Nawet jeśli wszystko to gdzieś już było, Wolverine i tak pozostaje świetną rozrywką. Twórcy filmu, umiejętnie żonglując motywami i schematami, dają nam sprawne, przykuwające uwagę kino akcji w dobrym komiksowym stylu. Świetna rozrywka, wystarczy tylko na chwilę wyłączyć mózg…

O tym wyłączaniem mózgu piszę zupełnie poważnie. Ostatnio poszłam na Iron Mana 3 z włączonym i skończyło się to TAK. Logika wydarzeń i zachowań postaci rzadko jest mocną stroną komiksowych ekranizacji. Tym razem postanowiłam nie popełnić tego błędu… Efektem była dobra (choć może jeszcze nie świetna) zabawa w sam raz na letni wieczór.

Historię narodzin Wolverine’a poznaliśmy w 2009 roku za sprawą całkiem niezłego filmu X-Men Geneza: Wolverine. Tutaj wydaje się, że towarzyszymy mu podczas jego zmierzchu. Zarośnięty niczym pustelnik kryje się w lasach Alaski, za towarzysza mając jedynie… niedźwiedzia grizzly. Skąd ta zmiana? Logan wciąż nie może otrząsnąć się po śmierci Jean Grey (X-Men: Ostatni bastion) – nie tylko stracił ukochaną, ale też sam przecież bezpośrednio przyczynił się do jej śmierci. Fakt, że dla dobra ludzkości nie miał innego wyjścia, najwyraźniej nie jest dla niego żadnym pocieszeniem. I pewnie nadal tułałby się po lesie, usiłując stawić czoła pogłębiającej się depresji, gdyby nie pojawienie się pewnej czerwonowłosej Japonki biegle posługującej się kataną. Od tego momentu jesteśmy świadkami historii, w której akcja to przyspiesza, to zwalnia, za tło mając eleganckie, japońskie dekoracje. Sprawcą całego zamieszania będzie pewien poczciwy Japończyk, któremu Logan, bagatela, uratował życie podczas wybuchu bomby atomowej w Nagasaki (nie pytajcie mnie ani siebie, jak to możliwe). To chyba naturalne, że po latach pan Yashida, już jako niezwykle zamożny człowiek, twórca największej azjatyckiej korporacji, zechce się odwdzięczyć…?

wolverine1

James Mangold dopieścił swój film. Są tu dobre zdjęcia, dynamiczny montaż, świetna muzyka Marco Beltramiego i całkiem udany (jak na ekranizację komiksu!) scenariusz. Mark Bomback i Scott Frank, którzy podpisali się pod tą historią, połączyli wiele znanych już motywów, dając nam historię niezbyt odkrywczą (a może raczej całkiem wtórną), ale mimo to angażującą widza. Wszystko to już było: bohater na skraju upadku postanawiający wziąć się w garść, bohater pozbawiony swych mocy i odzyskujący je, bohater pogrążony w rozpaczy po stracie ukochanej… Były też w kinie już wiele razy dworskie intrygi i walka o władzę – tyle że tutaj dwór skutecznie zastąpiono korporacyjną familią. Były wreszcie też sceny walki na dachu pociągu, demoniczne lolitki widzące przyszłość czy walczące japońskimi mieczami… I może na tym poprzestanę, choć mogłabym wymieniać jeszcze długo. Wtórność motywów scenarzyści starali się (całkiem skutecznie) ukryć, wprowadzając drobne innowacje i zespalając wszystkie te motywy w dynamiczną i trzymającą w pewnym napięciu historię. Niestety rozczarowująca jest scena finałowa, dość chaotyczna, przewidywalna i niedopracowana, poza tym niektóre sceny czy sploty wydarzeń też nie są zbyt logiczne, jednak tylko w niewielkim stopniu wpływa to na moją ogólną dość wysoką ocenę całości – w końcu to kino komiksowe. Warto zaznaczyć, że film jest dość brutalny, jednak krwi tu niewiele, a sceny przemocy są bardzo umowne, bez koncentrowania się na szczegółach.

Na efekt końcowy, który można nazwać sukcesem, wpływ miało niewątpliwie dobre aktorstwo. Może trochę dziwnie to brzmi, kiedy mowa o ekranizacji komiksu, jednak tak właśnie jest – aktorki i aktorzy dają z siebie naprawdę sporo, a sam Hugh Jackman, mam wrażenie, bardzo zyskuje z wiekiem. Według mnie to jego najlepsza kreacja w roli Wolverine’a; aktorowi udało się tchnąć wiele życia w komiksową postać, nadać jej psychologiczną głębię i autentyczność. Jego bohater może być troskliwym kochankiem i bezwzględnym mścicielem, oddanym przyjacielem i zaciekłym wrogiem, może też być zmęczony, rozkojarzony lub smutny, ale za każdym razem wygląda to wiarygodnie. Nawet ze scen, w których na życzenie autorów scenariusza ociera się o śmieszność, wychodzi obronną ręką.

Wolverine-and-Mariko-Movie

Poza Jackmanem na ekranie dominują kobiety: Rila Ai Fukushima jako czerwonowłosa miłośniczka samurajskich mieczy Yukio, Tao Okamoto w roli dobrze znanej fankom i fanom oryginalnego komiksu Mariko czy nawet Swietłana Chodczenkowa jako mocno podkręcona i może trochę zbyt ekscentryczna Viper (postać ta w oryginale jest świetną wojowniczką pozbawioną supermocy, tutaj jest mutantką niepokojąco podobną do Poison Ivy z historii o Batmanie). Drugoplanowe postacie męskie są dość bezbarwne, choć nie brakuje wśród nich wojowników ninja czy opętanych szaleństwem frustratów wymachujących mieczami.

Japońskie realia potraktowano tutaj z typową dla Amerykanów swobodą. Ortodoksyjni miłośnicy i miłośniczki kultury Kraju Kwitnącej Wiśni mogą zdziwić się, widząc odzianych na czarno Japończyków podczas pogrzebu, bądź popukać się w czoło, gdy z ekranu tłumaczy się rzeczy oczywiste (jak to, że Yakuza to japońska mafia). Ogólnie muszę dodać, że trochę za dużo się tutaj widzowi tłumaczy, autorzy filmu nie zostawiają żadnego miejsca na niedopowiedzenia, co akurat odbywa się ze szkodą dla filmu, choć z pewnością widzowie, którym samodzielnie nie chce się kojarzyć faktów, będą zadowoleni.

Wolverine-2013-Trailer-Movie

Od Wolverine’a, co oczywiste, nie należy oczekiwać filozoficznej głębi. Trochę tutaj mówi się o honorze (w końcu to Japonia) i o przeznaczeniu, o zaletach i wadach nieśmiertelności, jednak przede wszystkim mamy tu całkiem solidną porcję akcji z wątkiem romansowym skąpanej w mroczno-komiksowym aromatycznym sosie ze znaczną domieszką japońskiej przyprawy. Warto posmakować, jeśli tylko gustuje się w komiksowej kuchni… Ale lepiej wcześniej wyłączyć mózg.

PS. A jeśli chcecie wiedzieć, co będzie dalej, zaczekajcie na dodatkową scenę po napisach końcowych.

Moja ocena: 7,5/10

{youtube}jjdvkl4AwXg{/youtube}

Tytuł polski: Wolverine
Tytuł oryginału: The Wolverine
Reżyseria: James Mangold
Scenariusz: Christopher McQuarrie, Mark Bomback
Premiera kinowa: 26 lipca 2013
Gatunek: akcja, s-f
Kraj produkcji: USA
Czas trwania: 126 min

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *