Martin Gore to postać niezwykła. Filar Depeche Mode, bez którego trudno wyobrazić sobie ten kultowy zespół, utalentowany tekściarz i kompozytor, którego utwory zbudowały legendę zespołu, muzyk, wokalista i DJ. A jednocześnie człowiek nieśmiały, skryty, pragnący komponować w samotności, który przez długi czas traktował światła rampy wręcz jako „zło konieczne”, ryzyko wpisane w życiową drogę, którą wybrał. Nie był jednak bynajmniej – i nadal nie jest – smutasem; ta odrobina melancholii znakomicie współgrała z jego poczuciem humoru. Zatytułowana Martin Gore. Depeche Mode biografia artysty, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Anakonda, to znakomita okazja, by poznać tego nietuzinkowego człowieka bliżej, przyjrzeć się jego drodze na szczyt i prześledzić, jak sobie z tą drogą radził – a nie zawsze było łatwo.

Dennis Plauk i Andre Bosse w swojej opowieści o muzyku sięgają „do źródeł”, wychodząc od krótko zarysowanej historii jego rodzinnego miasta i rodziny Gore’ów. Książkę dzielą na liczne, stosunkowo krótkie rozdziały opatrzone intrygującymi podtytułami. Na mnie ten zabieg podziałał i nabrałam ochoty dowiedzieć się np. Dlaczego Gore był ulubieńcem Basildon, kto sprawił, że rzucił pracę w banku i dlaczego nie mógł spać w pewną letnią noc roku 1981, jaką rolę odegrała w jego wychowaniu cegła, co robiła kura na ramieniu Gore’a czy jak Gore złapał swoją pierwszą blokadę pisarską pod koniec lat 90’. Swoją drogą – można pozazdrościć, że kryzys twórczy dopadł go dopiero po dwudziestu latach pracy i to jeszcze niemal zbiegł się w czasie z… przyznaniem mu nagrody Brytyjskiej Akademii Kompozytorów i Autorów Tekstu roku za wybitne osiągnięcia (w 1999 roku).

Śledzimy więc muzyczną karierę Gore’a, od zakorzenionych w punk rocku początków i zmiany artystycznego kursu połączonej z zakupem syntetyzatorów poprzez rekonstrukcję składu zespołu, kiedy to Gore zastąpił dotychczas występującego w roli twórcy piosenek Vince’a Clarke’a, który w efekcie opuścił zespół, po lata współczesne (do roku ok. 2009), gdy Gore jest już doświadczonym, uznanym i rozpoznawalnym twórcą. Autorzy książki koncentrują się bezpośrednio na osobie muzyka, historię zespołu i wypowiedzi pozostałych jego członków traktując jako – chociaż niezbędne – to jednak wyłącznie tło. W ten sposób człowiek, który „nie pcha się na afisz”, jest bezsprzecznie głównym bohaterem tej historii. I to bohaterem interesującym, wielowymiarowym, skomplikowanym. Różnorodne życiowe doświadczenia; z jednej strony błyskotliwa kariera, z drugiej – rozmaite trudności, jak choćby te związane z problemem alkoholowym czy napadami paniki (które się zresztą z alkoholem wiązały) ukształtowały go, nadając mu widoczny rys niepowtarzalności. Jest to wreszcie bohater budzący sympatię, mimo swoistego dystansu, jaki zdaje się go cechować, Gore jawi się jako człowiek o frapującym wnętrzu i ciekawych przemyśleniach. Interesująco wypada także zestawienie Gore’a z głównym wokalistą, Dave’m Gahanem, który jest wręcz urodzoną gwiazdą sceny; te dwie, jakże odmienne osobowości wydają się bardzo dobrze uzupełniać i tworzyć zasadniczy trzon, bez którego trudno wyobrazić sobie Depeche Mode. Tutaj jednak Gore jest gwiazdą numer jeden, tym razem to Gahan robi za tło dla kolegi z zespołu…

W książce odnajdujemy zresztą nie tylko ciekawy portret muzyka, ale także zapis jego artystycznych poszukiwań oraz niemało informacji z jego życia osobistego – jego związki, przyjaźnie, narodziny dzieci… Mówiąc krótko, chyba każdy fan i fanka muzyka znajdą tu coś interesującego.

Martin Gore. Depeche Mode to nie tylko interesująca treść, ale też dobrze skonstruowana książka. Wspomniałam już o przykuwającym uwagę pomyśle na rozdziały. Warto dodać, że dwa z nich są jakby obok całej historii, a zawiera się w nich prawdziwa gratka dla fanek i fanów – krótka, ale treściwa analiza (autorstwa dr. Michaela Ahlersa) kilku hitów zespołu, które wyszły spod pióra Gore’a. W rozdziale zatytułowanym sugestywnie Małe podłości są to utwory: Everything Counts, Somebody i Never Let Me Down z lat 80’, zaś siedemdziesiąt stron później rozdział zatytułowany Wchodząc nieufnie do mainstreemu przybliża nam hity z lat 90’: Enjoy The Silence i Home oraz utwór Wrong z roku 2009. Książka zawiera bogactwo cytatów z wypowiedzi przede wszystkim Gore’a właśnie, ale też jego kolegów i współpracowników. Całość zamyka wywiad przeprowadzony z „tytułowym bohaterem” w 2009 roku a także obszerna dyskografia zespołu, spis tras koncertowych, wydawnictw i występów solowych Gore’a itp.

Książkę napisano przystępnym, atrakcyjnym językiem, który bardzo ułatwia lekturę. Charakterystyczne dla biografii naszpikowanie faktami zostało tu opakowane w barwną, przyjazną czytelnikowi formę, a autorzy umiejętnie dawkują informacje, nie przytłaczając odbiorcy. Lektura wciąga, niekiedy urzeka obrazowymi, choć oszczędnymi opisami, sprawia też wrażenie rzetelnej i na tyle obiektywnej, na ile jest to możliwe podczas pisania o żyjącej postaci, którą się ceni. Na koniec warto wspomnieć o atrakcyjnym wydaniu – książka ukazała się w serii Gwiazdy sceny, w eleganckiej, twardej oprawie, na wysokiej jakości papierze. W środku znajdziemy też wkładkę z kolorowymi ilustracjami, które pozwalają, by tak rzec, prześledzić ewolucję wizerunku muzyka od wczesnych lat 80’ i przypomnieć sobie, jak niekiedy bywał on… oryginalny.

Mimo starań, by nie pisać jednostronnie pochwalnego tekstu, nie mam się tutaj do czego „przyczepić” – Martin Gore. Depeche Mode to naprawdę ciekawa i starannie wydana pozycja, gratka dla fanek i fanów zespołu. Szczególnie dociekliwi mogą zapragnąć zestawienia informacji z tej książki z inną pozycją wydaną w tej samej serii, zatytułowaną… Dave Gahan. Depeche Mode. Może to być ciekawy eksperyment. Tymczasem – polecam lekturę biografii Martina Gore’a nieomal pewna, że fankom i fanom całkowicie przypadnie ona do gustu.

Tytuł: Martin Gore. Depeche Mode
Autor: Dennis Plauk, Andre Bosse
Wydawca: Anakonda Wydawnictwo
Data premiery: 6 marca 2013
Język oryginału: niemiecki
Liczba stron: 240
Tłumaczenie: Irmina Witkowska
Oprawa: twarda
Kategoria: biografia, muzyka