Teofila Słaboniowa to prosta, wiejska kobieta. Bardzo w dodatku stara – sama nie wie, ile dokładnie ma lat i utrzymuje, że zwyczajnie przestała liczyć po siedemdziesiątce. Mieszka w maleńkiej Capówce, codziennie doi swoją mleczną krowę, karmi kury, pieli, zbiera zioła. Nie jest specjalnie towarzyska. Mąż Słaboniowej umarł przed laty, a córki przeniosły się do miasta. Staruszka jednak nie narzeka. Dzień w dzień robi swoje. Wydawać by się mogło, że prawdziwie nudny to żywot, jednak starej Słaboniowej atrakcji nie brakuje. Pod tym prostym wiejskim strojem i zawiązaną pod szyją kwiecistą chustą kryje się bowiem prawdziwa pogromczyni upiorów, zjaw i demonów wszelakich. A ci zwyczajnie nie potrafią sobie odpuścić. Raz po raz dręczą mieszkańców Capówki, utrudniając im życie, a niekiedy wręcz – o zgrozo! – zupełnie ich tego życia pozbawiając. Są chwile, kiedy Słaboniowa ma zwyczajnie dość i wolałaby posiedzieć sobie w chałupie, wypić herbatkę – ze szklanki, bo na filiżankach się „nie rozumie” – i pogłaskać kota. Co jednak zrobić, kiedy takich jak ona pałęta się po świecie coraz mniej, a „ścierwo” z zaświatów ktoś w ryzach utrzymać musi…
Stara Słaboniowa nie zaczyna się, jak to często bywa w demono-centrycznej literaturze, niewinnie. Nie uświadczymy z początku sielskich opisów wiejskiego krajobrazu. Te pojawiają się później i są jednym z elementów budowania nastroju, a także sposobem na ukazanie różnorakich aspektów życia na zabitej dechami polskiej wsi, gdzie licho nijak nie zamierza spać. Nie, nie… Stara Słaboniowa startuje z pompą. Oto we wsi zjawia się straszliwy Kozieł – nie kto inny, jak sam książę piekieł, który wodzi na manowce niewinną Anetkę i próbuje zwabić ją pod ziemię w wiadomym celu. Intencje Kozła odczytać nietrudno. Wystarczy spojrzeć w dół, poniżej pasa… Kozieł jest niewyżyty. I na nieszczęście niewinnej Anetki obiera sobie za cel jej dopiero co poczęte dziecię. A mała Klaudusia będzie miała w przyszłości z tym Kozłem twardy orzech do zgryzienia… W dodatku Kozieł wykazuje pewną słabość także i do innej kobiety, którą zdaje się dobrze znać. I którą usilnie próbuje przekonać, by na powrót stała się jego towarzyszką…
Poza nieustannym użeraniem się z demonicznym Kozłem, Słaboniowa ma na głowie inne problemy. Oto śliczną Justynkę zaczepia niecny Kauk, próbując zwabić biedną dziewczynę na bagna i tam utopić. Niemowlęta dręczy wredna mała Kikimora, sołtysowej co noc na piersiach siada Zmora, pozbawiając nieszczęsną kobiecinę tchu, a w letnie, upalne południa grasuje spowita w biel Południca, wywołując udar słoneczny u tych, którzy nie zdążyli o dwunastej skryć się w cieniu. Pojawi się i najprawdziwsza czarownica, żądny krwi Strzygoń i sama Śmierć pod dość osobliwą postacią. Będzie też Słaboniowa musiała przeprowadzić egzorcyzmy, albowiem sprowadzony do tego celu ksiądz Baryton pomiędzy modlitwami żłopie kawę, zażera biszkopt i gawędzi sobie z rodziną opętanej dziewczyny, a diabeł jak siedział, tak siedzi i żadne zdrowaśki mu niestraszne. Dowiemy się również co nieco o samej głównej bohaterce, która, jak się okaże, nosi w sobie straszliwą tajemnicę.
Stara Słaboniowa i Spiekładuchy to kawał dobrej, naszpikowanej wieloznaczną symboliką, mądrej i opatrzonej drugim dnem fantastyki. Łańcucka nie bała się wykreować bohaterki nieatrakcyjnej, starej, z reumatyzmem i w dodatku ze wsi. Słaboniowa, mimo iż daleko jej do pięknej, długonogiej ghost-buster czy innej witch-hunter, jest autentyczna do szpiku kości, spójna, ciekawa, niekiedy irytującą i zaskakująco bystra. Potrafi nie tylko przegonić upiora, ale i, jeśli trzeba, rozwiązać zagadkę kryminalną. Poza tym mówi cudną gwarą, podobnie jak większość mieszkańców Capówki, co jest jednym z największych atutów książki.
Łańcucka z wprawą przeplata lokalny język bohaterów z przepięknymi, lirycznym opisami przyrody, a także i wewnętrznych przeżyć pojawiających się w powieści postaci. Mamy tutaj prawdziwe, wielobarwne myślowe pejzaże. Wewnętrzne monologi Strzygonia (!!!) i starego Daciuka to naprawdę wysokiej klasy, językowo zindywidualizowane strumienie świadomości. Poza tym Łańcucka, mimo iż Stara Słaboniowa jest jej debiutem literackim, bawi się konwencją jak stary, doświadczony pisarz. Znajdziemy tutaj i elementy horroru, i kryminału, i staropolskich baśni, i romansu, i powieści awanturniczej, i kawałek solidnej obyczajówki, i mrożącej krew w żyłach ghost-story. Poza tym wszystkie te zjawy są nam skądinąd znane. To w większości demony z wierzeń słowiańskich, z przechowywanych pod strzechami zabobonów, przekazywanych z pokolenia na pokolenie legend i baśni. Czerwone „wstunżeczki”, jak mówi Słaboniowa, wielu z nas wciąż wiąże dzieciom nad łóżkami, by odpędzić zły urok… Nie ulega również wątpliwości, że wszystkich tych przybyszów z zaświatów sprowadza na Ziemię sama działalność człowieka. Przywołują je ludzkie słabości, grzechy, doznane krzywdy, pragnienie zemsty, lęki. Cała ta opowieść jest tak naprawdę o człowieku, o tym, co w nim niepoznane, wstydliwe, mroczne. Pałętające się po Capówce stwory mogą być odczytywane jako personifikacje tego, co mamy w środku. I dlatego wydają się niekiedy tak przerażające. Już sama nazwa „Capówka” coś nam mówi. W średniowieczu cap ukazywany był jako diabeł o koźlich rogach i kopytach, a także uznawany za gospodarza sabatów czarownic, z którymi bawił się, ucztował i uprawiał rozpustę jako ucieleśnienie chuci, nieprawości, potępienia. Poza tym według ludowych podań w źrenicach wiedźmy nie odbijał się drugi człowiek, ale diabeł w postaci kozła. A tutaj, w Starej Słaboniowej, mamy przecież diabła ukazanego jako straszliwego Kozła. Kozieł w Capówce… Mieszkańcom gorzej przytrafić się chyba nie mogło.
Stara Słaboniowa i Spiekładuchy to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy poszukują w literaturze świeżego spojrzenia na rodzimy folklor, nietuzinkowych bohaterów i nowatorskiego potraktowania znanych motywów. Dla tych, którzy lubią się bać i śmiać. Dla tych, którzy lubią czasem oderwać się od zracjonalizowanej i zlaicyzowanej rzeczywistości i dać się porwać temu, co niewyjaśnione, dziwne i nieprawdopodobne. Dla tych, którzy chcą uciec przed upiorem, pogadać z duchem i spotkać wiedźmę. I dla tych, którzy docenią walory literackie tej znakomitej książki.
Autorka: Joanna Łańcucka
Tytuł: Stara Słaboniowa i Spiekładuchy
Seria/cykl wydawniczy: ja gorę
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 21 czerwca 2013
ISBN: 9788362465712
Format: 124×194
Oprawa: miękka
Kategoria: fantastyka