Kryptonim: Shadow Dancer promowano jako film, który spodoba się miłośnikom i miłośniczkom słynnego Szpiega z 2011 roku, wspaniałego, nietuzinkowego filmu szpiegowskiego ze znakomitą obsadą. Czy to porównanie jest słuszne, a sam film faktycznie tak satysfakcjonujący? Proste „niezupełnie” nie będzie tu wystarczającą odpowiedzią, bo choć nowemu filmowi Jamesa Marsha do Szpiega daleko, ogląda się go z przyjemnością – pod warunkiem odpowiedniego nastawienia.

Kryptonim… powraca do nieco już zapomnianego przez kino wątku IRA, która od początku lat siedemdziesiątych do roku 1997 prowadziła wojnę totalną z siłami Wielkiej Brytanii. Nie cofając się przed starciami zbrojnymi i zamachami bombowymi, które pochłaniały wiele ofiar, walczyła o niepodległość Irlandii. Film rozpoczyna krótka retrospekcja, która wyjaśnia wiele na temat psychiki głównej bohaterki, Colette McVeigh (świetna rola Andrei Riseborough) – młodej, filigranowej kobiety, wdowy samotnie wychowującej synka i jednocześnie bojowniczki IRA organizującej zamachy w londyńskim metrze. Wkrótce przenosimy się z roku 1973 dwie dekady później i obserwujemy naszą bohaterkę w akcji. Niestety, tym razem coś idzie nie tak i Colette zostaje zdemaskowana – trafia w ręce brytyjskich służb specjalnych, której przedstawiciel daje jej wybór, w istocie nie będący wcale wyborem…

Tym przedstawicielem jest Mac (Clive Owen), brytyjski agent specjalizujący się w pozyskiwaniu „wtyczek” w organizacjach terrorystycznych. Przedstawia Colette ofertę z tych nie do odrzucenia – albo dożywocie dla niej i dom dziecka dla jej synka, albo nowa tożsamość, nowe życie i utrzymanie w zamian za pewną przysługę, którą jest, oczywiście, przekazywanie wywiadowi informacji dotyczących działającej w ramach IRA grupy dowodzonej przez niejakiego Gerrego (Aidan Gillen). Problem w tym, że Gerry to jej rodzony brat. Sprawy dodatkowo niepokojąco się komplikują, gdy okazuje się, że demoniczny Kevin już od pewnego czasu szuka szpiega w szeregach grupy, a szefowa Maca (Gillian Anderson) ma pewne własne plany…

Kryptonim Shadow Dancer 5949869

Co miałam na myśli, pisząc o odpowiednim nastawieniu? Idąc do kina na Kryptonim…, nie należy się spodziewać czegoś w rodzaju nowego Bonda czy Elity zabójców, w której Clive Owen także wcielał się w rolę brytyjskiego agenta sprzed lat. To, co niewątpliwie łączy ten film ze Szpiegiem to kameralny klimat i narracja budująca napięcie nie za pomocą galopującej akcji (próżno jej tu szukać), ale poprzez sugestywne przedstawianie napiętych relacji między bohaterami opowieści. Emocje są tu zarysowane bardzo oszczędnie, ale wręcz od nich kipi. Na ekranie przewijają się postacie, z których niemal każda uwikłana jest w sytuację, z którą radzi sobie z wyraźnym trudem, która wymyka się jej z rąk. Niejedna z tych osób toczy prawdziwą walkę o przetrwanie. Najtrafniejsze określenie dla tego filmu to chyba „dramat szpiegowski”.

Kryptonim Shadow Dancer 5949861

Sama intryga w Kryptonimie… jest znacznie mniej skomplikowana niż ta, którą ze zjawiskową precyzją zbudowano w Szpiegu. Mimo to, historia w kilku miejscach zaskakuje, jednocześnie sprawiając wrażenie całkowicie realnej. Tak, myślałam sobie, to mogło tak wyglądać. W prawdziwym życiu, a nie w snach amerykańskich filmowców. Ten film jest na wskroś europejski.

Kryptonim Shadow Dancer 5949865

Wielką siłą Kryptonimu… jest znakomite aktorstwo. Subtelne, oszczędne, a przy tym bardzo sugestywne. W efekcie mamy zróżnicowaną galerię złożonych postaci, z których każda sprawia wrażenie unikalnej, realnie żyjącej osoby. Analogicznie ma się sprawa z formalnymi środkami wyrazu – plenery, wnętrza, sprzęty, kostiumy – wszystko jest „zwyczajne”, realne, takie, jakie naprawdę mogło być na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Warto wspomnieć także o zdjęciach i muzyce. Te pierwsze budzą silne skojarzenie ze wspomnianym Szpiegiem – wychłodzone kadry, przytłumione kolory, trochę jakby z minionej epoki, naprawdę cieszą oko. Do tego nastrój buduje muzyka tak dopasowana do obrazu, że niemal jej nie słychać.

kryptonim-shadowdeee

Kryptonim: Shadow Dancer to film wysmakowany i oszczędny, zaprawiony silnym ładunkiem emocji zepchniętych gdzieś pod warstwę masek, które na co dzień przywdziewają sportretowane przez Marsha postacie. Narracja jest niespieszna, akcja rozwija się powoli, a jednak przykuwa uwagę widza i budzi emocje. Nie ma tu prostych rozwiązań i zgranych chwytów. Nie jest to też kino akcji, zatem jeśli liczycie na fajerwerki, wybierzcie inny film, na tym będziecie się nudzić. Jeśli jednak podobał Wam się Szpieg, jest duża szansa, że Kryptonim… także przypadnie Wam do gustu, choć prawdopodobnie wywrze na Was mniejsze wrażenie. Moim zdaniem – warto.

Moja ocena: 7,5/10

{youtube}YkziiZVw2Bg{/youtube}

Tytuł polski: Kryptonim: Shadow Dancer
Tytuł oryginału: Shadow Dancer
Reżyseria: James Marsh
Scenariusz: Tom Bradby
Rok produkcji: 2012
Premiera kinowa: 2 listopada 2012
Gatunek: dramat, thriller
Kraje produkcji: Irlandia, Wielka Brytania
Czas trwania: 100 min

  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *