Ostatnimi czasy coraz trudniej jest znaleźć kryminał, który będzie zaskakiwać fabułą, dobrym stylem i świetnymi postaciami. Być może to ja jestem bardziej wybredna, a może coś niedobrego dzieje się z najnowszą literaturą kryminalną. Myślę, że obie odpowiedzi są prawidłowe. Dlatego ucieszyłam się jak dziecko, czytając powieść Jacka Skowrońskiego. Jego książka jest świeża, dobrze napisana i nie powielająca utartych schematów.

Sylwester (Rafał) jest nastolatkiem, który właśnie opuścił dom dziecka. Życie nie rozpieszczało go, jednak on nie oczekuje od niego zbyt wiele. Pewnej nocy w jego mieszkaniu pojawia się nieznajomy mężczyzna. Zdaje się wiedzieć o nim zaskakująco dużo.

Narracja powieści prowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony otrzymujemy opowieść z teraźniejszości, która opowiadana jest przez narratora pierwszoosobowego. Z drugiej zaś poznajemy przeszłość Rafała, jego życie w bidulu i to, jak udało mu się znaleźć swoją pracę. Lub tego, jak praca znalazła jego. Dla niektórych może to być zabieg zupełnie niepotrzebny, wprowadzający jedynie zamęt, jednak ja bardzo pozytywnie przyjęłam te manewry autora. Choć początkowo niechętnie przestawiałam się z jednego toru na drugi, po jakimś czasie z równomiernym zainteresowaniem śledziłam losy jednego bohatera, który zdawał się być dwiema różnymi osobami. Jest to również dobry sposób na ukazanie wydarzeń z punktu widzenia szybko zmieniającej się postaci. Całkowicie nieżyciowy Rafał zmienia się pod wpływem niesamowitych wydarzeń, staje się inną osobą, postrzegającą rzeczywistość w odmienny sposób. Przekształca się w człowieka z teraźniejszości, mężczyznę prowadzącego narrację, będącego panem sytuacji.

W tym momencie warto też powiedzieć o świetnie wykreowanych postaciach. Choć na pierwszy plan wysuwa się oczywiście główny bohater, wiarygodny, dopracowany w najmniejszym szczególe, nie ustępują mu też inne postaci, te drugoplanowe i te, które uważamy za drugoplanowe. Autor nie starał się również ujednolicić swoich bohaterów. Są oni bardzo niejednoznaczni, raczej szarawi, nie skłaniający się ani w stronę dobra, ani zła, choć każdy z nich ma swoje osobiste pobudki. Dzięki temu ich osobowość jest jeszcze bardziej złożona, a przez to tym mocniej przekonująca. Wrażenie to potęgują dobrze zbudowane dialogi, które oddają charaktery postaci. Raczej rzadko pojawia się w nich dowcip (lub też ja go nie zarejestrowałam), jednak jest w nich pewna zjadliwość i ironia, która raczej wypływa z ciężaru doświadczeń życiowych bohaterów. Choć czasami odczuwałam pewien zgrzyt sztuczności, dialogi i tak zaliczam jako kolejny udany punkt nowej powieści Skowrońskiego.

Jednak Zabić, zniknąć, zapomnieć spodobało mi się przede wszystkim dzięki bardzo płynnemu stylowi autora. Widać wyraźnie, że Skowroński wie, jak ma wyglądać jego powieść i prowadzi ją sprawną ręką od początku, aż do samego końca. Nie jest to styl bardzo wyróżniający się, prawdopodobnie nie rozpoznałabym go w przyszłości, jednak ma on w sobie coś, co powinien mieć każdy autor – pewność siebie i swobodę wypowiedzi. Właśnie dzięki temu ta książka prawie czyta się sama. Jestem pewna, że wielu sprawi ogromną przyjemność obcowanie z owocem sprawnego pióra pana Skowrońskiego.

Nie powiedziałam jeszcze nic o fabule… Cóż, mam w stosunku do niej dość mieszane odczucia. Z jednej strony powieść czytało się bardzo dobrze, bez krzywienia się na naiwności czy głupie błędy autora. Skowroński dba o każdy szczegół, tworzy swój świat bardzo sprawnie, opisując go barwnie, choć nienachalnie. Jednak podczas lektury odczuwałam pewien niesmak, jakbym nie trzymała w rękach książki, lecz scenariusz hollywoodzkiego filmu. Fabuła biegła szybko niczym sprinter na dopalaczach, zakręcając w odpowiednich momentach i wyskakując na czytelnika z nienacka, by porządnie go zadziwić. Jednak te zwroty akcji zbyt mocno przywodziły mi na myśl kiepski film akcji, w którym za wszelką cenę chce się ze mnie wydusić odgłos zaskoczenia. Być może po lekturze Zabić, zniknąć, zapomnieć będziecie mieli podobne odczucia. Ja na pewno nie skreślam powieści Skowrońskiego tylko ze względu na to, iż często jest zbyt brawurowa. Jednak pewien niesmak na języku pozostaje.

W ogólnym rozrachunku Zabić, zniknąć, zapomnieć to książka zaskakująco dobra. Plastyczny styl, dobre dialogi, przekonujące postaci i fabuła, która jest ciekawa, acz zbyt hollywoodzka. Bez dwóch trzeba warto przeczytać, nawet jeśli nie przepadacie za polską literaturą kryminalną. W tym przypadku warto przezwyciężyć swoje przekonania.

Autor: Jacek Skowroński
Tytuł: Zabić, zniknąć, zapomnieć
Wydawca: Prószyński i S-ka
Data premiery: 5 lutego 2013
Liczba stron: 440
Okładka: miękka
Kategoria: kryminał, sensacja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *