Ijon Tichy to ulubiony bohater Stanisława Lema – towarzyszył pisarzowi przez niemal cały okres pracy twórczej. Opowieści, w których odgrywa główną rolę, wciąż są rozrywką na najwyższym poziomie – nie tylko dla miłośników i miłośniczek s-f.

Przedstawiając Czytelnikowi wybrany fragment „Dzienników gwiazdowych” Ijona Tichego, Wydawca nie będzie marnował atramentu dla opisywania cnót tego podróżnika, którego imię znają dobrze obie czasze Drogi Mlecznej. Słynny gwiazdokrążca, kapitan dalekiej żeglugi galaktycznej, łowca meteorów i komet, niestrudzony badacz i odkrywca osiemdziesięciu tysięcy trzech globów, doktor h. c. uniwersytetów Obojga Niedźwiedzic, członek Towarzystwa Opieki nad Małymi Planetami i wielu innych towarzystw, kawaler orderów mlecznych i mgławicowych, Ijon Tichy, sam ukaże się Czytelnikowi w niniejszych „Dziennikach”, które stawiają go w rzędzie takich nieustraszonych mężów przeszłości jak Karol Fryderyk Hieronim Muenchhausen, Paweł Masłobojnikow, Lemuel Gulliwer czy Maitre Alkofrybas.1

Oto Ijon Tichy – ulubiony bohater Stanisława Lema, nieustraszony międzygwiezdny podróżnik, przed którym żadna galaktyka nie ma tajemnic, posiadacz wspaniałej rakiety, którą tylko czasem parkuje w swoim ogródku, zdecydowanie preferując wprawianie jej w ruch i włóczenie się po zakątkach Kosmosu. Człowiek, który widział prawie wszystko, a mimo to (niemal do końca) zachował niezmącony umysł.

Po co w ogóle pisać o klasykach? – zapytam, bawiąc się przez chwilę w adwokatkę diabła. Przecież każda szanująca się fanka i fan s-f ma twórczość Lema w małym palcu, a cytatami z jego Summa technologiae sypie nawet przez sen. Być fantast(k)ą i nie znać Lema, to wstyd, więc mało kto świadomie się do tego przyznaje. A jednak Tichy to ktoś, komu od czasu do czasu warto poświęcić chwilę uwagi, nawet jeśli się jego przygody czytało od deski do deski. Przede wszystkim dlatego, że można je czytać wielokrotnie, za każdym razem odnajdując coś nowego. Wynika to z po mistrzowsku skonstruowanej narracji – z opowieściami o Tichym obcować można na różnych poziomach odbioru. Najbardziej powierzchowna i najmniej wymagająca od odbiorców warstwa to opowieść przygodowa mająca Kosmos za swoje tło i rakietę za dekorację. Im jednak czytelnik bardziej wnikliwy, w filozofii i kulturze obyty, tym więcej wyłuska z warstw głębszych, spoczywających pod dowcipną, kosmiczną otoczką. To właśnie sprawia, że inaczej czytamy o Tichym, mając lat kilkanaście, a inaczej mając dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści… Jeśli nasz „rozwój osobniczy” przebiega we właściwy sposób, to znaczy z wiekiem mądrzejemy, wraz z upływem czasu także i książki w rodzaju Dzienników gwiazdowych będą nam miały coraz więcej do zaoferowania, mimo że same pozostaną niezmienne.

ijon tichy-serial

Przygody Tichego Lem opisał w kilkunastu opowiadaniach i powieściach, które powstawały na przestrzeni kilkudziesięciu lat – niemal przez cały okres twórczej aktywności pisarza. Pierwsze teksty napisał na początku lat 50’ XX wieku, ostatnie opowiadanie (Ostatnia podróż Ijona Tichego) ukazało się w roku 1999. Lem wyraźnie nie chciał się z Tichym rozstawać i trudno się dziwić, bo to nader sympatyczna postać. Perypetie bohatera opisują tomy: Dzienniki gwiazdowe, Kongres futurologiczny, Wizja lokalna, Pokój na Ziemi i choć niektóre przygody wielkiego podróżnika rozegrały się na Ziemi, to jednak kojarzyć go należy przede wszystkim z odległymi światami, których, jak się rzekło na wstępie, odkrył osiemdziesiąt tysięcy i trzy. Ilekroć Tichy postawił stopę na obcej planecie, lub ledwie rzucił na nią okiem z orbity przez szybę w oknie swej rakiety, Lem uruchamiał machinę swej potężnej wyobraźni i kreował niezwykłe światy, które następnie Kosmiczny Wędrowiec eksplorował metodycznie i z zaangażowaniem, zachowując niezwykłą trzeźwość umysłu nawet w obliczu zdarzeń, zjawisk i istot najbardziej nieprawdopodobnych i dziwacznych. Posługując się cierpliwą i wyrozumiałą materią konwencji fantastyki naukowej, Lem, pisząc swe satyryczno-groteskowe historie skrzące się nader inteligentnym poczuciem humoru, w istocie oferuje nam swoiste powiastki filozoficzne, w których porusza zupełnie poważne, współczesne mu i ważne dla niego problemy. Krytykuje i analizuje systemy filozoficzne, społeczne, polityczne. Spogląda w przyszłość, ukazując nam w karykaturalny i przerysowany sposób zjawiska, które mogą nastąpić, jeśli ludzkość zabłądzi w niewłaściwym kierunku. Rozważa naturę Boga i człowieka, zagadnienia tożsamości, wolności i odpowiedzialności, ukazuje paradoksy współczesności. Co ciekawe, choć przytłaczająca większość przygód Tichego powstała przed przemianą ustrojową, spostrzeżenia Lema spisane między ich wierszami są nadal (niekiedy boleśnie) aktualne. W tym tkwi zresztą siła całej jego twórczości – jest ponadczasowa, bo wyprzedzała swoje czasy.

ijon tichy kongresKosmos w opowieściach o Tichym to fascynujące miejsce. W niczym nie przypomina wielkiej pustki pełnej martwych planet; jest pełen życia, najróżniejszych i najbardziej absurdalnych światów i cywilizacji, których poznawanie nie stanowi większego problemu dla kogoś, kto posiada rakietę. Nie ma tu także grozy samotności – Tichy, podróżując, zajmuje się zwyczajnymi czynnościami jak czytanie książek, preparowanie jajecznicy w kuchni na patelni, programowanie pokładowego mózgu elektronowego czy pranie skafandra, by następnie wywiesić go za drzwi rakiety do wyschnięcia. Czas podróży wydaje się być krótki i leniwy (choć i w jej trakcie zdarzają się bohaterowi przedziwne wypadki), naprawdę ciekawie robi się dopiero, gdy nasz Podróżnik trafi na którąś z zamieszkałych planet. Tam jednym ze źródeł komizmu oraz kołem zamachowym dla fabuły stają się rozmaite bariery i nieporozumienia na tle kulturowym a nawet biologicznym. Co ciekawe – bariery językowe nie istnieją, jednak często, nawet operując tym samym językiem, nie sposób się porozumieć – to także mówi nam coś o nas samych.

Szczególnie w Dziennikach gwiazdowych widzimy, jak niezwykłe światy odwiedza Tichy. Jednym z moich ulubionych (choć w żadnym wypadku nie chciałabym się tam znaleźć) jest opisana w Podróży trzynastej Pinta, bliźniacza planeta Panty (obie, jak się dowiadujemy, we wszystkich przewodnikach zdecydowanie odradza się jako miejsce pobytu). Podobni do ludzi mieszkańcy Pinty poddawani są zrybianiu, to znaczy, ni mniej ni więcej, że władze planety starają się „pomóc ewolucji” w przemienieniu obywateli w istoty żyjące w wodzie. W tym celu wszyscy na planecie muszą obowiązkowo przebywać w środowisku wodnym – w domu, pracy, na ulicy. Wynurzać się można było tylko raz na jakiś czas. Oczywiście wszystko w imię dobra obywateli!

W jakiś tydzień potem poczułem po raz pierwszy paskudne łupanie w rękach; towarzysze wyjaśnili mi, że ma po prostu początki reumatyzmu, stanowiącego największą plagę Pinty. Nie wolno wszakże mówić, że to choroba, a tylko, że są to objawy bezideowego oporu organizmu przeciw zrybieniu. Teraz dopiero stał się dla mnie jasny powykręcany wygląd Pintyjczyków.2

ijon tichy wizja lokalnaNa Pancie, gdzie nasz bohater trafił wkrótce później, zwyczaje są jeszcze dziwniejsze – zakazano wszelkich przejawów indywidualności, obywatele są całkowicie pozbawieni własnego ja, nie różną się nawet twarzami. Każdej doby odgrywają inną rolę społeczną, w ten sposób nie identyfikując się z żadną z nich. Dziś jesteś matką, jutro bratem, dziś sędzią, jutro ogrodnikiem. W ten sposób udało się mieszkańcom planety m. in. całkowicie zlikwidować szkodliwe, tchnące egoizmem zjawisko prywatnych ambicji i osobistych dążeń.

Nietrudno dostrzec w obu tych przykładach krytykę systemów totalitarnych, w których decyzje narzucane są odgórnie, a indywidualność jest cechą niepożądaną, kreującą wichrzycieli. Aby jednak w pełni docenić wizję Lema, którą zawarł w Opowieści trzynastej Dzienników gwiazdowych, nie wystarczy poprzestać na jednozdaniowym podsumowaniu – trzeba się w nią wczytać z uwagą, pozwala ona bowiem prześledzić model pokrętnej logiki, która stoi za uzasadnieniem nawet najbardziej absurdalnych pomysłów ludzi sprawujących absolutną władzę czy to z nadania czy z wyboru.

Inną znamienną przygodę przeżywa Tichy w Podróży jedenastej, występując tym razem w roli kosmicznego agenta do zadań specjalnych, w obliczu których skapitulowali już wszyscy inni śmiałkowie. Planeta zwie się Kareliria a jej cechą charakterystyczną jest to, że rządy na niej sprawuje zbuntowany Kalkulator, czyli potężny superkomputer, który wcielił w siebie całokształt wiedzy o takich kwestiach, jak historia Kuby Rozpruwacza i dusiciela z Gloomspick, jak biografia Sachera – Masocha, jak pamiętniki markiza de Sade, jak protokoły sekty flagellanów z Pirpinact, jak oryginał książki Murmuropoulusa „Pal w przekroju wieków” (…)3 i.t.d., i.t.p. Słowem nie jest to maszyna zbyt przyjaźnie nastawiona. Niezrażony Podróżnik rusza jednak w kosmiczną przestrzeń, by stawić czoła elektronicznemu tyranowi; rozwiązanie zagadki jest co najmniej zaskakujące i znów wiele nam mówi o naszej marnej, ludzkiej kondycji zdominowanej przez konformizm i uległość wobec władzy, choćby nawet była tylko wydmuszką.

W Podróży czternastej odwiedzamy z Tichym planetę Enteropię. Nie dowiemy się, czym są sepulki, choć przeczytamy o nich całkiem sporo (Lem w ten sposób nie tylko bawi się z czytelnikiem, ale i nawiązuje do koncepcji kulturowego tabu – o sepulkach, czymkolwiek są, rozmawiać nie wolno), za to poznamy kurdle. Potężne stwory, na które poluje się w bardzo zmyślny sposób. I tutaj Lem zastawia na czytelnika pułapkę, znów coś jest inne niż się wydaje, cała historia ma zaś aktualny, proekologiczny wydźwięk – klarowny, niewymuszony i pozbawiony patosu. Jednocześnie fascynuje i zdumiewa (nie pierwszy i nie ostatni raz) niezwykła wizja świata Enteropii nie tylko zamieszkanej przez oryginalne istoty, ale także nękanej przez fale strumów czyli gradu zabójczych meteorów, które co raz spadają na powierzchnię planety, niszcząc budynki i uśmiercając ich mieszkańców… na swój sposób. Czy replika obdarzona świadomością i pamięcią to wciąż ta sama osoba? To pytanie nachalnie narzuca się podczas lektury. Odpowiedzieć trzeba sobie we własnym zakresie.

ijon tichy pokojPodróż dwudziesta pierwsza jest jedną z najdłuższych – w sensie objętości – i najbardziej filozoficznych. Na przypominającej Ziemię planecie Dychtonii Tichy napotyka nie tylko przedziwne rośliny do złudzenia przypominające meble, ale także… zakon złożony z robotów – ojców destrukcjanów i poznaje wyznawaną przez nich (niezwykłą) religię. Mieszkańcami planety są także przedstawiciele rasy biologicznej, która niegdyś do złudzenia przypominała ludzi; teraz jednak, za sprawą rozwiniętej techniki, dowolnie może modyfikować swoje ciało, przybierając przedziwne, groteskowe kształty. Wygląd antropomorficzny jest wręcz piętnowany – to dlatego Tichy spędza całe miesiące w ukryciu wśród przyjaznych mu, elektronicznych braci zakonnych, zamieszkujących podziemia i tolerowanych, acz poddawanych uporczywym kontrolom przez zmiennokształtnych przedstawicieli władzy. Czytając tę Podróż musimy zachować szczególnie otwarty i jasny umysł, wiele tu bowiem filozofii wcale niełatwej do pojęcia.

Duizm głosi, że każde życie zna dwie śmierci, przednią i tylną, to jest tę sprzed narodzin i tę po agonii. Teologowie dychtońscy za szperklapy brali się ze zdziwienia, słysząc potem ode mnie, że my tak na Ziemi nie myślimy i że są Kościoły interesujące się tylko jednym, mianowicie przednim bytowaniem pośmiertnym. Nie mogli pojąć, czemu ludziom przykro myśleć o tym, że ich kiedyś nie będzie, a nie jest im tak samo przykro rozmyślać o tym, że ich przedtem nigdy nie było.4

Bohaterami Podróży dwudziestej czwartej, jednej z moich ulubionych, są Indionci i nie wydaje się, aby nazwa ta była przypadkowa. Podróż ta jest krótka i treściwa przede wszystkim w zjadliwą satyrę na kult własności. Tutaj znów, całkiem jak we wspomnianej wcześniej Podróży trzynastej, Lem przewrotnie wyłuszcza nam pozornie sensowną „logikę”, która pozwala łączyć całkowitą wolność Indiontów ze skrajnymi nierównościami społecznymi. Opowiadanie osnute jest na jednym z najbardziej znanych eksperymentów myślowych dotyczących końca kapitalizmu – co się stanie, jeśli fabryki, w pogoni za cięciem kosztów produkcji, zostaną w pełni zautomatyzowane, tak, by pracownicy stali się niepotrzebni? Właściciele fabryk będą mogli wszystkich zwolnić, dalej produkować towary i mieć dla siebie cały zysk ze sprzedaży. Tylko kto kupi ich produkty, skoro byli robotnicy nie otrzymują już wynagrodzeń? Dostojny Indionta tak klaruje rzecz zdumionemu Tichemu: Wiedz, że prawo nasze najwyższe, zwane zasadą swobodnej inicjatywy obywatelskiej, głosi, iż nikt nie może być do niczego przymuszany lub choćby nakłaniany, jeśli sobie tego nie życzy. Któż by się ośmielił zabrać Dostojnym fabryki, skoro wolą ich było lubować się stanem posiadania?! Byłoby to najokropniejszym pogwałceniem wolności, jakie można sobie tylko wyobrazić.5 Ostrze satyry Lema tym razem wymierzone jest prosto w neoliberalny kapitalizm pozbawiony troski o człowieka, skoncentrowany zaś na świętym prawie własności prywatnej gloryfikowanej jako specyficznie pojęta wolność osobista.

ijon tichy lem newsCiekawy pomysł na fabułę miał Lem w powieści Wizja lokalna (1982). otóż Tichy trafia tam na planetę Encję, którą, jak sądził, odwiedził już w swojej Podróży czternastej (zwaną tam Enteropią). Okazuje się jednak, że to, co widział wówczas, było jedynie idealną kopią planety, stworzoną ze względów bezpieczeństwa – aby trudniej było trafić na oryginał. Przygody opisane w tej powieści znów są co najmniej nieprawdopodobne i pasjonujące, Lem, wciągając nas w swoją opowieść, jednocześnie przemyca nam refleksje i spostrzeżenia dotyczące stosunku między naturą a kulturą, narzucania norm etycznych, problemu nieśmiertelności czy zagadnienia walki ze złem; szkicuje także swoją wizję tego, jaki stosunek do człowieka i jego bolączek mogłyby mieć pozaziemskie cywilizacje.

Warto wreszcie wspomnieć o odwiedzinach Tichego na Księżycu w książce Pokój na Ziemi (1987). Wprawdzie nasz satelita nie jest planetą, jednak w tej powieści można mówić o nim jako o odrębnym świecie – świecie, z którym Ziemianie nagle tracą kontakt. Zaniepokojeni, wysyłają tam Tichego, aby zbadał sprawę. Stawka jest wysoka, albowiem na Księżycu stacjonują obdarzone sztuczną inteligencją siły militarne Ziemian – aby bowiem zlikwidować wojny na powierzchni macierzystej planety, zdecydowano się przenieść siłowe rozwiązania na powierzchnię Księżyca, gdzie każde państwo ma swój sektor i tam może bawić się do woli w „wyścig zbrojeń”. Konsekwencje podróży nieświadomie uwikłanego w szpiegowskie rozgrywki Tichego okazują się zaskakujące i niebezpieczne nie tylko dla jego samego, ale także dla całej Ziemi.

ijon tichy Stanislaw Lem 21Z podróży i przygód Tichego wiele możemy dowiedzieć się o Lemowym Kosmosie. Utwór Ratujmy Kosmos (List otwarty Ijona Tichego), włączony do Dzienników gwiazdowych mówi nam nie tylko o faunie i florze rozmaitych planet, ale także o kosmicznych zagrożeniach ekologicznych. Z Podróży dwudziestej pierwszej płynie z kolei morał o tym, po czym można już z daleka – przez okno swojej rakiety (być może ta wiedza kiedyś Wam się przyda) poznać zaawansowaną cywilizację: [Są] trzy zasady pozwalające nieomylnie wykrywać społeczności najwyżej rozwinięte. Są to Reguły Śmieci, Szumu i Plam. Każda cywilizacja w fazie technicznej zaczyna z wolna tonąć w odpadkach, które sprawiają jej ogromne kłopoty, aż wyprowadzi śmietniska w przestrzeń kosmiczną; żeby zaś nie przeszkadzały zbytnio w kosmonautyce, umieszcza się je na specjalnie wyosobnionej orbicie. W ten sposób powstaje rosnący pierścień wysypisk, i właśnie po jego obecności można rozpoznać wyższą erę postępu.6 Ekologia jest jednym z wielu tematów poruszanych przez Lema (również w Kongresie futurologicznym, którego akcja jednakże rozgrywa się na Ziemi) – aczkolwiek nie dominującym.

Tak oto Ijon Tichy przemierza galaktyki, trafiając na przedziwne światy, w których jednak zawsze wprawne oko dostrzeże jakąś cząstkę naszego, dobrze nam znanego świata i jego bolączek. Logika rozumowania, otwarty umysł, sceptycyzm i dystans cechujące Tichego obnażają bezwzględnie paradoksy nie tylko kosmicznego, ale także ziemskiego życia. Lektura jego przygód dostarcza rozrywki a jednocześnie wiele materiału do przemyśleń. Lem dowcipkuje, ale i przestrzega – warto słuchać głosu Lema…

Przypisy:

1 S. Lem, Dzienniki gwiazdowe”(Przedmowa)
2 S. Lem, Dzienniki gwiazdowe (Podróż trzynasta)
3 S. Lem, Dzienniki gwiazdowe (Podróż jedenasta)
4 S. Lem, Dzienniki gwiazdowe (Podróż dwudziesta pierwsza)
5 S. Lem, Dzienniki gwiazdowe (Podróż dwudziesta czwarta)
6 S. Lem, Dzienniki gwiazdowe (Podróż dwudziesta pierwsza)

Bibliografia:

S. Lem, (2012). Dzienniki gwiazdowe, Kraków: Wydawnictwo Literackie
S. Lem (2012). Kongres futurologiczny, Kraków: Wydawnictwo Literackie
S. Lem (1982). Wizja lokalna, Kraków: Wydawnictwo Literackie
S. Lem (1987). Pokój na Ziemi, Kraków: Wydawnictwo Literackie

Źródła internetowe: Solaris.lem.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *