Dennis Plauk i Andre Bosse w swojej opowieści o muzyku sięgają „do źródeł”, wychodząc od krótko zarysowanej historii jego rodzinnego miasta i rodziny Gore’ów. Książkę dzielą na liczne, stosunkowo krótkie rozdziały opatrzone intrygującymi podtytułami. Na mnie ten zabieg podziałał i nabrałam ochoty dowiedzieć się np. Dlaczego Gore był ulubieńcem Basildon, kto sprawił, że rzucił pracę w banku i dlaczego nie mógł spać w pewną letnią noc roku 1981, jaką rolę odegrała w jego wychowaniu cegła, co robiła kura na ramieniu Gore’a czy jak Gore złapał swoją pierwszą blokadę pisarską pod koniec lat 90’. Swoją drogą – można pozazdrościć, że kryzys twórczy dopadł go dopiero po dwudziestu latach pracy i to jeszcze niemal zbiegł się w czasie z… przyznaniem mu nagrody Brytyjskiej Akademii Kompozytorów i Autorów Tekstu roku za wybitne osiągnięcia (w 1999 roku).
Śledzimy więc muzyczną karierę Gore’a, od zakorzenionych w punk rocku początków i zmiany artystycznego kursu połączonej z zakupem syntetyzatorów poprzez rekonstrukcję składu zespołu, kiedy to Gore zastąpił dotychczas występującego w roli twórcy piosenek Vince’a Clarke’a, który w efekcie opuścił zespół, po lata współczesne (do roku ok. 2009), gdy Gore jest już doświadczonym, uznanym i rozpoznawalnym twórcą. Autorzy książki koncentrują się bezpośrednio na osobie muzyka, historię zespołu i wypowiedzi pozostałych jego członków traktując jako – chociaż niezbędne – to jednak wyłącznie tło. W ten sposób człowiek, który „nie pcha się na afisz”, jest bezsprzecznie głównym bohaterem tej historii. I to bohaterem interesującym, wielowymiarowym, skomplikowanym. Różnorodne życiowe doświadczenia; z jednej strony błyskotliwa kariera, z drugiej – rozmaite trudności, jak choćby te związane z problemem alkoholowym czy napadami paniki (które się zresztą z alkoholem wiązały) ukształtowały go, nadając mu widoczny rys niepowtarzalności. Jest to wreszcie bohater budzący sympatię, mimo swoistego dystansu, jaki zdaje się go cechować, Gore jawi się jako człowiek o frapującym wnętrzu i ciekawych przemyśleniach. Interesująco wypada także zestawienie Gore’a z głównym wokalistą, Dave’m Gahanem, który jest wręcz urodzoną gwiazdą sceny; te dwie, jakże odmienne osobowości wydają się bardzo dobrze uzupełniać i tworzyć zasadniczy trzon, bez którego trudno wyobrazić sobie Depeche Mode. Tutaj jednak Gore jest gwiazdą numer jeden, tym razem to Gahan robi za tło dla kolegi z zespołu…
W książce odnajdujemy zresztą nie tylko ciekawy portret muzyka, ale także zapis jego artystycznych poszukiwań oraz niemało informacji z jego życia osobistego – jego związki, przyjaźnie, narodziny dzieci… Mówiąc krótko, chyba każdy fan i fanka muzyka znajdą tu coś interesującego.
Martin Gore. Depeche Mode to nie tylko interesująca treść, ale też dobrze skonstruowana książka. Wspomniałam już o przykuwającym uwagę pomyśle na rozdziały. Warto dodać, że dwa z nich są jakby obok całej historii, a zawiera się w nich prawdziwa gratka dla fanek i fanów – krótka, ale treściwa analiza (autorstwa dr. Michaela Ahlersa) kilku hitów zespołu, które wyszły spod pióra Gore’a. W rozdziale zatytułowanym sugestywnie Małe podłości są to utwory: Everything Counts, Somebody i Never Let Me Down z lat 80’, zaś siedemdziesiąt stron później rozdział zatytułowany Wchodząc nieufnie do mainstreemu przybliża nam hity z lat 90’: Enjoy The Silence i Home oraz utwór Wrong z roku 2009. Książka zawiera bogactwo cytatów z wypowiedzi przede wszystkim Gore’a właśnie, ale też jego kolegów i współpracowników. Całość zamyka wywiad przeprowadzony z „tytułowym bohaterem” w 2009 roku a także obszerna dyskografia zespołu, spis tras koncertowych, wydawnictw i występów solowych Gore’a itp.
Książkę napisano przystępnym, atrakcyjnym językiem, który bardzo ułatwia lekturę. Charakterystyczne dla biografii naszpikowanie faktami zostało tu opakowane w barwną, przyjazną czytelnikowi formę, a autorzy umiejętnie dawkują informacje, nie przytłaczając odbiorcy. Lektura wciąga, niekiedy urzeka obrazowymi, choć oszczędnymi opisami, sprawia też wrażenie rzetelnej i na tyle obiektywnej, na ile jest to możliwe podczas pisania o żyjącej postaci, którą się ceni. Na koniec warto wspomnieć o atrakcyjnym wydaniu – książka ukazała się w serii Gwiazdy sceny, w eleganckiej, twardej oprawie, na wysokiej jakości papierze. W środku znajdziemy też wkładkę z kolorowymi ilustracjami, które pozwalają, by tak rzec, prześledzić ewolucję wizerunku muzyka od wczesnych lat 80’ i przypomnieć sobie, jak niekiedy bywał on… oryginalny.
Mimo starań, by nie pisać jednostronnie pochwalnego tekstu, nie mam się tutaj do czego „przyczepić” – Martin Gore. Depeche Mode to naprawdę ciekawa i starannie wydana pozycja, gratka dla fanek i fanów zespołu. Szczególnie dociekliwi mogą zapragnąć zestawienia informacji z tej książki z inną pozycją wydaną w tej samej serii, zatytułowaną… Dave Gahan. Depeche Mode. Może to być ciekawy eksperyment. Tymczasem – polecam lekturę biografii Martina Gore’a nieomal pewna, że fankom i fanom całkowicie przypadnie ona do gustu.
Tytuł: Martin Gore. Depeche Mode
Autor: Dennis Plauk, Andre Bosse
Wydawca: Anakonda Wydawnictwo
Data premiery: 6 marca 2013
Język oryginału: niemiecki
Liczba stron: 240
Tłumaczenie: Irmina Witkowska
Oprawa: twarda
Kategoria: biografia, muzyka