rozdziały, zainspirowany wyjątkowo krótką opowieścią Homera o dalszych losach tej pary, jak również legendą o dwóch Helenach – tej prawdziwej i jej imitacji stworzonej przez bogów. Gdyby historia została dokończona, z pewnością skupiałaby się na konflikcie między snem a rzeczywistością – niczego więcej czytelnik nie może być pewny. Pozostaje drażniące poczucie niedosytu – ale też podziw dla nieokiełznanej wyobraźni autora i jego błyskotliwości.

Mroczna wieża nie rozczarowuje – w końcu to zbiór tekstów z różnych względów niedokończonych, a więc siłą rzeczy niedopracowanych. Drzemie w nich jednak spory potencjał, stanowią świadectwo wyjątkowej inwencji, spójnej wizji i literackiej płodności – jakżeby mogło być inaczej w przypadku Lewisa? Nie są to oczywiście utwory na miarę Smutku, Problemu cierpienia czy Zaskoczonego radością, ale też nie sądzę, by taki był ich zamysł; są raczej wyrazem nieustannych poszukiwań i fascynacji autora, próbą udzielenia odpowiedzi na rozmaite nurtujące go kwestie – może nie tak ciężkiego kalibru, jak w poprzednich pismach, ale jednak ważkich i zastanawiających. Moim zdaniem właśnie to nieuładzenie, brak perfekcyjnego wykończenia, surowość i chropawość tekstów pozwalają ujrzeć inne oblicze autora, a raczej zaobserwować pierwszy etap powstawania jego dzieł – stanowią swoistą stop klatkę pomiędzy narodzinami refleksji a nadaniem jej ostatecznego kształtu. I nieważne, że niektóre z tych tekstów miały nigdy nie ujrzeć światła dziennego, zostały zarzucone i zapomniane przez ich twórcę – jestem przekonana, że każdy wielbiciel twórczości Lewisa doceni ich niewątpliwą wartość. Dodatkową zaletą tego zbioru są komentarze współpracowników i przyjaciół autora, które pozwalają nam poznać kulisy powstawania zamieszczonych w nim utworów.

Mroczna wieża to prawdziwa gratka dla czytelnika, doskonały przykład literatury nie tylko ambitnej, ale zarazem lekkiej i przyjemnej. Lewis wciąż czaruje swoją wyobraźnią, osobowością i przenikliwością umysłu, gorąco polecam!

Autor: Clive Staples Lewis
Tytuł: Mroczna wieża
Tytuł oryginału: The Dark Tower
Przekład: Aleksandra Motyka
Wydawnictwo: Esprit
Data wydania: 24 września 2013
Liczba stron: 266
Okładka: miękka ze skrzydełkami
ISBN: 978-83-63621-19-3
Kategoria: fantastyka, filozofia, proza zagraniczna

Autorka recenzji prowadzi bloga pod adresem: http://zwiedzamwszechswiat.blogspot.com/

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *