Urokliwy klimat Irlandii, zapach morza i nastrojowa muzyka Bruce ‘a Springsteena – oto tło romantycznej historii o dojrzałej miłości, która spłynęła z pióra irlandzkiej pisarki Kathleen MacMahon.

Powieść Tak to się kończy wychodzi od jednego z moich ulubionych motywów charakterystycznych dla historii miłosnych – przypadkowego, niespodziewanego spotkania, które wszystko zmienia. Czasem na krótko – rozpala się namiętny romans, który trwa tak długo, jak okoliczności na to pozwalają, a czasem nawet na całe życie, kiedy okazuje się, że bohaterka (czy bohater) spotyka właśnie Tę Właściwą Osobę. A czasem bywa jeszcze inaczej… Jak będzie w tym wypadku, przekonacie się po lekturze książki, ja bowiem tego nie zdradzę.

Najpierw poznajemy jednak główną bohaterkę. Addie dobiega czterdziestki, jednak wciąż pędzi żywot singielki, opiekując się ciężko chorym ojcem. Towarzyszy jej ukochany pies, a pociechę daje dostęp do morza, w którym bohaterka wprost uwielbia pływać. Niestety, pies to jednak za mało na towarzystwo i Addie boryka się z samotnością. Jest do tego „kobietą po przejściach”, jej dotychczasowe związki zawsze kończyły się rozczarowaniem, nasza bohaterka więc nawet nie liczy na zmianę swojej sytuacji.

Nieoczekiwanie los stawia na drodze naszej bohaterki Bruna, pięćdziesięciolatka, który właśnie niedawno stracił pracę. Do Irlandii trafił on w efekcie dość niezwykłego splotu okoliczności – skoro jest bez pracy, może wreszcie wypełnić daną umierającemu ojcu obietnicę – odwiedzić kraj przodków. Rodzina Bruna, który jest Amerykaninem, wywodzi się bowiem od irlandzkich imigrantów. Mężczyzna opuszcza więc USA, zostawia za sobą zgiełk wielkiego świata oraz kampanię prezydencką znienawidzonego George’a Busha i wyrusza ku niezwykłej, zielonej krainie, zupełnie nie przeczuwając, jak ważne wydarzenia staną się tam jego udziałem. Tak spotyka się dwoje życiowych rozbitków, dla których każdy wspólny dzień jest wyjątkowym przeżyciem. Ich uczucie zostanie jednak poddane wielkiej próbie…

Zawiązanie fabuły nie jest, być może, szczególnie pomysłowe, ale w tym, a swój sposób, tkwi jego siła – oto historia, która zaczyna się tak, że mogłaby przytrafić się niemal każdemu. Wszystko to, co następuje później, choć możliwe do przewidzenia dla wprawnego czytelnika, jest niebanalne, a jednocześnie zręcznie opowiedziane, dzięki czemu książkę czyta się z przyjemnością i zainteresowaniem do ostatniej strony. Autorka ma lekkie pióro i potrafi zbudować intymny nastrój, trafnie oddać uczucia czy barwnie odmalować krajobrazy. Świetnie radzi sobie także z kreacją postaci, które są wiarygodne i budzą sympatię, choć mają nie tylko zalety, ale także wady, rozmaite humory i problemy. Dość łatwo się z nimi utożsamić.

Autorka nie koncentruje się jednak wyłącznie na historii miłosnej; w tle przemyca wiele innych motywów: rodzina, historia i tożsamość, polityka, radzenie sobie z chorobą… Sporo tu ciekawych wątków, aczkolwiek niektóre z nich autorka mogła, z korzyścią dla książki rozwinąć – inne pominąć. Ogólnie książka jest jednak udana, na pewien czas zapada w pamięć, daje do myślenia.

Przekaz powieści jest bardzo życiowy – nie można czekać na szczęście… bo można się nie doczekać. Warto mu czasem trochę pomóc, postarać się… Polecam szczególnie wielbicielkom (a może są i wielbiciele) melodramatycznych historii podobnych do Co się zdarzyło w Madison County czy Zaklinacza koni. Dawka wzruszeń pozbawionych lukru – jak to w życiu – gwarantowana.

Tytuł: Tak to się kończy
Autorka: Kathleen MacMahon
Wydawca: Bukowy Las
Tłumaczenie: Ewa Pater
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 140 x 205 mm
Liczba stron: 376
ISBN: 978-83-62478-59-0
Kategoria: obyczajowa, romans, melodramat