Powieść Johnson opowiada przede wszystkim o marokańskim sułtanie Mulaju Ismailu, o zwyczajach panujących na jego dworze, o ludziach, którzy go otaczali. Następne w kolejności są dzieje i przygody Nus-Nusa, niewolnika, kastrata, służącego. Dopiero gdzieś na szarym końcu majaczy się jego niemożliwa miłość do Alys Swann, holenderskiej czy też angielskiej (punkt widzenia zależy od zaawansowania w lekturze) branki. Jest to więc głównie powieść historyczna, awanturnicza, chwilami obyczajowa.
Przygoda goni przygodę – tajemnicze morderstwo, w które zostaje wplątany zaufany sługa sułtana, piraci porywający piękne białe kobiety, aby je następnie dobrze sprzedać na targu niewolników, pola bitew, na których nie tylko los jednostki, ale i połowy armii nie ma najmniejszego znaczenia… Nie mogłam się oderwać, chłonęłam atmosferę innej, nieznanej mi kultury, zapachy i dźwięki marokańskiego klimatu, akcję pełną niespodzianek i znakomitych zwrotów. Dwór sułtana fascynuje z perspektywy czasu, ale życie na nim było nie tylko ciężkie – przede wszystkim było niesamowicie niebezpieczne. Nie tylko dlatego, że roiło się tam od intryg. Być sługą sułtana oznaczało nieustanną walkę o przetrwanie. Główną tego przyczyną był sam Mulaj Ismail (już jego przydomek wystarczy za wiele opisów – Safak Ad-Dima, Przelewający Krew) – tyran, satrapa, szaleniec, ale i wizjoner, twórca potężnego i pięknego Meknes, Miasta Stu Bram. Władca absolutny, nie znoszący sprzeciwu, rzucający na zatracenie połowę swojego wojska, aby tylko udowodnić, że jest jedynym człowiekiem posiadającym prawo do tego, by zasiadać na tronie. Człowiek, który zabija sługi niczym muchy – jednym machnięciem miecza, niewartym uwagi i zapamiętania. Nie znał litości dla nikogo – bezpieczni nie mogli się czuć nawet najbliżsi współpracownicy czy ulubione kochanki. Marzyciel, pragnący zbudować najpotężniejsze i najpiękniejsze miasto świata, rywalizujący z Ludwikiem XIV, który właśnie zabrał się za tworzenie Wersalu.
Ismail sam projektował stolicę Maroka, ale co rusz zmieniał zdanie, tu poprawił, tam wymazał – nie interesował go fakt, iż niektóre z budynków już zostały wzniesione i trzeba je zburzyć, by wprowadzić w życie jego kolejne pomysły. W trakcie budowy Meknes straciła życie niewyobrażalna liczba ludzi – nikt się nimi nie przejmował, ponieważ targi niewolników dostarczały siłę roboczą nieprzerwanym strumieniem. Mówi się, iż mury Meknes spłynęły krwią – nie ma w tym przesady, gdyż w zaprawie murarskiej znalazło miejsce wiecznego spoczynku wielu ludzi porwanych z miasteczek, wsi, okrętów, a nawet innych krajów, do których zapuszczali swoje macki marokańscy piraci. Tym bardziej przytłacza fakt, iż większość kompleksu, przy którego budowie życie straciło tysiące ludzi, w ciągu kilku minut uległa zniszczeniu podczas trzęsienia ziemi mniej więcej w połowie XVIII wieku.
Mulaj Ismail przeszedł także do historii jako ojciec największej liczby dzieci. Przypisuje mi się ojcostwo ponad ośmiuset potomków (dane te zmieniają się w zależności od źródła, ale niezmiennie są porażające). Kiedyś pewna naukowczyni (a dokładniej Dorothy Einon z Uniwersyteckiego College’u Londyńskiego) zabrała się za weryfikowanie faktów i udowadniała, że żaden w świecie mężczyzna nie byłby w stanie spłodzić takiej ilości dzieci. Nie wszyscy badacze i historycy zgadzali się z jej twierdzeniami, ostatecznie więc nadal nie wiemy, ile dzieci miał w rzeczywistości władca Maroka. Można jednak przypuszczać, że posiadając na własność harem, w którym zgromadził setki, o ile nie tysiące najpiękniejszych kobiet, a do tego korzystając z niego, jak głoszą kroniki, każdej nocy przez dziesiątki lat, Ismail mógł spłodzić naprawdę niewyobrażalną liczbę potomków.
Haremem rządziła niepodzielnie jego pierwsza żona, Zidana. Chodziły słychy, iż jest czarownicą. Przyczyna pogłosek była prosta – każdy, kto śmiał jej się narazić, umierał w dość szybkim tempie i to nierzadko w nieprzyjemny sposób. Kto wie, ile dziewcząt i dzieci straciło życie z ręki sułtańskiej nałożnicy? Piękna nie była, ale posiadała klucz do serca swojego królewskiego małżonka działający na tyle skutecznie, że to jej syn, choć wcale nie pierworodny, został ogłoszony prawowitym następcą tronu.
Ismail zasłynął także jako władca na miarę królów europejskich. Za jego panowania Maroko rozkwitło – nastąpił rozwój gospodarczy, handel z innymi krajami szedł pełną parą, powstawały zamki, twierdze, całe miasta. Meknes, stolica Mulaja, to cud świata – potężne mury ciągnące się przez wiele kilometrów, pałace, których zdobienia zapierają dech w piersiach, ogromne bramy przyprawiające o zawrót głowy… Niewiele z tego przepychu dotrwało do naszych czasów, ale i to, co mamy okazję oglądać wzbudza szacunek. Ich twórca czuł się na tyle pewnie na swoim miejscu, że bez wahania ubiegał się o rękę córki Króla Słońce – odmowa doprowadziła go do wściekłości.
O tym wszystkim możecie przeczytać w powieści Jane Johnson, pisarki, która w Maroku spędza sporo czasu – nie tylko dlatego, że wyszła za mąż za Berbera, ale również z tego powodu, iż kultura i historia tego kraju stała się jej pasją. Fakty zostały okraszone wątkiem fikcyjnego sułtańskiego sługi, którego przygody, choć chwilami mogą się wydawać nieprawdopodobne, to jednak pasują idealnie do pełnego niebezpieczeństw, a przy tym egzotycznego dla nas i niepojętego życia na dworze sułtana marokańskiego. Ciekawym motywem jest połączenie historii północnoafrykańskiego państwa z dworami Francji i Anglii. O Wersalu dowiadujemy się przez pośredników, ale już do Londynu zostajemy osobiście przez Nus-Nusa zabrani. Mamy tam okazję obserwować kulturę, która choć przecież znana nam i bliska, zarówno z historii jak i niejednej powieści, nagle wydaje się obca, sztuczna, śmieszna – na tle dopiero co przeżytych przygód w otoczeniu sułtana Maroka.
Do tej pory nie czytałam wielu powieści opowiadających o Maroku czy innych krajach z kręgu muzułmańskiej kultury i religii. Po lekturze tej książki zapewne się to zmieni. Pierwsze w kolejności będą inne dzieła Jane Johnson, a co dalej – to się okaże…
Autorka: Jane Johnson
Tytuł: Żona sułtana
Autorka recenzji prowadzi bloga poświęconego kulturze i literaturze: http://zielonowglowie.blogspot.com