Jest rok 1936. 34-letni Anglik, Anthony Whitelands, wykładowca historii sztuki z Cambridge i znawca dzieł Diego Velázqueza, jedzie do Madrytu, by wycenić jeden z licznych obrazów księcia de la Igualada. W obliczu trudnej sytuacji politycznej książę chce zapewnić swojej rodzinie spokój i dlatego za pieniądze pochodzące ze sprzedaży tajemniczego płótna zamierza wywieźć najbliższych z ogarniętej wojną domową Hiszpanii. Anthony, który jest znawcą malarstwa hiszpańskiego, chętnie przystaje na tę propozycję. Lubi Madryt, a zwłaszcza Muzeum Prado, które uważa za swój drugi dom. Ku jego zdziwieniu zamiast zwyczajnej wizyty, naznaczonej pięknem miasta, jego interesującą architekturą, licznymi dziełami sztuki, atmosferą kultury i dobrej zabawy, na Anglika czeka kraj pogrążony w głębokim kryzysie, w którym ścierają się ze sobą zwolennicy republiki, rewolucjoniści oraz sympatycy Falangi, co sprawia, iż jego panorama jest nie tylko mroczna, lecz wręcz beznadziejna. Ale dla Anthony’go początkowo najważniejsza jest sztuka i przyszłość obrazu, który okazuje się być prawdopodobnie jednym z nieznanych dotąd szerokiej publiczności płótnem Diego Velázqueza. Anglik jednakże dość niespodziewanie znajduje się w punkcie przecięcia wszystkich sił kształtujących Historię Hiszpanii, ale zamiast wyjechać z kraju, obsesyjnie wręcz myśli o znalezisku w piwnicy swego pracodawcy (Kwestia ta poruszała go do tego stopnia, że tylko naturalna flegmatyczność charakteru i surowe wychowanie powstrzymywały go od zachowywania się na ulicy jak człowiek niespełna rozumu). Niestety, obraz Madrytu w tym czasie to nie galerie, nie piękne stroje ani nie szampańska zabawa. To spalone kościoły, akty wandalizmu w klasztorach, zniszczenia dziedzictwa narodowego, organizowane na szeroką skalę manifestacje, zgromadzenia, liczne przesłuchania oraz bójki i strzelaniny na ulicach. Miasto pełne jest szpiegów, płatnych morderców i rewolucjonistów oraz ich ofiar. Jak przyznaje jeden z bohaterów książki: W Hiszpanii sprawy toczą się źle od wieków, ale w ostatnich miesiącach spieprzyło się na dobre. Falangiści strzelają do socjalistów; socjaliści do falangistów, do anarchistów, a czasem i do siebie. I wszyscy mówią o rewolucji. Androny! Żeby brać się do rewolucji, prawicowej czy lewicowej, przede wszystkim trzeba podejść do rzeczy na poważnie: jedność i dyscyplina. Ale dyscypliny i jedności jak na lekarstwo, nawet w przypadku Anthony’ego. Mężczyzna dość niespodziewanie zakochuje się w pięknej córce księcia, Paqiucie, której serce od dawna należy do markiza de Estella, adwokata, polityka i przywódcy Falangi. Kiedy w domu księcia toczą się rozmowy o bieżących sprawach politycznych, w których uczestniczą nieprzeciętni goście, uwagę przybysza o nienagannych manierach zajmują inne rzeczy, które niestety nie uchronią go od polityki, czyhającej na każdym kroku …
Dobrze nakreślona sytuacja polityczna, która oddaje atmosferę trudnych czasów i klimat nastrojów panujący wtedy wśród ludzi (strach przed zamachem stanu, ludzie kupujący broń i zastanawiający się nad wyjściem na ulice, etc.), postaci historyczne (generał Franco, założyciel Falangi – José Antonio Primo de Rivera, ówczesny prezydent – Manuel Azaña), sprawiają, że książka jest wiarygodna, informacje o malarstwie (Mendoza, podobnie jak Whitelands, jest miłośnikiem sztuki – autor był przez kilka lat doradcą w Muzeum Prado i zna je doskonale, podobnie jak jego bohater) oraz umiejętność budowania napięcia, sprawiają, że ’Walka kotów’ jest ciekawa i dobrze się ją czyta. To, co dla mnie było ważne, to fakt, iż porusza ona nieznany mi, ale i pewnie większości polskich czytelników, temat dotyczący wewnętrznych zamieszek w Hiszpanii z ubiegłego wieku. Co istotne, nie ma w tej książce traumatycznych przeżyć bohaterów, ich dogłębnej analizy, nie ma też rozlewu krwi, trupów na ulicach, itp. Są za to prawdziwe wydarzenia, które Mendoza swoim zwyczajem przeplata ze śmiesznymi scenami z życia głównego bohatera. Podczas gdy rzeczywistość miesza się z fantazją, powieść uzyskuje odrobinę lekkości, mimo iż dotyka ona przecież bolesnych dla Hiszpanów zagadnień. To jest bez wątpienia plus. Za minus uważam fakt, iż książka jest nierówna – oprócz momentów niezwykle barwnych, wciągających, są i takie, które nużą, niestety. Mimo to zaryzykuję stwierdzenie, iż ta błyskotliwa mozaika Eduardo Mendozy, której częściami składowymi są m.in. intryga, polityka, miłość i pragnienie władzy, przypadnie do gustu nie tylko wielbicielom talentu tego hiszpańskiego pisarza, ale także wszystkim, którzy nie zniechęcą się odkrywaniem nieznanych nam kart z historii Hiszpanii XX. wieku.
Cytaty za: Eduardo Mendoza, Walka kotów, ZNAK, 2012.
Recenzja ukazała się na portalu Lubimyczytać.pl pod tytułem ’Viva España!’
Tytuł: Walka kotów
Autor: Eduardo Mendoza
Wydawca: ZNAK
Data wydania: 2012
Liczba stron: 424
Oprawa: twarda
Wymiary: 140×205
ISBN: 978-83-240-2275-5
Kategoria: proza zagraniczna